Mają to, na co sobie zasłużyli i dobrze im tak. Oto pierwszy komentarz, jaki nasuwa mi się w związku z rozpadem koalicji Lewica i Demokraci, a mówiąc wprost: z wyrzuceniem z niej Partii Demokratycznej demokraci.pl przez rozdające karty kierownictwo Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Z kompromisami już tak zazwyczaj bywa, że albo prowadzą obie strony do sukcesu, albo oznaczają dla nich kompromitację dla jednej z nich bądź nawet obu. Na wejściu w skład LiD z pewnością bardziej stracili w oczach opinii publicznej "konstruktywni opozycjoniści", ponieważ nie tylko zszargali swoje zasłużone w walce z komunizmem nazwiska (Frasyniuk, Mazowiecki, Geremek, Onyszkiewicz, Edelman, Lis, Wielowieyski), ale także wykazali się daleko posuniętą naiwnością w politycznej grze. Posłużyli bowiem spryciarzom z SLD do uwiarygodnienia postkomunistycznej formacji, cynicznie wyciągającej rękę w ich kierunku, ale bynajmniej nie po to, by uczciwie budować z nimi wspólne ugrupowanie, lecz wyłącznie w celu dodania sobie powagi i splendoru dzięki pozyskaniu szacownych ozdobników, jakimi stali się wymienieni członkowie PD oraz wielu innych.
"Historyczny kompromis" był od samego początku oparty na fałszu i zakłamaniu. Spadkobiercy PZPR udawali, że przekształcają się w nowoczesną, odrzucającą błędy przeszłości lewicę o europejskim stylu działania, dawni opozycjoniści deklarowali z kolei głęboką wiarę w autentyczność takiej przemiany. Piękne uśmiechy, gesty przyjaźni, malownicze zdjęcia, żmudne poszukiwanie identycznych wartości o lewicowym podłożu, mających budować horyzont wspólnej politycznej aktywności były tylko maskami, zza których co pewien czas wyzierały na zmianę obrzydliwa gęba ubijającego świetny interes postkomunisty i wykrzywiona w nienaturalnym grymasie twarz robiącego dobrą minę do złej gry demokraty pl.
Teraz, kiedy te maski ostatecznie opadły, rechoczące mordy politycznych patronów młodzieńców z SLD bezceremonialnie wysuną się znowu na pierwszy plan, a pełne wstydu oblicza oszukanych liberałów z PD znikną na jakiś czas z politycznej sceny. Wśród postkomunistów zatriumfują ci, którzy zawsze sprzeciwiali się wszelkim koalicjom z ugrupowaniami o innym rodowodzie ideowym (głoszona przez nich konsekwentnie teza brzmi: żadnego otwarcia na prawo), w gronie demokratów.pl zapanują zaś konsternacja i zamęt.
A ponieważ ci ostatni są w zdecydowanej większości ludźmi świetnie wykształconymi i znającymi na wyrywki rodzimą literaturę (ceniącymi zwłaszcza tę przeciwstawiającą się nienawistnym im bogoojczyźnianym treściom, utożsamianym przez nich z klerykalizmem, obskurantyzmem, szowinizmem i nacjonalizmem), więc szybko zrozumieją, że do ich postawy oraz obecnej sytuacji znakomicie pasuje taka oto parafraza końcówki "Ferdydurke" uwielbianego przez nich Witolda Gombrowicza: "Koniec i bomba, a kto się brata z komunistami ten trąba". Pozostaje im teraz tylko jedno logiczne wyjście, wskazane przez tegoż autora: uciekać ze wstydu do jakiejś mysiej dziury "z gębą w rękach".
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE