Jako lojalnego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej kompletnie nie interesuje mnie, ilu harcerzy, dziennikarzy, ekonomistów, filozofów, kucharzy piekarzy, czy hydraulików zatrudniają polskie tajne służby. Nie chcę też wiedzieć, kto ich szkoli, kiedy, gdzie, przez ile tygodni. Jest to wewnętrzna sprawa odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju instytucji, która powinna być objęta klauzulą najwyższej tajności.
Cały świat otrzymuje w ten sposób jasny i wyraźny komunikat: polski kontrwywiad wojskowy jest w bardzo złym stanie, może nawet w rozsypce. Czy można sobie wyobrazić lepszy prezent dla podobnych służb w innych państwach, zwłaszcza niezbyt nam życzliwych? To żenujące roztrząsanie problemów z dziedziny, której istotnymi cechami są daleko posunięta dyskrecja i poufność wystawia fatalne świadectwo naszemu krajowi.
Kiedy codziennie czytam w gazetach sążniste artykuły na temat dramatycznej kondycji kontrwywiadu wojskowego Rzeczypospolitej (do jakiej doprowadził go rzekomo Antoni Macierewicz), zastanawiam się, jaki byłby los Armii Krajowej, gdyby w wydawanych przez nią podziemnych pismach toczyły się podobne dyskusje o problemach jej tajnych służb.
Czy można sobie w ogóle wyobrazić taką sytuację w okresie II wojny światowej i w późniejszych latach zbrojnej walki z komunistyczną władzą? - pytali mnie ostatnio poważnie zatroskani skandalicznymi przeciekami kombatanci AK. I natychmiast odpowiadali (nie kryjąc dumy), że nie, ponieważ współtworzone przez nich Polskie Państwo Podziemne i jego siły zbrojne były solidnymi instytucjami, umiejącymi zadbać o to, aby ich największe tajemnice nigdy nie ujrzały światła dziennego.
Teraz nie jesteśmy wprawdzie w stanie wojny z nikim, ale nasi żołnierze pełnią kilka odpowiedzialnych misji (bynajmniej nie pokojowych) w najbardziej zapalnych punktach globu, np. w Iraku i w Afganistanie. Ujawniając problemy służb, mających zapewnić im prawidłowe i możliwie najbezpieczniejsze funkcjonowanie, znakomicie ułatwiamy zadanie tym, którzy dybią na ich życie.
Niefrasobliwość i beztroska chcących zabłysnąć przed rodakami posiadaniem supertajnych informacji polityków oraz polujących na sensacje dziennikarzy może doprowadzić do niejednej tragedii. Czy ktoś z nich zdaje sobie jednak z tego sprawę i poczuwa się do odpowiedzialności za to, co robi i za możliwe konsekwencje swego skandalicznego postępowania? Obawiam się, że nie i dlatego starzy żołnierze AK ze smutkiem odmawiają przeciekającej w najczulszych miejscach Rzeczypospolitej miana poważnego państwa.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE