Gdy awansuje się jednorazowo kilkanaście tysięcy osób i to wiele lat po ich śmierci, nieuniknione są przeoczenia oraz błędy. Nawet największa staranność nie może wykluczyć pewnej liczby pomyłek - wynika to choćby z praw statystyki.
Tak było w przypadku awansowania z okazji tegorocznego Święta Niepodległości 11 Listopada na wyższe stopnie wszystkich pomordowanych w 1940 r. na rozkaz władz Związku Sowieckiego przez NKWD w Katyniu, Miednoje i Twerze polskich generałów, oficerów, podoficerów i szeregowych. Okazało się, że pominięto około 4,5 tysiąca osób, których nazwisk bądź stopni nie zdołano ustalić. Do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zgłaszają się teraz rodziny ofiar sowieckiego ludobójstwa, zwracając uwagę na te pomyłki.
Sprawa ma jednak jeszcze jeden aspekt, który chcę tutaj uwypuklić. Przygotowując podniosłą ceremonię, Kancelaria Prezydenta RP nie wzięła pod uwagę, że spora część spośród pomordowanych w 1940 r. polskich oficerów otrzymała już pośmiertne awanse od konstytucyjnych władz Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie. Tak chętnie nawiązujący do legalizmu działających do 1990 r. władz II RP poza granicami kraju Prezydent Lech Kaczyński najwidoczniej zapomniał o tym fakcie, bo nie chce mi się wierzyć, aby nie uznawał nadanych przez nie wyższych stopni oficerskich.
To szerszy problem, dotyczący również orderów. Kolejni Prezydenci RP na Uchodźstwie nadawali je przez kilkadziesiąt lat ludziom zasłużonym dla polskiej sprawy, także walczącym o nią w różny sposób w kraju. Nie szafowali nimi tak hojnie, jak czyniły to komunistyczne władze w Warszawie, ale przez pół wieku uzbierało się jednak dość dużo uhonorowanych w ten sposób rodaków, zamieszkałych w kraju. Podobnie było też z awansami oficerskimi.
Niestety, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, jej demokratycznie wybrani prezydenci nie uregulowali tej sprawy w jedyny możliwy i zgodny z duchem nawiązania do tradycji II RP sposób, czyli uznając wszystkie decyzje, podjęte najpierw we Francji, a potem w Londynie. Lech Wałęsa chętnie przyjął insygnia konstytucyjnej władzy od ostatniego Prezydenta na Uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, ale nie uczynił nic w tej ważnej dla narodowych imponderabiliów materii. Od Aleksandra Kwaśniewskiego trudno było oczekiwać aktywności w tym zakresie, ale Lech Kaczyński powinien się nią wykazać
W rezultacie co pewien czas dochodzi do takich przykrych sytuacji, jak opisana wyżej, a osoby, którym kolejni Prezydenci RP chcą przyznać Order Odrodzenia Polski odmawiają, argumentując to posiadaniem już proponowanej im klasy owego odznaczenia z nadania "polskiego Londynu". Nadszedł więc chyba czas, by ostatecznie załatwić tę sprawę, honorując po prostu wszystkie decyzje, podjęte w tym zakresie przez prawowite władze RP na Uchodźstwie.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE