Wiem, że narażę się zwolennikom \"politycznego słuszniactwa\" (political corectness), ale nie jestem w stanie wykrzesać współczucia dla Rumuna, który zagłodził się z własnej, nieprzymuszonej woli na śmierć w krakowskim areszcie śledczym. Co więcej, nie rozumiem, dlaczego zrobił się z tego powodu aż taki szum medialny, w którym dominują głosy wzywające do surowego ukarania winnych tego zgonu, a nawet dokonania korzystnych dla osadzonych zmian w polskim systemie penitencjarnym.
Głodówka jest dramatyczną, ale przyjętą w cywilizowanym świecie formą protestu, ale podejmuje się ją zazwyczaj w szczytnym celu i z nadzieją spełnienia zgłoszonych w momencie jej ogłoszenia postulatów. Jeżeli rozpoczyna się ją z zamiarem odebrania sobie życia, traci ona jednak moralne znaczenie.
Zmarły Rumun został oskarżony o zuchwałą kradzież. Policja i prokuratura zgromadziły przeciw niemu niepodważalne dowody, które prawdopodobnie skłoniłyby sąd do wydania wyroku skazującego. Tak naprawdę zaczął więc głodować na znak protestu przeciw temu, że złodzieje stają przed wymiarem sprawiedliwości. Czy można się dziwić, że służba penitencjarna nie potraktowała go poważnie?
Teraz rozgorzała dyskusja na temat sytuacji, w których aresztantów i więźniów należy karmić siłą. Stawiane są zarzuty osobom odpowiedzialnym za bierną postawę. Rozpacza się nad znieczulicą pracowników aresztu śledczego, którzy nie zareagowali we właściwy sposób. A co mieli zrobić? Uznać słuszność argumentów Rumuna i wypuścić go na wolność, czy też złamać regulamin i dożywiać go siłą? Gdyby zmusili go do przyjęcia pokarmu, to nie można wykluczyć, że złożyłby na nich skargę za nieludzkie traktowanie albo też - będąc konsekwentny w dążeniu do celu - powiesiłby się zaraz po takim posiłku na prześcieradle w swojej celi.
Każda śmierć jest tragicznym wydarzeniem, zwłaszcza jeśli ma miejsce w zakładzie zamkniętym. Nie przesadzajmy jednak z szukaniem winnych tam, gdzie ich nie ma.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE