Już dwa razy opisywałem tutaj akty wandalizmu i niszczenia przyrody w postaci malunków, jakie pojawiły się na głazach przy drodze z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka (w okolicy Wodogrzmotów Mickiewicza i Włosienicy), na przełęczy Zawrat przy dojściu do Orlej Perci oraz w rejonie Szpiglasowej Przełęczy.
Niestety, chuligani nadal odwiedzają ze sprayami najwyższe polskie góry. Ostatnio pojawili się w dolinie Roztoki i w jaskini Raptawickiej.
Pozostawione przez nich napisy trudno usuwać, ponieważ ze względu na rośliny i zwierzęta nie można używać silnych środków chemicznych.
Wieloletni dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, a obecnie wykładowca akademicki Paweł Skawiński powiedział Radiu Kraków-Małopolska, że dawniej nie dochodziło do takich sytuacji.
- Do tej pory obowiązywała zasada, że w Tatry wybierają się ludzie, którzy góry, przyrodę darzą estymą. Te zasady przestały obowiązywać i to martwi. Tatry słynęły z tego, że były wolne od chamstwa a dziś to chamstwo, niestety możemy dostrzec - ubolewał w rozmowie z krakowską rozgłośnią.
Czterech pseudokibiców Wisły Kraków, którzy dwa lata temu oszpecili szlak do Morskiego Oka udało się zatrzymać i ukarać: dostali wyroki w zawieszeniu oraz wysoką grzywnę. Musieli też naprawić szkody, które wyrządzili.
„TPN tłumaczy, że trudno jest upilnować wszystkich jeśli co roku obszar polskich Tatr odwiedzają trzy miliony turystów” -
czytamy na stronie internetowej RK-M.
Chamstwo nie ma granic ani w poziomie, ani w pionie.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE