Sądząc z ogłoszeń, jakie ukazują się w rubrykach prasowych oraz w portalach internetowych, zawierających oferty usług towarzyskich (niekiedy wprost nazywanych seksualnymi), najbardziej poszukiwanymi przez mężczyzn partnerkami płatnych uciech erotycznych są w Polsce studentki.
Okazuje się bowiem, że większość z tych ogłoszeń zamieszczają dziewczyny, które swoje studia zakończyły na poziomie szkoły średniej, często nawet bez zdanej matury. Wcale się z tym nie kryją - stąd moja wiedza. Również właściciele agencji towarzyskich (jak wdzięcznie nazywa się w Polsce domy publiczne) uważają, że jeśli zareklamują swoje pracowniczki jako rzekome studentki, zrobią znakomity interes.
Owszem, zdarzają się w tej branży panienki zdobywające wyższe wykształcenie w państwowych i prywatnych uczelniach, ale jest to prawdziwa rzadkość. Można na nie natrafić, wertując ogłoszenia w specyficznych portalach, jak np. gumtree.pl, które oferują mnóstwo różnorakich usług, umożliwiając także swym użytkownikom nawiązywanie kontaktów erotycznych. Właśnie tam można znaleźć propozycje autentycznych studentek, chociaż nie są to typowe ogłoszenia towarzyskie.
Zastanawiam się, dlaczego reprezentantki najstarszego zawodu świata uważają, że przedstawianie się w tej właśnie roli zapewni im większy napływ klientów. Czyżby sądziły, że przeciętny Polak, korzystający z ich usług marzy głównie o tym, aby w trakcie seksualnej konsumpcji podyskutować o postmodernizmie w filozofii i w sztuce lub roztrząsać ważkie problemy z zakresu algebry liniowej?
Gdyby naprawdę tak było, to ogólne określenie się jako studentka nie wyczerpywałoby jeszcze męskiej ciekawości. W ogłoszeniach powinny znajdować się uszczegółowienia, np.: "zniżka za pomoc w napisaniu pracy semestralnej z podstaw teorii państwa i prawa", czy "gwarancja dogłębnego omówienia najnowszych osiągnięć w zakresie fizyki ciała stałego tuż przed orgazmem". Wtedy klient mógłby wybierać nie tylko w typach urody (szczupła szatynka, pulchna blondyna, ruda tygrysica z jędrnym biustem), ale także w dziedzinach wiedzy, w których specjalizują się ich nosicielki.
Korzystający z tego typu usług mężczyźni mają różne gusta i upodobania. Nie można więc wykluczyć, że jeden chciałby w kluczowym momencie porozmawiać na temat ostatnich odkryć polskich archeologów na egipskim płaskowzgórzu Sakkary, drugi oczekiwałby recytacji wierszy Heinego w oryginale, a jeszcze inny rysowałby (tylko czym?) na pościeli skomplikowane wzory matematyczne. Popyt określa podaż i klient nasz pan - te dwie zasady handlowe nie zestarzały się nic a nic, dodać można zaś do nich jeszcze dobrze zapamiętaną przez wielu Polaków marksistowską regułę: każdemu według potrzeb.
Oferty roznamiętnionych nie tylko cieleśnie, ale także naukowo studentek zdecydowanie odrzucaliby jedynie ci klienci, dla których ideał kobiety, zamawianej do łóżkowych igraszek zawiera się w słynnym ogłoszeniu, zamieszczonym przed wieloma latami w "Życiu Warszawy": "Ada - dużo robi, mało gada."
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE