Aby uzasadnić potrzebę istnienia swoich miejsc pracy i udowodnić własną przydatność na nich, urzędnicy gotowi są wymyślić każdy absurd. Dobrze, jeśli przełożeni w porę zabronią im propagowania pomysłów, których nie powstydziliby się brytyjscy komicy z \"Latającego cyrku Monty Pythona\". Gorzej, gdy projekty te zostają pośpiesznie wdrożone, bez uprzedniego zasięgnięcia opinii o nich trzeźwo myślących specjalistów w danej dziedzinie.
Ta niestandardowa kampania promocyjna, nazwana roboczo "Uszy na Małopolskę", zaraz po upublicznieniu jej założeń wzbudziła liczne głosy protestu, m.in. wśród radnych sejmiku wojewódzkiego, odpowiadających za wizerunek swojego regionu. Wątpią oni, żeby emitowane przez "uchofony" dźwięki miały skojarzyć się ich słuchaczom akurat z Małopolską. Zastanawiają się również, jak adekwatnie przedstawić w takiej konwencji łąkę, noc, czy halę podczas wypasu owiec. Zwracają też uwagę projektodawcom, że o ile melodia hejnału mariackiego jest swoistym, niepowtarzalnym znakiem firmowym Krakowa, o tyle odłgos jadącego tramwaju kojarzy się z każdym miastem, dysponującym takim środkiem komunikacji.
Nie wiadomo jeszcze, jak droga będzie kampania, której główne założenia wstępnie zatwierdził już zarząd województwa. Wielu samorządowców oraz specjalistów od marketingu i public relations uważa jednak, że Małopolska może się w ten sposób raczej poważnie skompromitować niż skutecznie wypromować w Europie. Pomijając już kwestię niemałych kosztów, pytają autorów, czy oni sami byliby zadowoleni, gdyby to pod ich oknami ustawić urządzenia, emitujące przez 24 godziny na dobę te same, głośne dźwięki.
Sprawa stanie zapewne wkrótce na forum sejmiku. Najlepiej byłoby, gdyby pomysłodawcy zaprezentowali radnym w trakcie obrad działanie takiego "uchofona". Inaczej dyskusja pozostanie w sferze czystej teorii, co grozi - w przypadku zatwierdzenia kampanii "Uszy na Małopolskę" bez jej praktycznego sprawdzianu - fatalnymi następstwami propagandowymi dla Krakowa i całego regionu, jeśli hałaśliwa kakofonia dźwięków ściągnie na siebie gromy mieszkańców stolicy Belgii i pracujących tam urzędników Unii Europejskiej z wielu krajów. Zamiast budzącej sympatię reklamy możemy zafundować sobie w ten sposób odstręczającą antyreklamę.
Zauważył i zanotował
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE