2 września weszła w życie ustawa o dekomunizacji przestrzeni publicznej, na mocy której samorządy mają rok na usunięcie nazw upamiętniających osoby, organizacje, wydarzenia i daty symbolizujące komunizm lub propagujące go na swoich terenach.
Nie wszyscy prezydenci czy burmistrzowie miast czują się jednak obywatelami niepodległej Polski, w której nie ma miejsca na czczenie zdrajców i zbrodniarzy spod znaków sierpa i młota.
Należy do nich Wojciech Biedroń, który nie chce zastosować się do tej ustawy, a w rządzonym przez niego Słupsku do zmiany patronów kwalifikuje się - jak skrzętnie wyliczyło Radio Gdańsk - 10 ulic: Bruna, Budzyńskiego, Fiedlera, Kozłowskiego, Matuszewskiego, Pestkowskiego, Trusiewicza, Tyszki, Wesołowskiego i Gwardii Ludowej
Jego zdaniem Sejm naruszył niezależność samorządów i nie wyklucza on zaskarżenia ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Powołuje się na stanowisko mieszkańców, którzy nie chcą - jak twierdzi - żadnych zmian i kilka lat temu wypowiedzieli się jasno w tej sprawie.
- Dla mnie, jako prezydenta, ta decyzja jest wiążąca i w najbliższym czasie nie zamierzam podejmować żadnych działań z tym związanych. Kompetencją samorządu jest nadawanie nazw ulic. Myślę, że taka ingerencja w tego typu kompetencje jest bardzo niebezpieczna. Nie chodzi o to, że to jest dekomunizacja czy jakakolwiek inna zmiana. Przede wszystkim to jest ingerencja w uprawnienia samorządu. Przyjdzie inna władza i będzie znowu zmieniać nazwy - powiedział na antenie gdańskiej rozgłośni.
Chwała Biedroniowi za to, że broni niezależności samorządów, szkoda jednak, że nie zauważył zmiany ustrojowej, jaka dokonała się w Polsce w 1989 roku. Jeżeli nie zastosuje się do przepisów ustawy, wyręczy go wojewoda i komunistyczni patroni znikną z ulic Słupska.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE