Podjęcie tej decyzji nie jest łatwe dla żadnego rządu, ponieważ zaraz stawiane są mu zarzuty, że myśli o własnej wygodzie, goni za luksusem, przedkłada swoje potrzeby ponad dobro społeczne.
O co chodzi? O zakup nowych samolotów dla najważniejszych osób w państwie. Zdecydowała się na to obecna ekipa rządowa. Jak poinformowała „Gazeta Prawna”, jeszcze w tym roku ogłoszony zostanie przetarg na małe i średnie statki powietrzne dla najważniejszych osób w państwie.
„- Średnie powinny wejść do użycia w ciągu trzech lat, małe znacznie szybciej. Jeśli chodzi o małe, prawdopodobnie wciąż będziemy chcieli kupić używane. We wstrzymanym postępowaniu proponowane samoloty miały być nie starsze niż 10 lat, a całkowity nalot mniejszy niż 3,5 tys. godzin. Wtedy zakładano, że samoloty będą w stanie przelecieć przez Atlantyk. Tymczasem teraz te mniejsze mają nam służyć tylko do podróżowania po Polsce i bliskiej Europie. Do dalszych podróży mają służyć dwie maszyny średniej wielkości. Choć będą to dwa oddzielne postępowania, to chcemy je ogłosić w tym samym czasie” - powiedział gazecie wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki.
Takich samolotów używają kancelarie Prezydenta i Sejmu oraz Ministerstwo Obrony Narodowej.
„Obecnie polskie VIP-y latają wyczarterowanymi od LOT embraerami 175. Umowa na dzierżawę dwóch maszyn tego typu została zawarta na lata 2014-2017, a jej wartość przekracza 140 mln zł. Wcześniej podobna umowa obowiązywała w latach 2010-2013. Chęć zakupu dwóch średnich samolotów to w pewnym sensie powrót do sytuacji sprzed kilku lat, do czasów, gdy polskie VIP-y latały jakiem-40 oraz <tutkami>, czyli samolotami Tu-154, z których jeden się rozbił w 2010 r. pod Smoleńskiem. Na krótszych dystansach, głównie na lotach krajowych, wykorzystywano też bryzy. Teraz koncepcja ma być taka sama, tylko maszyny nowsze. Trzecim filarem ma być duży samolot. Z tym że tu już nie będzie mowy o kupnie, a raczej o możliwości czarteru dwa, trzy razy do roku np. dreamlinera od LOT. Ten samolot miałby być wykorzystywany m.in. przez prezydenta czy premiera w misjach gospodarczych do państw najodleglejszych, jak Australia czy Chiny” - czytamy w „Gazecie Prawnej”.
Dobrze, że rząd Beaty Szydło podjął tę ważną decyzję niedługo po rozpoczęciu urzędowania, ponieważ im bliżej wyborów, tym większe jest ryzyko narażenia się na krytykę społeczną.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE