- Wyjaśniłem, że to była niesłuszna interpretacja. Nie miałem na myśli tego, że Polska ponosi odpowiedzialność za wybuch II wojny światowej. Miałem na myśli to, że polityka rządu polskiego w latach 30. doprowadziła do katastrofy Polski. W wywiadzie chyba nie byłem wystarczająco precyzyjny w tej części, to spowodowało taką reakcję - powiedział w poniedziałek ambasador Federacji Rosyjskiej Siergiej Andriejew po wizycie w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, dokąd został wezwany po udzieleniu oburzającego wywiadu dla Telewizji TVN 24, o której to sprawie pisałem tutaj wczoraj.
Dyplomata nie przeprosił za swoje słowa, wspomniał tylko, że nie miał zamiaru nikogo obrażać.
- Z wielkim szacunkiem czcimy bohaterów narodu polskiego w oporze agresji nazistowskiej, polskiego podziemia przeciwko okupacji hitlerowskiej, Ludowego Wojska Polskiego walczącego ramię w ramię z Armią Czerwoną. Ale co do polityki lat 30., jak powiedział Władimir Putin w maju, Polska padła ofiarą swojej polityki. Co do naszego stanowiska, odnośnie negowania roli wyzwoleńczej Armii Czerwonej w sprawie pomników i memoriałów, nasze stanowisko pozostaje niezmienne. Sądzimy, że mamy różne poglądy na naszą wspólną historię i trzeba przyjmować ten fakt i nie obrażać się, gdy inna strona wypowiada różne, odmienne poglądy, ale trzeba też szanować uczucia innej strony - dodał Andriejew (oba cytaty za Polską Agencją Prasową).
Po tej wypowiedzi rosyjskiego dyplomaty jestem już pewny, że przekazane przez niego w telewizyjnym wywiadzie obraźliwe dla Polski treści nie były karygodnym, ale incydentalnym wybrykiem, lecz wyrazem obecnej polityki Moskwy wobec Warszawy. I to jest niepokojące.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE