Każdy polityk powinien mieć zawsze w pamięci starą mądrość ludową, wedle której „słowo wylatuje skowronkiem, a wraca wołem”.
Tej roztropności nie po raz pierwszy zabrakło krakowskiemu posłowi Platformy Obywatelskiej Jarosławowi Gowinowi, lubiącemu prezentować w mediach efektowne poglądy, a jednocześnie pozować na obiektywnego arbitra w wielu ważnych kwestiach. Zapytany przez Monikę Olejnik jako poranny gość Radia Zet na sam koniec poświęconej zupełnie innym problemom audycji o to, czy metoda zapłodnienia in vitro powinna być dostępna tylko dla małżonków, czy również dla związków nieformalnych, dosyć beztrosko odpowiedział się za małżeństwem i dodał: „przytłaczająca większość patologii, łącznie z pedofilią, zdarza się właśnie w związkach nieformalnych, gdzie na ogół sprawcami są konkubenci”.
Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Brak przezorności Gowina, który jest szefem zespołu do spraw konwencji bioetycznej przy premierze, więc powinien szczególnie ostrożnie wypowiadać się w objętej jej działaniami materii, wywołał lawinę oburzenia w wielu środowiskach. Z protestem przeciwko tak piętnowaniu konkubinatów, jak ograniczaniu dostępności metody in vitro dla formalnych związków małżeńskich wystąpili na falach eteru i na łamach prasy liczni przedstawiciele (a zwłaszcza przedstawicielki) lewicy, feministek, homoseksualistów, libertynów ateistów, agnostyków, itp.
Z pryncypialnym potępieniem pośpieszyła natychmiast niezawodna w takich sytuacjach „Gazeta Wyborcza”. Piotr Pacewicz zagrzmiał w komentarzu na pierwszej kolumnie: „Żadne prawo nie stanowi, że jedynie małżeństwom wolno mieć dzieci. Wielu młodych uważa, że miłość nie wymaga żadnego stempla, i Gowinowi nic do tego. (...) Gowin mówi, że to jego prywatne poglądy. Ale kieruje rządowym zespołem, który napotka presję kościoła. Komisja Episkopatu ds. Rodziny uznała, że in vitro to <wyrafinowana aborcja>, a <każde dziecko ma prawo powstać w wyniku miłosnego aktu małżeńskiego jego rodziców>. (...) Gowin lepiej nadaje się do obrony katolickiej etyki seksualnej niż do tworzenia prawa służącego ludziom, zgodnego z prawami człowieka.”
Członek wspomnianego zespołu, profesor Andrzej Zoll, oddzielił dwie sprawy. W wypowiedzi dla „GW” stwierdził, że jest podobnego zdania w sprawie dostępności metody in vitro tylko dla małżeństw, nie podzielił natomiast nazbyt pochopnej i nie popartej poważnymi badania naukowymi opinii posła na temat patologiczności związków nieformalnych, ponieważ „takie uogólnienie może krzywdzić”.
Najostrzej skrytykowały Gowina feministki, określając go mianem katolickiego fundamentalisty, w dodatku łamiącego prawo. Ich zdaniem zdyskredytował się on jako przewodniczący rządowego zespołu i premier Donald Tusk powinien co rychlej odwołać go z pełnionej funkcji.
Dostało mu się też za dość enigmatyczne powoływanie się na wyniki badań, dotyczących patologii w konkubinatach, chociaż warto dokładnie przytoczyć jego wypowiedź: „Ja tu mówię o związkach alkoholików w środowiskach przestępczych”.
Oba zagadnienia, niefrasobliwie wywołane przez Monikę Olejnik na sam koniec audycji, a w mało odpowiedzialny sposób skomentowane przez Gowina, są bardzo poważne, wywołują spore emocje społeczne i nie da się ich trafnie spuentować w krótkim radiowym wywiadzie. Mający doktorat z nauk humanistycznych w zakresie filozofii poseł powinien po prostu bardziej uważać nas to, co mówi, nawet jeśli w jego opinii są to tylko rzucane od niechcenia frazy. Czyhający na każdy, nawet najmniejszy błąd polityka jego wrogowie nie omieszkają bowiem skorzystać z takich prezentów, a tłumaczenie się przezeń, że było to tylko nieprzemyślane rzucenie słów w eter zaowocuje dodatkową krytyką za nieprzywiązywanie należytej wagi do zasadniczych kwestii w publicznej debacie.
Skoro zacząłem od ludowego przysłowia, to zakończę dobrze zapewne znanym Jarosławowi Gowinowi cytatem z Moliera: „Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”.
Jerzy Bukowski
Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Brak przezorności Gowina, który jest szefem zespołu do spraw konwencji bioetycznej przy premierze, więc powinien szczególnie ostrożnie wypowiadać się w objętej jej działaniami materii, wywołał lawinę oburzenia w wielu środowiskach. Z protestem przeciwko tak piętnowaniu konkubinatów, jak ograniczaniu dostępności metody in vitro dla formalnych związków małżeńskich wystąpili na falach eteru i na łamach prasy liczni przedstawiciele (a zwłaszcza przedstawicielki) lewicy, feministek, homoseksualistów, libertynów ateistów, agnostyków, itp.
Z pryncypialnym potępieniem pośpieszyła natychmiast niezawodna w takich sytuacjach „Gazeta Wyborcza”. Piotr Pacewicz zagrzmiał w komentarzu na pierwszej kolumnie: „Żadne prawo nie stanowi, że jedynie małżeństwom wolno mieć dzieci. Wielu młodych uważa, że miłość nie wymaga żadnego stempla, i Gowinowi nic do tego. (...) Gowin mówi, że to jego prywatne poglądy. Ale kieruje rządowym zespołem, który napotka presję kościoła. Komisja Episkopatu ds. Rodziny uznała, że in vitro to <wyrafinowana aborcja>, a <każde dziecko ma prawo powstać w wyniku miłosnego aktu małżeńskiego jego rodziców>. (...) Gowin lepiej nadaje się do obrony katolickiej etyki seksualnej niż do tworzenia prawa służącego ludziom, zgodnego z prawami człowieka.”
Członek wspomnianego zespołu, profesor Andrzej Zoll, oddzielił dwie sprawy. W wypowiedzi dla „GW” stwierdził, że jest podobnego zdania w sprawie dostępności metody in vitro tylko dla małżeństw, nie podzielił natomiast nazbyt pochopnej i nie popartej poważnymi badania naukowymi opinii posła na temat patologiczności związków nieformalnych, ponieważ „takie uogólnienie może krzywdzić”.
Najostrzej skrytykowały Gowina feministki, określając go mianem katolickiego fundamentalisty, w dodatku łamiącego prawo. Ich zdaniem zdyskredytował się on jako przewodniczący rządowego zespołu i premier Donald Tusk powinien co rychlej odwołać go z pełnionej funkcji.
Dostało mu się też za dość enigmatyczne powoływanie się na wyniki badań, dotyczących patologii w konkubinatach, chociaż warto dokładnie przytoczyć jego wypowiedź: „Ja tu mówię o związkach alkoholików w środowiskach przestępczych”.
Oba zagadnienia, niefrasobliwie wywołane przez Monikę Olejnik na sam koniec audycji, a w mało odpowiedzialny sposób skomentowane przez Gowina, są bardzo poważne, wywołują spore emocje społeczne i nie da się ich trafnie spuentować w krótkim radiowym wywiadzie. Mający doktorat z nauk humanistycznych w zakresie filozofii poseł powinien po prostu bardziej uważać nas to, co mówi, nawet jeśli w jego opinii są to tylko rzucane od niechcenia frazy. Czyhający na każdy, nawet najmniejszy błąd polityka jego wrogowie nie omieszkają bowiem skorzystać z takich prezentów, a tłumaczenie się przezeń, że było to tylko nieprzemyślane rzucenie słów w eter zaowocuje dodatkową krytyką za nieprzywiązywanie należytej wagi do zasadniczych kwestii w publicznej debacie.
Skoro zacząłem od ludowego przysłowia, to zakończę dobrze zapewne znanym Jarosławowi Gowinowi cytatem z Moliera: „Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Ogrzewanie w Nowym Jorku. Polski kontraktor PDP Contracting instaluje i naprawia systemy grzewcze w NY
Rozliczanie podatków na Greenpoincie. Eva Dudus w Business Consulting Corp. w Nowym Jorku
Dentysta na Bay Ridge. Protetyka i leczenie stomatologiczne dzieci i dorosłych. Polski lekarz Aneta Kozyra-Mejia
W polskim sklepie Ranczo Polish Deli na Ozon Park: EBT, zakupy, wysyłka paczek do Polski
Odszkodowanie za wypadek pracownika na budowie w Nowym Jorku. Bezpłatna konsultacja po polsku u adwokat Nicole Brenecki
Nabór wniosków na dofinansowanie przedsięwzięć polonijnych organizowanych przez Polonię w roku 2025
Ks. Kryża: 1000 dni tragedii ludzi na Ukrainie
zobacz wszystkie