Prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej usiłują rozwiązać jedną z największych tajemnic z naszej najnowszej historii: co stało się z rzeczami wydobytymi z katyńskich dołów śmierci w 1943 roku i przewiezionymi przez Niemców do Krakowa?
„- To miała być skrzynia zbudowana w pracowni blacharskiej na ul. Poselskiej w Krakowie. Teść Jana Sentka widział, w którym miejscu została zakopana. Z jego relacji wynika, że w skrzyni powinny się znajdować przedmioty skradzione z wystawy zorganizowanej przez Niemców tuż po ekshumacjach w budynku przy ul. Grzegórzeckiej w Krakowie” - powiedział
„Rzeczpospolitej" znany krakowski działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL i współtwórca powstałego w 1978 roku Instytutu Katyńskiego Adam Macedoński.
Jego zdaniem w skrzyni mogą być rzeczy osobiste ofiar zbrodni, np. obrączki, cygarniczki, a także dokumenty: legitymacje wojskowe lub ubezpieczeniowe. Relację nieżyjącego już dziś profesora Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie Jana Sentka nagrał w 1991 roku. Wynika z niej, że skrzynia została ukryta przed wkroczeniem wojsk sowieckich do Krakowa.
„- Kilka miesięcy po nagraniu tej relacji staraliśmy się sprawdzić tę informację. Do poszukiwania skrzyni wykorzystaliśmy georadar, ale był on w stanie sprawdzić podłoże jedynie do głębokości 75 centymetrów. Znaleźliśmy wtedy tylko blaszane wiadro” - dodał Macedoński w rozmowie z gazetą.
W tym samym roku przeszukano ogród znajdujący się w pobliżu kamienicy zlokalizowanej w ścisłym centrum Krakowa („Rz” celowo nie podaje jej adresu, aby nie kusić poszukiwaczy amatorów), ale z powodu braku odpowiedniego sprzętu nie przyniosło to żadnego rezultatu.
Przekazaną do Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu relację prof. Sentka odsłuchali już prokuratorzy z Warszawskiego Oddziału IPN, którzy od ponad dziesięciu lat prowadzą śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej.
„- Profesor Sentek opisuje nieznaną dotychczas akcję zorganizowaną przez żołnierzy AK, których celem było zdobycie artefaktów katyńskich. W ich ukryciu mieli uczestniczyć pracownicy krakowskiego oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża. Jednak w PCK nie ma żadnej dokumentacji na temat ukrycia, a potem poszukiwania tej skrzyni” - wyjaśnił gazecie prowadzący śledztwo katyńskie prokurator Marek Klimczak.
Teraz śledczy postanowili zweryfikować tę informację.
„- Poprosiliśmy już historyków o przekazanie wszelkich informacji na ten temat. Potem zdecydujemy o ewentualnych poszukiwaniach. Obecnie naukowcy mają do dyspozycji georadar o większych możliwościach technicznych niż ten, którego w latach 90. używał zespół Macedońskiego. Na razie nie można podać daty rozpoczęcia poszukiwania skrzyni” - powiedział dziennikarzowi „Rz” naczelnik pionu śledczego WO IPN prokurator Marcin Gołębiewicz.
Macedoński uważa, że powinno zostać dokładnie przeszukane podwórko wokół budynku, a także jego piwnice.
Dyrektor Muzeum Katyńskiego w Warszawie (w którym eksponowane są rzeczy znalezione w czasie ekshumacji przeprowadzonych w latach 90. XX wieku w dołach śmierci w Miednoje, Charkowie, Katyniu i Bykowi) Sławomir Frątczak twierdzi, że gdyby udało się odnaleźć te relikwie, byłoby to niesamowite wydarzenie.
„- Do dziś nie wiemy przecież, co się stało z rzeczami znalezionymi w czasie ekshumacji przeprowadzonej przez Niemców w 1943 roku. Jest na ten temat wiele legend, ale nie znamy żadnych faktów” - wytłumaczył gazecie.
Wydobyte z dołów śmierci w Katyniu przedmioty znalazły się w Instytucie Medycyny Sądowej i Kryminalistyki w Krakowie.
„Marian Wodziński (członek AK), patolog z tej placówki, wiosną 1943 roku był w powołanej przez Niemców komisji specjalistów medycyny sądowej z całej Europy, która pojechała do Katynia. Później Wodziński pracował w zespole dr. Jana Z. Robla (w konspiracji oficer AK). Na polecenie Niemców jego członkowie oczyszczali wydobyte w Katyniu rzeczy i opisywali je w wielu kopiach. Jeszcze w czasie wojny dr Robel wysłał do Londynu odpisy pamiętników znalezionych w Katyniu. Latem 1944 roku Niemcy postanowili wywieźć dowody zbrodni sowieckich na zachód. Prawdopodobnie transport dotarł w okolice Drezna, gdzie materiały miały zostać zniszczone. Jednak zanim konwój wyruszył, kilka kompletów kopii dokumentacji wraz z artefaktami przejęli żołnierze podziemia”- czytamy w „Rz”.
Materiały zostały podzielone i rozproszone, a zaopiekowali się nimi zaufani doktora Robla.
„Człowiekiem, który je zdobył lub otrzymał (...), był pułkownik Antoni Hniłko ps. Bomba, szef Oddziału V (Łączności) Krakowskiego Okręgu AK. Zachowała się relacja jego brata Józefa, według której Antoni ukrywał skrzynie w różnych miejscach, w kościołach, klasztorach, nawet w wejściach do kanałów. Przepadły po wkroczeniu Sowietów” - napisała cztery lata temu w „Naszym Dzienniku" Anna Zechenter z Krakowskiego Oddziału IPN.
Niewielka część materiałów trafiła do Archiwum Akt Dawnych, a potem do krakowskiej Kurii Metropolitalnej.
„W 1991 roku teczkę z małą częścią dokumentów znaleziono w skrytce na strychu budynku Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Los pozostałych jest nieznany” - napisała „Rzeczpospolita”.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE