Czasem (nie twierdzę, że zawsze) dobrze jest posłuchać mądrych przestróg własnej żony, nawet jeżeli jest się bardzo ważnym człowiekiem, posiadającym tytuł doktora, piękną przeszłość zawodową (w tym na placówce konsularnej RP w Londynie) i pełniącym obecnie odpowiedzialną funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich.
Wszystko zaczęło się od opisanej już przeze mnie na tych łamach, prowadzonej przez Monikę Olejnik porannej audycji w Radiu Zet, w której samorzutnie przyznał się on do wręczenia przed 32 laty porcelanowej filiżanki Rosenthala jako prezentu dla lekarza, opiekującego się jego cierpiącą na raka matką. Przy tej okazji sformułował generalną tezę, jakoby dawanie drobnych upominków (kawa, koniak, pióro, itp) przez wdzięcznych pacjentów i ich rodziny ludziom ratującym lub podtrzymującym życie oraz zdrowie chorych należało do odwiecznego zwyczaju, którego w żadnym wypadku nie wolno kojarzyć z łapówkarstwem.
Ta wypowiedź wzburzyła część etyków, publicystów i działaczy społecznych, chociaż nie brakło także zrozumienia dla niej ze strony prominentnych przedstawicieli owych środowisk. Lubujący się w szukaniu i podgrzewaniu wszelkich sensacji "Super Express" poczuł natychmiast wiatr w żaglach i zaczął domagać się odwołania dr Kochanowskiego z jego funkcji. Gazetę od razu wsparły swym autorytetem osoby i instytucje, specjalizujące się w walce z korupcją (np. Julia Pitera), aczkolwiek nie wszystkie. W obronę wziął go np. znany etyk - profesor Jacek Hołówka, a większość pytanych o opinię w tej ściśle dotyczącej ich kwestii lekarzy dyskretnie milczała lub udzielała wymijających odpowiedzi.
Zrobił się duży szum medialny i RPO uznał, że powinien dać w tej sytuacji stanowczy odpór krytykom. Jako subtelny erudyta, postanowił jednak użyć takiego środka perswazji, który zamiast załagodzić problem, wywołał kolejną, jeszcze większą awanturę w gronie osób nie potrafiących zrozumieć zastosowanej przezeń figury retorycznej. I zrobił to, mimo iż sam przyznał na początku wywiadu dla Polskiego Radia, że żona zdecydowanie doradzała mu w rannej rozmowie, aby powstrzymał przed mikrofonem swój nazbyt ostry język.
Dr Kochanowski nie posłuchał jednak małżonki i pozwolił sobie na następującą, w oczywisty dlań (ale jak się wkrótce okazało - nie dla wszystkich) sposób ironiczną wypowiedź, odnoszącą się do feralnej filiżanki: "Tak, Rosenthala, prawda? Może to dlatego, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki. Gdyby to był Włocławek, może by nie wywołało aż tak strasznej burzy (...) Albo angielski fajans, prawda?"
Niestety, nie każdy słuchacz tej audycji dostrzegł w jego wypowiedzi wyłącznie sarkastyczne nawiązanie do bulwersującej wypowiedzi pewnego izraelskiego polityka sprzed kilku lat, który pierwszy użył - w jego przypadku całkiem na poważnie, bez cienia ironii - sformułowania o polskim antysemityzmie, wyssanym z mlekiem matki.
Młodzież Wszechpolska uznała słowa RPO za przestępstwo znieważenia narodu polskiego i zapowiedziała złożenie doniesienia do prokuratury. W wydanym z tej okazji oświadczeniu członkowie stowarzyszenia napisali m.in.: "Mówiąc o rzekomym antysemityzmie, wyssanym z mlekiem matki, Kochanowski obraził miliony obywateli, do których obrony praw został powołany. Obrażając też wielu Polaków, którzy w czasie wojny z narażeniem życia ratowali Żydów, staje ramię w ramię z twórcami określenia >>polskie obozy zagłady<<."
Wszechpolacy w ogóle nie zrozumieli ironii, zawartej w radiowej wypowiedzi RPO, podobnie zresztą jak Lech Wałęsa. Oto jak skomentował on słowa dr Kochanowskiego: "pan rzecznik jest ze starego pokolenia, więc może i coś tam wyssał. Ja nie jestem antysemitą. (...) Zgodnie z Pismem Świętym uważam, że nie ma Greka czy Żyda. Jest mądry i głupi, przystojny i mniej przystojny."
Także poseł Platformy Obywatelskiej Stefan Niesiołowski szybko zwietrzył okazję do bezpardonowego zaatakowania osoby, powołanej na wysoką funkcję przez wrogie jego partii Prawo i Sprawiedliwość, chociaż kto jak kto, ale on - sam będąc wytrawnym szermierzem słowa - z pewnością natychmiast rozpoznał sarkastyczny ton rzecznika. Mimo to powiedział czekającemu tylko na takie słowa "Super Expreesowi": "Mamy do czynienia z czystym szaleństwem. To wypowiedź kłamliwa, hańbiąca i podła. Rozumiem, że antypolskie stereotypy powtarzają wrogowie Polski. Ale żeby coś takiego mówił Rzecznik Praw Obywatelskich?"
Zawtórowali mu tych samych łamach wicemarszałkowie Sejmu z Lewicy i Demokratów oraz z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jerzy Szmajdziński oburzył się: "To skandal! Czasem lepiej zachować umiar, niż brnąć od błędu do błędu. Taka wypowiedź jest poniżej poziomu nie tylko Rzecznika Prawa Obywatelskich, ale każdego człowieka". A Jarosław Kalinowski dodał: "Najwyraźniej potwierdziły się najczarniejsze scenariusze tych wszystkich, którzy przestrzegali przed obejmowaniem przez niego funkcji."
Do ataku przyłączył się także poseł LiD Jan Widacki, profesor prawa, komentując dla "Super Expressu": "Cytowana wypowiedź pana Kochanowskiego jest głupia i żenująca. Osoby publiczne powinny przykładać uwagę do tego, co mówią, w szczególności na takim stanowisku. Poważnie rozważam poparcie dla wniosku o odwołanie pana Kochanowskiego."
A jak zareagował na te napaści sam RPO? Znowu nie posłuchał mądrej rady żony, tylko w kolejnym występie u Moniki Olejnik (tym razem w "Kropce nad i" w TVN 24), podsumował je słowami: "mówiłem to do inteligentnego rozmówcy, jakim był redaktor Karnowski, nie wziąłem pod uwagę, że słuchają nas również idioci." Przyznał jednak samokrytycznie, że ironiczny ton okazał się zbyt skomplikowany dla niektórych słuchaczy i został przez nich potraktowany - wbrew jego intencjom - dosłownie.
"Muszę pamiętać, że jestem rzecznikiem nie tylko inteligentnych osób" - powiedział, ale natychmiast zadał retoryczne pytanie, które z pewnością nie załagodzi zaostrzającego się sporu wokół jego osoby: "Czy głupców mam przeprosić, że się głupcami urodzili?" I równie niefrasobliwie dodał: "Sądzę, że Rosenthal spowodował wzburzenie nie ze względu na antysemityzm, lecz na ukryty w tym snobizm. Mogłem dać kurczaka."
Obawiam się, że wielka elokwencja oraz błyskotliwy styl, jakimi popisuje się ostatnio w mediach dr Kochanowski, nie przysporzą mu społecznej sympatii, czeka go więc teraz bardzo trudny czas. A powrót po ciężkim dniu pracy do domu też nie będzie dlań, niestety, zbyt przyjemny, ponieważ żona z pewnością nie daruje mu, iż nie posłuchał jej mądrych przestróg, aby dobrze zastanowił się przed rzuceniem w publiczną przestrzeń kolejnego efektownego, lecz fatalnego w skutkach bon motu. Zły humor żony bywa zaś niekiedy gorszy od furii politycznych wrogów.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE