KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   01:53:16 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Pomnik (nie)wdzięczności Ameryce w Warszawie

Waldemar Piasecki, Nowy Jork     30 sierpnia, 2016

Są sprawy, których nie powinno się łatwo zamiatać pod dywan. Do takich należą nasze realacje ze Stanami Zjednoczonymi oraz elementy wartości cywilizacyjnych w jakich staramy się obracać.

Dlatego warto powrócić do tematu, którym niegdysć bulwersował opinię.

Towarzystwo Jana Karskiego dobrze znane z wielu działań upamiętniających swego patrona, m.in. poprzez Nagrody Orła, rozpoczęło w 2009 roku akcję mającą na celu zakończenie skandalu związanego z przywracaniem monumentu dokumentującego związki polsko-amerykańskie, przede wszystkim zaś ogromną pomoc udzieloną nam przez Stany Zjdnoczone po odzyskaniu wolności w 1918 roku. Głównie za sprawą prezydena USA Woodrowa Wilsona, gorącego orędownika powrotu Polski na mapę Europy.

Doceniając  to naród polski wystawił w 1922 roku w swej stolicy przy skwerze przylegającym do Krakowskiego Przedmieścia Pomnika Wdzięczności Ameryce. Sam zaś skwer, nazwano Skwerem Hoovera.

Dlaczego Hoovera?

Tak odpowiadał na pytanie prezes Towarzystwa Jana Karskiego, Kazimierz Pawełek przywołując słowa patrona towarzystwa:

- Profesor Karski przy wielu okazjach opowiadał o Herbercie Hooverze. Uważał go za największego przyjaciela, jakiego Polska miała w elitach amerykańskich, a już na pewno w Białym Domu. Wspominał zaangażowanie Hoovera w odzyskanie niepodległości Polski, a potem jego heroiczna akcję pomocy dla naszego kraju, przede wszystkim dla milionów cierpiących z głodu i epidemii polskich dzieci. Nic dziwnego, że o Hooverze uczono w szkołach piosenek, otrzymał honorowe obywatelstwo Rzeczypospolitej i skwer swego imienia, na którym wystawiono Ameryce pomnik. Podczas swych podrózy do Polski.

Autorem Pomnika Wdzięczności Ameryce był 47-letni wówczas Xawery Dunikowski, który powrócił z Francji i objął profesurę w krakowskiej  ASP. Była to kobieca alegoria Ameryki trzymająca na ramionach dwójkę dzieci, co miało być z kolei nawiązaniem do akcji Hoovera. Odsłonięciu pomnika towarzyszyły tłumy Warszawian, które zapełniły Krakowskie Przedmieście, z którego wyodrębniono Skwer Hoovera. Wkrótce stał sie ulubionym miejscem spacerowym.

Polski dowód wdzięczności Ameryce. Wykonany był z byle jakiego materiału. Niedość że piaskowca, to jeszcze słabego gatunku. Dunikowski chciał sprowadzać włoski marmur, ale presja czasu i polityki na szybki efekt artystyczny okazały się silniejsze. Pomnikowej Ameryce szybko wietrzała kamienna uroda kobieca.

Przemieniała się w bezkształtne monstrum. Warszawa zaczęła stroić sobie żarty z pomnika i „wdzięczności” jaką miał wyrażać. W 1930 roku, by nie potęgować wrażenie kompromitacji, rozebrano go pozostawiając jedynie fontannę na środku której stał.

W związku ze skandalem, jakim było zniknięcie pomnika, miał on zostać odtworzony i wrócić na swoje miejsce. Jednak żaden z planowanych terminów (m.in. 1932, 1925, 1938) nie został dotrzymany. Przebywający w Warszawie w 1946 roku Hebert Hoover mógł jedynie pooglądać sobie miejsce po pomniku i sfotografować w tym miejscu...

Afera w Warszawie ciągnąca się od lat... Dr Maciej Siekierski, dyrektor Zbiorów Europejskich Instytutu Hoovera walczy od lat od odtworzenie Pomnika Wdzięczności Ameryce na Skwerze Hoovera w Warszawie. Foto: Instytut Hoovera

- Mamy tę fotografię w naszych archiwaliach - mówi dykrektor Zbiorów Europejskich Instytutu Hoovera dr. Maciej Siekierski - Ilekroć ją oglądam czuję wstyd, że Polska nie potrafiła zdobyć się na przywrócenie pomnika. Rozumiem, że za PRL’u to było niemożliwe politycznie, ale przecież od 1989 roku jest podobno nowa Polska pozostające w strategicznym sojuszu z Ameryką...

Dyrektor Siekierski w 1992 roku, w 7. rocznicę odsłonięcia pomnika i nadania imienia Skwerowi Hoovera doprowadził do ustawienia w tym miejscu pamiątkowego kamienia ze stosowną inskrypcją. Miejsce to odwiedzał podczas swych pobytów w Warszawie także Jan Karski.

W 2004 roku kwiaty składał tu, w towarzystwie ambasadora USA Victora Ashe’a, prezydencki wnuk Herbert Hoover III. Wyraził wtedy nadzieję, że może dożyje czasu, gdy pomnik, który mógł podziwiać jego wielki dziadek, i któremu przywrócenie monumentu władze polskie parokrotnie obiecywały, zostanie odtworzony. Niestety nie dożył.

Zdjęcie: Herbert Hoover. Foto: Wikipedia

Dr. Siekierski dodaje:

- Jana Karskiego łączyła z Herbertem Hooverem specjalna więź. Nie tylko podziwiał bohaterskiego emisariusza Polski Podziemnej, ale po wojnie powierzył mu specjalne zadanie. Z upoważnienia Hoovera, Karski jeździl po świecie i przejmował dla Instytutu archiwa placówek dyplomatycznych krajów europejskich, które zostały wtrącone w sowiecką dominację. Były to przede wszystkim zasoby ambasad i konsulatów polskich, ale także czechosłowackich, litewskich, łotewskich, estońskich itd. Karski ratował historię, która mogła w tamtym czasie przetrwać tylko w takiej placówce jak Instytut Hoovera, założony przez jego fundatora w 1919 roku, a który jest dziś największą prywatną placówką historyczną na świecie.

Jan Karski kilkakrotnie apelował od odtworzenie monumentu. Groch o ścianę. Znaleziono natomiast sposoby na ulokowanie w Warszawie... kopii paryskiego pomnika Charlesa De Gaulle’a i kopii waszyngtońskiego pomnika Tadeusza Kościuszki.    Sprawa  kuriozalna.

Żeby jakoś ratowac polską przyzwoitość w relacjach z Ameryką, sześć lat temu wyłonił się spontanicznie Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika. Zaapelował on do prezydenta Warszawy o podjęcie kroków w celu odtworzenia monumentu.

Po paru miesiącach, Hanna Gronkiewicz-Waltz odpowiedziała, że nie widzi takiej możliwości w związku z  „dużym nasyceniem tej okolicy innymi pomnikami”. Miała na myśli figurę Matki Boskiej Pasławskiej i pomnik Adama Mickiewicza.
Tyle tylko, że stoją one tam od XVII i XIX wieku i z Pomnikiem Wdzieczności, kiedy tam był, komponowały się dobrze. Pani prezydent dodaje, że może kiedyś taki pomnik powstanie, ale z dala od centrum, na przykład w... Parku Skaryszewskim i po rozpisaniu... nowego konkursu na zupełnie nowy monument  "o nowym kształcie i nasycony nowymi treściami".

Towarzystwo Jana Karskiego postanowiło działać. Do ówczesnych marszałków Sejmu i Senatu RP Bronisława Komorowskiego i Bogdana Borusewicza został skierowany apel, aby w końcu położyć kres kompromitacji pomnikowej. Bez skutku.

Przez pewien czas tliła się iskra nadziei, że może taki pomnik mógłby na nowo zostać odsłoniety przy okazji wizyty w Polsce prezydenta USA. Niestety szans wówczas na to nie było.

Nieobecność tego pomnika nie znajduje jakiegokolwiek uzasadnienia, a dla wizerunku polskiej wdzięczności okazywanej  Ameryce jest po prostu rujnująca. Chyba, że uznamy udział Stanów Zjednoczonych w odzyskaniu niepodległości w 1918 roku za marginalny, a akcję Herberta Hoovera pomocy Polsce wkrótce potem za błachą. A te właśnie akty przyjaźni, solidarności i przyjaźni z Ameryki z Polską pomnik upamiętniał. Są natomiast w stolicy pomniki eksponujące wdzięczność Armii Czerwonej za to co dla nas zrobiła w 1945 roku.

Dodać należy, że pełna dokumentacja pomnika, a nawet jego model zachowały się i są do dziś magazynowane. Potrzeba tylko dobrej woli i poczucia przyzwoitości.

Kierując do Stanów Zjednoczonych liczne oczekiwania, choćby w sprawie tarczy antyrakietowej i obecności amerykańskich wojsk w Polsce, czy zniesienia wiz, warto być może uważnie spojrzeć we własne lustro.

W 2018 roku minie sto lat, od kiedy przy ogromnym udziale Stanów Zjednoczonych, Polska odzyskała niepodległość. Może jest to dobry motyw na zakończenie pomnikowego skandalu z udziałem władz miasta stołecznego Warszawy. Zdolnych  jednak - jak się okazuje - do robienia reprywatyzacyjnych „upominków” w centrum miasta za 160 mlionów nie brakuje.

Barack Obama nie miał najmniejszych szans, aby Pomnik Wdzięczności Ameryce w Warszawie zobaczyć. Już nie zobaczy. Może uda się to jego następcy.

Waldemar Piasecki, Nowy Jork