Każdy polityk, nawet cieszący się ogromnym kredytem społecznego zaufania oraz powszechnie lubiany przez media musi mieć się jednak na baczności przed dziennikarzami i uważać na to, co mówi w ich obecności. Powinien wystrzegać się powiedzenia o choćby jedno słowo za dużo, a już zwłaszcza jeśli ma ono być wyrazem krytyki pod adresem tych mediów, za którymi z jakichś względów nie przepada bądź uważa je za działające w imieniu interesów sprzecznych z racją stanu jego państwa.
Jednym z takich polityków, który powinien być wręcz przesadnie ostrożny w kontaktach z dziennikarzami jest Jarosław Kaczyński. Wiele razy przekonał się już bowiem, jak chętnie spora część z nich atakuje go i prowokuje do wypowiedzi, z których musi się później gęsto tłumaczyć, najczęściej emocjami, które go poniosły (czasami zresztą w pełni psychologicznie uzasadnionymi, ale doświadczonemu politykowi nie przystoi im przecież ulegać).
Niestety, były premier jest w tej materii niereformowalny. Wyraźnie widać, że nadal źle czuje się w obecności mediów, których większość uważa - całkiem zresztą słusznie - za nieprzychylne sobie, a nawet jawnie wrogie. W ferworze dyskusji zapomina jednak, jak łatwo mogą go one sprytnie podejść i skompromitować.
Dziennikarze nie muszą się nawet specjalnie wysilać, bo prezes Prawa i Sprawiedliwości często sam daje im do rąk znakomity prezent. Szczególnie lubuje się on w wypominaniu niektórym - jednoznacznie nieżyczliwym mu - rozgłośniom radiowym, stacjom telewizyjnym i gazetom obecności w nich niepolskiego kapitału, a co za tym idzie służenia interesom obcym racji stanu Rzeczypospolitej.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że ma on rację z ekonomicznego, ale już niekoniecznie z politycznego punktu widzenia. Wyciąganie tego zarzutu na konferencji prasowej w chwili, kiedy reprezentant takiego właśnie medium zadaje mu niewygodne pytanie, jest jednak wbrew elementarnym zasadom public relations i odnosi odwrotny do zamierzonego skutek. Dziennikarska solidarność powoduje bowiem natychmiastowe zwarcie szyków zdecydowanej większości mediów przeciw niemu, co przekłada się na utratę kilku kolejnych punktów w sondażach.
Kaczyński wydaje się nie zdawać sobie sprawy z kłopotów, jakie ściąga swym nierozważnym postępowaniem na swoje ugrupowanie. Co gorsze, nie przyjmuje do wiadomości żadnej krytyki i systematycznie brnie w kolejne w kłopoty, nakręcając w ten sposób spiralę zupełnie niepotrzebnych emocji, a także stwarzając zbędne problemy tam, gdzie w ogóle nie powinny one powstawać.
Wojny z mediami nie wygra bowiem żaden polityk, a już na pewno nie taki, który od dawna ma je niemal wszystkie przeciw sobie.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE