Ostatnie lata są coraz gorsze dla polskiego pszczelarstwa. Z różnych powodów ginie wiele rodzin, mniejsze są też tzw. pożytki, czyli ilość miodu znoszonego przez pracowite owady do uli. Każda pasieka jest w tej sytuacji bardzo cenna, a utrzymującym ją ludziom należą się duże uznanie i wszelaka pomoc.
Tymczasem sąd w Suchej Beskidzkiej nakazał Czesławowi Kudzi z Zawoi zlikwidować pasiekę, którą prowadził od 40 lat, ponieważ pszczoły przeszkadzają sąsiadom, mimo że kupując działki i budując domy w pobliżu wiedzieli, iż zajmuje się on ich hodowlą - poinformowało Radio Kraków.
Rolnik nie zgodził się z tym wyrokiem i postanowił złożyć apelację.
- Na całym świecie organizacje zachęcają do ochrony pasiek, a u nas się je zamyka - powiedział rozżalony Kudzia na antenie krakowskiej rozgłośni.
Zlikwidował już 10 uli, aby pokazać chęć zawarcia kompromisu z niezadowolonymi sąsiadami.
Ten wyrok wywołał zrozumiałe oburzenie w środowisku pszczelarskim.
- Nie chcemy, aby ustawiano nas koniecznie na ołtarzu i wielbiono za to, że zajmujemy się pszczołami. Chcemy w spokoju hodować pszczoły, bo służą one wszystkim, nie tylko nam, głównie nie nam. Ich praca związana z produkcją miodu nie stanowi tak ogromnej wartości, jak ta, która wynika z ich zapylania - wyjaśnił w rozmowie z RK prezes Stowarzyszenia Pszczelarzy Krakowskich Przemysław Szeliga.
Dzięki pracy pszczół do budżetu trafia około 5 miliardów złotych rocznie.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE