Podzielam negatywne opinie, wyrażane przez wielu krajowych prawników i historyków w sprawie wszczęcia przez Prokuraturę Okręgową Kraków-Krowodrza (na wniosek Prokuratury Okręgowej w Krakowie) postępowania sprawdzającego w związku z ukazaniem się polskiego przekładu książki Jana Tomasza Grossa pt. \"Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie\".
Z pierwszych omówień oraz recenzji książki Grossa jasno wynika, że zaprezentowane w niej poglądy na temat stosunku ogółu Polaków do Żydów po II wojnie światowej są co najmniej kontrowersyjne (jeśli nie wprost fałszywe) i zbudowane na nie udowodnionych naukowo uogólnieniach, co przekreśla wartość tej pozycji jako dzieła pretendującego do miana obiektywnie prezentującego trudny fragment historii stosunków polsko-żydowskich.
W "Strachu" dominują nie poparte faktami, a krzywdzące Polaków stereotypy (jak np. czynny współudział w Holocauście, czy rabunek pożydowskiego mienia), brak jest też głębszej analizy rzeczywistych powodów, dla których Żydzi utożsamiani byli po 1945 roku z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa. Te zasadnicze wady pracy Grossa wykazali już nie tylko polscy historycy, zgodzili się z ich druzgocącą opinią o niej akże reprezentatywni przedstawiciele społeczności żydowskiej w naszym kraju.
"Strach" jest niewątpliwie książką szkalującą Polaków wbrew historycznej prawdzie, ale nie sądzę aby akurat rozpatrywanie zawartych w nim tez przez prokuraturę było dobrym rozwiązaniem. Skoro zdecydowana większość znawców problematyki polsko-żydowskiej z okresu po II wojnie światowej rozbiła już w puch nie znajdujące uzasadnienia w faktach poglądy Grossa, należałoby na tym poprzestać.
Zdecydowanie lepiej czytać ich opracowania (zwłaszcza poświęconą tej samej problematyce i właśnie wznowioną jako swoiste antidotum na "Strach", a wydaną przez Instytut Pamięci Narodowej książkę Marka Chodakiewicza pt. "Po Zagładzie. Stosunki polsko-żydowskie 1944-1947") i używać zawartych w nich argumentów do rzeczowej polemiki, niż ścigać, a potem stawiać przed wymiarem sprawiedliwości autora, który chociaż solidnie zgrzeszył nieuczciwością w teoretycznych założeniach, tendencyjnością w doborze faktów oraz ogólnie kiepskim warsztatem naukowym, nie zasługuje chyba na aż tak poważne traktowanie.
Obawiam się, że nadgorliwość wszczynających z urzędu postępowanie w sprawie książki Grossa krakowskich prokuratorów zostanie natychmiast skrupulatnie wykorzystana przez nieżyczliwe Polsce oraz Polakom, a wyczulone na wszelkie rzeczywiste czy urojone krzywdy żydowskie ośrodki opiniotwórcze na całym świecie; jest ich sporo i dysponują ogromną siłą rażenia, skutkującą zazwyczaj długotrwałą kompromitacją naszego kraju na arenie międzynarodowej. Doskonale zadba o to sam autor "Strachu" oraz jego bracia w wierze, nawet ci, którzy niekoniecznie podzielają sformułowane w jego książce tezy, ale poczują się w obowiązku bronić zasady swobody twórczej oraz dobrego imienia swojego rodaka.
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że gdyby właściwa dla miejsca wydania "Strachu" prokuratura nie wszczęła śledztwa z urzędu, to w najbliższym czasie z pewnością napłynęłyby do niej liczne doniesienia w tej materii, więc musiałaby ona i tak wszcząć postępowanie. Może lepiej byłoby jednak, gdyby tak się właśnie stało? Chyba całkiem niepotrzebne było to wyjście przed szereg, które z pewnością nie zaskarbi nam sympatii w rozkochanym w ideale wolności współczesnym świecie.
Na koniec warto dodać, że Rzecznik Prawo Obywatelskich dr Janusz Kochanowski zastanawia się nad zaskarżeniem artykułu 132 a – jako ograniczającego wolność twórczą - do Trybunału Konstytucyjnego, a sekunduje mu w tym zamiarze wielu rodzimych prawników oraz historyków, także z IPN.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE