No wreszcie! Znani z zamiłowania do przestrzegania ustalonych przez władze zasad porządku społecznego oraz wszystkich - choćby i najbardziej absurdalnych - przepisów prawa krakowianie mogą już legalnie malować pisanki.
Prezydent podwawelskiego grodu profesor Jacek Majchrowski postanowił bowiem tuż przed tegorocznymi świętami Wielkanocnymi uchylić dekret "o zakazie trwonienia jaj", wydany jeszcze za czasów zaboru austriackiego, bo 3 kwietnia 1915 roku, przez ówczesną Radę Miasta (także tuż przed Wielką Nocą Zmartwychwstania Pańskiego) w związku z wojenną klęską głodu.
Na jego mocy nie wolno było - pod groźbą kary dwóch tygodni aresztu lub grzywny w wysokości stu złotych reńskich (równowartość 10 tysięcy najtańszych bułek, tzw. wodnych) - przekształcać deficytowych kurzych jaj na świąteczne pisanki. Jeśli komuś na nich zbywało, powinien wysyłać je walczącym na froncie żołnierzom cesarsko-królewskiej armii, ze szczególnym uwzględnieniem służących w niej Polaków (oczywiście jeśli walki toczyły się w miarę blisko miasta, z uwagi na szybkie psucie się tego produktu) Ten dekret nigdy nie został formalnie uchylony, na co zwracali uwagę kolejnym włodarzom Krakowa znawcy historii i tradycji dawnej stolicy Rzeczypospolitej. Z punktu widzenia prawa każdy, kto malował pisankę, był więc narażony na odpowiedzialność karną. Ponieważ prof. Majchrowski jest z wykształcenia prawnikiem, a z zamiłowania historykiem (w dodatku specjalistą od czasów I wojny światowej i II Rzeczypospolitej), litościwie postanowił uchylić ów dekret.
W wydanym 19 marca br. reskrypcie oznajmił, że ponieważ od 1915 roku sytuacja miasta i zaopatrzenia jego mieszkańców w żywność uległy znaczącej poprawie, w pełni uzasadniony w momencie swego powstania dekret nie ma już dzisiaj sensu. Majchrowski uspokoił też wszystkich krakowian, którzy przez 93 lata łamali (niemal w 100 procentach nieświadomie, ale przecież nieznajomość prawa nie zwalnia nikogo od odpowiedzialności za jego przekraczanie) samorządowy przepis, że popełnione przez nich, a zabronione do tej pory czyny nie będą ścigane, ani tym bardziej karane.
Prezydent zalecił natomiast mieszkańcom podwawelskiego grodu dużą ostrożność podczas skomplikowanego procesu barwienia pisanek oraz oszczędność (tę mają oni jednak w genach), bowiem jajka są w tym roku dosyć drogie, a poza tym nie godzi się - ze względów religijnych i moralnych - marnotrawić żywności.
Okazuje się, że dekret "o zakazie trwonienia jaj" nie jest jedynym dokumentem tego typu z głębi ojczystych dziejów, którego nikt upoważniony wcześniej nie uchylił. Dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa Michał Niezabitowski przypomniał w wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej" dwa z nich: w 1567 roku król Zygmunt August zabronił wypuszczać świnie na ulice stołecznego jeszcze wówczas miasta, a w latach 20. minionego wieku radni miejscy zakazali używania klaksonów samochodowych w Alejach Trzech Wieszczów, by nie płoszyć koni.
Zdaniem Niezabitowskiego warto może, aby prezydent Majchrowski rozważył uchylenie tego drugiego dekretu, bo pierwszy wcale nie jest ani przestarzały, ani bezsensowny.
Jerzy Bukowski
Na jego mocy nie wolno było - pod groźbą kary dwóch tygodni aresztu lub grzywny w wysokości stu złotych reńskich (równowartość 10 tysięcy najtańszych bułek, tzw. wodnych) - przekształcać deficytowych kurzych jaj na świąteczne pisanki. Jeśli komuś na nich zbywało, powinien wysyłać je walczącym na froncie żołnierzom cesarsko-królewskiej armii, ze szczególnym uwzględnieniem służących w niej Polaków (oczywiście jeśli walki toczyły się w miarę blisko miasta, z uwagi na szybkie psucie się tego produktu) Ten dekret nigdy nie został formalnie uchylony, na co zwracali uwagę kolejnym włodarzom Krakowa znawcy historii i tradycji dawnej stolicy Rzeczypospolitej. Z punktu widzenia prawa każdy, kto malował pisankę, był więc narażony na odpowiedzialność karną. Ponieważ prof. Majchrowski jest z wykształcenia prawnikiem, a z zamiłowania historykiem (w dodatku specjalistą od czasów I wojny światowej i II Rzeczypospolitej), litościwie postanowił uchylić ów dekret.
W wydanym 19 marca br. reskrypcie oznajmił, że ponieważ od 1915 roku sytuacja miasta i zaopatrzenia jego mieszkańców w żywność uległy znaczącej poprawie, w pełni uzasadniony w momencie swego powstania dekret nie ma już dzisiaj sensu. Majchrowski uspokoił też wszystkich krakowian, którzy przez 93 lata łamali (niemal w 100 procentach nieświadomie, ale przecież nieznajomość prawa nie zwalnia nikogo od odpowiedzialności za jego przekraczanie) samorządowy przepis, że popełnione przez nich, a zabronione do tej pory czyny nie będą ścigane, ani tym bardziej karane.
Prezydent zalecił natomiast mieszkańcom podwawelskiego grodu dużą ostrożność podczas skomplikowanego procesu barwienia pisanek oraz oszczędność (tę mają oni jednak w genach), bowiem jajka są w tym roku dosyć drogie, a poza tym nie godzi się - ze względów religijnych i moralnych - marnotrawić żywności.
Okazuje się, że dekret "o zakazie trwonienia jaj" nie jest jedynym dokumentem tego typu z głębi ojczystych dziejów, którego nikt upoważniony wcześniej nie uchylił. Dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa Michał Niezabitowski przypomniał w wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej" dwa z nich: w 1567 roku król Zygmunt August zabronił wypuszczać świnie na ulice stołecznego jeszcze wówczas miasta, a w latach 20. minionego wieku radni miejscy zakazali używania klaksonów samochodowych w Alejach Trzech Wieszczów, by nie płoszyć koni.
Zdaniem Niezabitowskiego warto może, aby prezydent Majchrowski rozważył uchylenie tego drugiego dekretu, bo pierwszy wcale nie jest ani przestarzały, ani bezsensowny.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Polski adwokat na Staten Island. Beata Gadek na sprawy imigracyjne i nieruchomościowe w Nowym Jorku
Polski dentysta, protetyk w Nowym Jorku. Bożena Piekarz-Lesiczka, DDS na Greenpoincie
Propozycja na filmowy małżeński wieczór
Polska agencja na sprawy imigracyjne i proste rozwody w Nowym Jorku. Divorce and Immigration Services na Greenpoincie
Dom pogrzebowy na Greenpoincie. Sparrow-A Contemporary Funeral Home Inc. przy kościele St. Stanislaus Kostka w Nowym Jorku
Polski internista w Nowym Jorku. Danuta Kurstein wykonuje badania imigracyjne w Yonkers i na Greenpoincie
Pomoc dzieciom w odniesieniu sukcesu w amerykańskiej szkole. Angielski jako drugi język
zobacz wszystkie