No to lider Nowoczesnej Ryszard Petru pogrzebał szanse swojej partii w Krakowie! Odwiedzając w ramach kampanii wyborczej podwawelski gród powiedział bowiem w trakcie spotkania z jego obywatelami o wychodzeniu na dwór. A przecież wszyscy wiedzą w tym królewskim, stołecznym i papieskim mieście, że idzie się tylko i wyłącznie na pole.
Oburzenie było tak powszechne, że wicemarszałek województwa małopolskiego Jacek Krupa wysłał mu w prezencie koszulkę z wymownym napisem: „Jestem z Małopolski, wychodzę na pole”. Do tej pory nie słychać jednak słów przeprosin ani skruchy ze strony Petru, co pogrąża go całkowicie.
Lokalny portal http://krknews.pl przypomniał przy tej okazji, że „pole” oznacza od czasów średniowiecza „obszar ziemi przeznaczonej pod uprawę”, ale już ponad 1000 lat temu określano nim każdą „otwartą przestrzeń” i właśnie od niego wzięła się nazwa plemienia słowiańskiego: Polanie, a w konsekwencji naszego kraju.
„W XIV wieku pierwotną ziemię Polan nazwano Wielkopolską, a przyłączoną do niej - Małopolską. Polak i Polacy to też ten sam źródłosłów. Zatem my w Krakowie, w Małopolsce możemy wychodzić na pole. Na Mazowszu niech sobie wychodzą na dwór. Nie mają przecież Polski w nazwie regionu. Czasem warszawiacy twierdzą, że wychodzenie na pole jest niepoprawne. Jest poprawne tak samo jak wychodzenie na dwór, a jedynym błędem jest forma miejscownika na dworzu (utworzona analogicznie do wyrażenie na podwórzu)” - czytamy w krakowskim portalu.
Jeżeli chodzi o solidarną obronę sformułowania „na pole” pod Wawelem, to cichnie nawet spór polityczny pomiędzy Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością.
Ryszardowi Petru można w tej sytuacji powiedzieć tylko jedno, oczywiście po krakowsku: idze, idze, bajoku.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE