13 kwietnia obchodziliśmy w Polsce po raz pierwszy Dzień Pamięci Ofiar Katynia, uchwalony w listopadzie ubiegłego roku przez Sejm RP (jako termin przyjęto datę ujawnienia sowieckiej zbrodni przez Niemców w 1943 roku). W wielu miastach odbyły się z tej okazji wzniosłe uroczystości patriotyczne o martyrologicznym wydźwięku, a historycy i publicyści napisali w gazetach, że wreszcie dożyliśmy czasów, kiedy wszyscy dobrze wiedzą, kto i kiedy wymordował ponad 22 tysiące polskich oficerów.
Przyznaję, że zostałem zbity z pantałyku, co raczej rzadko zdarza mi się w kontaktach z mediami. Dziennikarka była zresztą również zaskoczona rezultatami ankiety IPN. Wspólnie wyraziliśmy więc najpierw do mikrofonu nasze bezbrzeżne zdumienie, ale potem to ja musiałem postarać się o sformułowanie diagnozy zastraszającego stanu świadomości historycznej u pokolenia, które dorasta i pobiera nauki w wolnej Polsce, w której nauczyciele i podręczniki jednoznacznie oraz zdecydowanie prezentują prawdę o sowieckiej zbrodni.
Nie było to łatwe zadanie i także teraz, ochłonąwszy już z szoku, wcale nie jestem mądrzejszy niż w chwili udzielania wywiadu. Nie mogę bowiem pojąć, skąd się bierze ten przerażający brak wiedzy. Rozumiem, że nie każdy uczeń musi być pasjonatem historii, a wielu z nich nie uważa na lekcjach tego przedmiotu i w ogóle nie czyta literatury historycznej, ale przecież o zbrodni katyńskiej mówią bardzo często nawet te popularne rozgłośnie radiowe i stacje telewizyjne, których głównymi odbiorcami jest właśnie młodzież. Nawet jeżeli spora część nastolatków programowo nie interesuje się polityką ani historią, nie czytuje poważnych gazet i czasopism, nie wysłuchuje radiowych i telewizyjnych serwisów informacyjnych, to wiedza o potwornym mordzie NKWD, dokonanym w 1940 roku na polskich oficerach, sączy się do ich umysłów niemal zewsząd.
Zastanawiam się więc z trwogą, czy to dorośli popełnili jakieś istotne błędy wychowawczo-pedagogiczne, czy też niepokojąco wysoki odsetek młodzieży szkolnej jest całkowicie odporny na wiedzę historyczną. Faktem jest, że dopiero od kilku miesięcy możemy oglądać pierwszy film fabularny o Katyniu, a zakłamujące najnowsze dzieje Polski seriale w rodzaju "Czterech pancernych i psa", "Stawki większej niż życie" i tym podobnych dzieł komunistycznej propagandy emitowane są kilka razy w roku. Czyżby jednak ukazane tam polsko-sowieckie "braterstwo broni" aż tak mocno przemawiało do młodocianej widowni, że gdy słyszy słowo "Rosjanin", budzą się w niej automatycznie pozytywne, a gdy "Niemiec" - negatywne skojarzenia? I że w efekcie umysły zatrutych tymi sprytnie naładowanymi komunistyczną ideologią serialami oraz filmami nastolatków nie są w stanie przyjąć informacji o Rosjanienie-mordercy?
Nie wiem, jak powinniśmy wybrnąć z tej sytuacji. Z pewnością w sukurs muszą przyjść nauczycielom twórcy, potrafiący trafić do młodzieży takimi środkami artystycznego wyrazu, jakie ona najchętniej przyjmuje. Mamy prawo oczekiwać od nich nakręcenia efektownych, wzorowanych na hollywoodzkich produkcjach filmów i seriali, w sensacyjny sposób pokazujących naszą najnowszą historię. I muszą się na to znaleźć pieniądze z budżetu państwa. Także w programach szkolnych trzeba potraktować okresy II wojny światowej i PRL w mniej sztampowy, a bardziej atrakcyjny sposób, wykorzystując do tego bogate środki audiowizualne, bo mamy początek XXI wieku i pora odłożyć do lamusa niektóre przestarzałe metody nauczania.
Do młodych ludzi należy zawsze podchodzić z życzliwym zrozumieniem ich wrażliwości, współkształtując ją jednocześnie, byle tylko taktownie i adekwatnie do jej możliwości. A można to zrobić, jeśli dorośli umieją wczuć się w jej psychikę. Parę dni temu wicedyrektor Muzeum Armii Krajowej w Krakowie opowiedział mi o swojej wizycie w imponującym nowoczesnością ekspozycji zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie widział, jak bardzo - aż do nieskrywanych łez - wzruszeni byli młodzi zwiedzający, zapoznając się z tragicznym losem swoich rówieśników z walczącej 1944 roku z Niemcami stolicy.
Defilady, przemówienia, uroczyste ceremonie są oczywiście potrzebne, ale raczej dla kombatantów i osób żywo zainteresowanych ojczystą historią. Do młodzieży te formy nie zawsze trafiają i dlatego trzeba nieustannie obmyślać nowe, bo inaczej będziemy się za nią i za siebie wstydzić tak, jak przy okazji opublikowania wyników ankiety na temat stanu jej wiedzy o sowieckiej zbrodni sprzed 68 lat.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE