Co pewien czas, ostatnio niestety coraz częściej, Kraków jest paraliżowany na zmianę przez biegaczy-maratończyków, rowerzystów, rolkarzy, którzy urządzają swoje zawody w centrum miasta, blokując je na wiele godzin. Tak było w miniony weekend, kiedy odbyło się kilka tego typu imprez z niedzielną kulminacją w postaci maratonu, który kompletnie sparaliżował ruch w podwawelskim grodzie.
Spora część krakowian jest niezadowolona z takich imprez i wini za nie władze samorządowe. W mediach sugerują, aby takie zwody sportowe odbywały się tam, gdzie nikomu nie wadzą, np. wokół Błoń lub na wiślanych bulwarach.
Wsparła ich radna, była wiceprzewodnicząca Rady Miasta Krakowa doktor Małgorzata Jantos (dawniej Platforma Obywatelska, od niedawna Nowoczesna), wyrażając swoją dezaprobatę na antenie lokalnej rozgłośni i na blogu, gdzie napisała:
Maratony, przejazdy przez miasto kolarzy, wielkie wydarzenia (bardzo głośne) na Rynku dezorganizują życie mieszkańców. Miasto staje się coraz trudniejsze do zwykłej egzystencji dla mieszkańców. Rozumiem i pochwalam bardzo wiele wydarzeń, podnoszących atrakcyjność Krakowa, ale przecież musimy tutaj żyć. Nie rozumiem także mody narzuconej nam przez innych. Jeśli paraliżuje się na dzień, dwa dni Nowy Jork, Madryt, Londyn, Paryż - aby oddać je w ręce (a raczej nogom) biegaczy - to dlaczego to ma także wydarzać się w Krakowie? Czy to jest wyznacznik światowości miasta? I nie chodzi o to czy ktoś biega, czy nie. Chodzi o bezpieczeństwo mieszkańców. Ciekawi mnie, czy są statystyki mówiące o tym, ile osób zmarło, ponieważ do nich nie dotarła karetka pogotowia? Pytam, dlaczego maratony nie odbywają się poza miastami (gdzie byłoby bezpieczniej dla wszystkich). I na koniec dzisiejszej refleksji kolejne pytanie: dlaczego musimy ściągać do siebie wszelkie rzeczy, które ktoś wymyślił? A może bądźmy samodzielni. Może już pora w Krakowie zadać istotne pytanie: jak żyć, aby to miasto nie straciło walorów nie tylko dla turystów, ale stało się miastem przyjaznym także dla jego mieszkańców.
W pełni popieram opinię dr Jantos. Jest już chyba najwyższy czas, aby prezydent miasta profesor Jacek Majchrowski uważnie wsłuchał się w ten i w mnóstwo podobnych głosów krytykujących nadmierne rozpasanie sportowe skutecznie paraliżujące
Kraków na wiele godzin. Rozumiem, że może się to zdarzyć raz, góra dwa razy w roku, ale nie co kilka tygodni.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE