Już sam fakt pobicia w Giżycku przez trzech wysokich rangą oficerów Wojska Polskiego próbującego przywołać ich do porządku funkcjonariuszy policji i straży miejskiej nosi wszelkie znamiona skandalu. Gdyby w lokalu nocnym awanturowali się młodzi porucznicy i trochę poszarpali z interweniującymi stróżami porządku publicznego, można byłoby uznać to za karygodny, ale tylko wybryk.
Skoro rękoczynów dopuszczają się jednak po pijanemu zastępca dowódcy brygady zmechanizowanej (44-letni pułkownik), dowódca batalionu szwoleżerów w tej jednostce (39-letni podpułkownik) oraz jego zastępca i zarazem szef sztabu (44-letni major), takie wydarzenie musi odbić się szerokim echem nie tylko w armii, ale także w całym społeczeństwie. Nic więc dziwnego, że Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych WP generał broni Mirosław Różański zdecydował o wszczęciu procedury zmierzającej do usunięcia całej trójki z wojska.
Dodatkowy niesmak budzi informacja, że najwyższy rangą spośród nich jest synem generała broni Mieczysława B. - jednego z najbardziej doświadczonych polskich oficerów, mającym za sobą udział w misjach w Syrii, w Saharze Zachodniej oraz w Bośni i Hercegowinie w latach 90. minionego wieku, a także dowodzącego Wielonarodową Dywizją Centrum-Południe w Iraku. Powszechnie lubiany i cieszący się wielkim szacunkiem swoich przełożonych (także z NATO) oraz podwładnych 65-letni generał, który dwa lata temu przeszedł w stan spoczynku, został w marcu ubiegłego roku zatrzymany do kontroli drogowej przez policję. Okazało się, że miał 1,3 promila alkoholu we krwi, stracił prawo jazdy i poddał się dobrowolnej karze.
Jak widać, alkohol nie służy męskiej, zmilitaryzowanej linii rodziny B.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE