Dwa bardzo ważne wyroki zapadły wczoraj w polskich sądach. Oba dotyczyły protestów przeciw sowieckim reliktom w naszym kraju.
Sąd Rejonowy w Nowym Sączu umorzył postępowanie prowadzone przeciwko siedmiu uczestnikom ubiegłorocznej manifestacji pod nieistniejącym już pomnikiem Armii Czerwonej przy tamtejszej Alei Wolności w Nowym Sączu.
„Wśród oskarżonych znaleźli się m.in. znani opozycjoniści walczący o wolną Polskę Adam Słomka z Katowic i Zbigniew Miernik z Dąbrowy Górniczej. Sąd uznał, że nie doszło do popełnienia przestępstwa przez tych, którzy zasiedli na ławie oskarżonych” - napisał portal Sądeczanin.
Jak już tutaj kilkakrotnie pisałem, grupa działaczy niepodległościowych i kombatanckich z Krakowa oraz ze Śląska regularnie organizowała przed tym pomnikiem manifestacje patriotyczne, domagając się usunięcia go jako symbolu sowieckiego zniewolenia Polski.
27 września 2014 roku monument został oblany białą i czerwoną farbą. Brutalnie interweniowała policja (uczestnicy manifestacji żądają w związku z tym dymisji komendanta miejskiego Marka Rudnika), w rezultacie Miernik trafił do sądeckiego szpitala, gdzie spędził tydzień.
„Doszło do zatrzymań. Ośmioro uczestników zajść usłyszało zarzuty udziału w nielegalnym zgromadzeniu, zakłócania porządku publicznego, znieważania słowami wulgarnymi funkcjonariuszy państwowych i wprowadzania policjantów w błąd podczas ustalania personaliów. W czerwcu br. w Sądzie Rejonowym w Sądzie Rejonowym w Nowym Sączu zapadł wyrok uniewinniający ośmiu uczestników zeszłorocznej manifestacji pod nieistniejącym już pomnikiem” - napisał Sądeczanin.
Siedmiu demonstrantów prokurator oskarżył o znieważenie monumentu. Na wczorajszej rozprawie w sądzie oprócz obwinionych stawili się inni uczestnicy ubiegłorocznej pikiety. Niektórzy mieli na ramieniu założone biało-czerwone opaski, inni przynieśli flagi państwowe. Wejście na salę, w której miało odbyć się posiedzenie zostało odgrodzone metalowymi barierkami.
„Kiedy posiedzenie się rozpoczęło i okazało się, że na salę mogą jedynie wejść strony biorące udział w tym posiedzeniu i oskarżeni, zgromadzeni pod drzwiami zaczęli głośno protestować i domagać się wejścia wraz z wywołanymi na posiedzenie. Skandowali oni: <Jawność rozpraw>, <Precz z komuną>, <Tu jest Polska, a nie Rosja>, <Jesteśmy krajem demokratycznym, a nie komunistycznym>, <Domagamy się jawności>, <Następnym razem będzie nas więcej>. Przed barierkami zrobił się w pewnym momencie bardzo duży tłok. Ludzie zaczęli na nie napierać. Ochrona sądu nie dopuściła jednak do sforsowania barierek. Na szczęście, emocje nieco opadły. Wezwani weszli na salę, w której odbywało się posiedzenie” - czytamy w portalu.
Kiedy rozprawa została przeniesiona do większej Sali, do sądu przyjechali policjanci. Gdy szli pod salę zostali przywitani przez zgromadzonych gromkim: „Witamy Was”.
Ostatecznie sędzia Sebastian Jagoda zgodził się, aby na salę weszły - oprócz stron i oskarżonych - także inne osoby, które przyszły wspierać oskarżonych. Ich udział w postępowaniu był jednak obwarowany tym, że nie będą zakłócać toczącego się postępowania. W posiedzeniu nie brał natomiast udziału prokurator.
Sąd postanowił umorzyć postępowanie karne przeciwko wszystkim siedmiu oskarżonym, a kosztami postępowania został obciążony Skarb Państwa.
- Zdaniem sądu takie orzeczenie o umorzeniu postępowania karnego jest najwłaściwsze. Według sądu nie ma potrzeby przeprowadzania postępowania dla samej zasady, bo to rodziłoby niepotrzebne koszty. Zdaniem sądu, w świetle zgromadzonego materiału dowodowego, sytuacja jest jasna. Po prostu nie doszło do popełnienia przestępstwa. Aby ono zaistniało stopień szkodliwości społecznej czynu, jak też stopień winy musi być większy, niż znikomy. To nie jest tak, że każde nasze zachowanie jest przestępstwem. Zawsze trzeba ocenić, jak to zachowanie jest odbierane z punktu widzenia innych osób i z punktu widzenia kodeksu karnego. Sąd uznał, że tutaj nie zaistniały znamiona przestępstwa z punktu widzenia kodeksu karnego. Stopień szkodliwości i stopień winy u żadnego z oskarżonych nie przekroczył poziomu znikomości - powiedział sędzia Jagoda (cytat za Sądeczaninem).
Poproszony przez portal o komentarz Zygmunt Miernik stwierdził:
- Jak tu, coś takiego komentować? Te sprawy w ogóle nie powinny tutaj się odbywać. Za jedno wykroczenie wytoczono wiele spraw. Jest to typowe działanie na narażanie nas na straty i na szkody. Czemu Policja chroni pomniki naszych oprawców? Armia Radziecka byłą armią okupacyjną. Moim zdaniem sąd został tutaj wprowadzony w błąd, bo nie zaistniało przestępstwo, a my musieliśmy tutaj przyjechać. Nie żałuję tego, co się stało w Nowym Sączu. Uważam, że było to coś chlubnego. Nie można karać ludzi, którzy walczą z postkomuną.
Również wczoraj Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi- Północ wydał wyrok, w którym umorzył postępowanie w sprawie „znieważenia” również usuniętego już pomnika Braterstwa Broni (tzw. Czterech Śpiących) na placu Wileńskim
Sąd podkreślił również że wszystkie pomniki wzniesione ku chwale wdzięczności Armii Czerwonej gloryfikują komunizm i tym samym powinny być usunięte.
„17 września 2011 roku dwóch chłopaków Wojtek i Daniel spotkali się ze znajomymi, grali w karty i dyskutowali o zbliżającej się maturze. Co ważne, byli to harcerze z ZHR, dlatego też nie pili alkoholu. Zastanawiali się co zrobić z okazji rocznicy radzieckiej inwazji na Polskę. Postanowili, że tak tego dnia nie zostawią. Wzięli farbę, pojechali na Pragę Północ i na tzw.
Pomniku Czterech Śpiących napisali <czerwona zaraza>. Zanim jednak tam dotarli, odwiedzili Park Skaryszewski i na Pomniku Wdzięczności Żołnierzom Armii Radzieckiej zostawili taki sam napis” - czytamy w portalu wPolityce.
- Niestety, dała o sobie znać „obywatelska” postawa szpicli osiedlowych z ulicy Cyryla i Metodego. Około 1.00 w nocy jeden z „towarzyszy” zauważył ten akt wandalizmu i zawiadomił policję, która niezwłocznie przyjechała i po wzorowej akcji dogoniła sprawców i ich zaaresztowała. Zawieźli ich na dołek i wezwali „Gazetę Wyborczą”, która zrobiła chłopakom zdjęcia, gdy wychodzili rano z komendy - powiedział portalowi obrońca chłopaków mecenas Krzysztof Wąsowski.
Prokurator wniósł oskarżenie z kodeksu karnego o znieważenie pomnika. W pierwszej instancji Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Północ umorzył postępowanie twierdząc, że nie są to pomniki, ponieważ nie oddają żadnej czci, tylko gloryfikują ustrój.
- Prokurator uwzięła się jednak na tę sprawę i napisała zażalenie na postanowienie sądu. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego dla Warszawy-Pragi i sąd to postanowienie uchylił twierdząc, że były ono przedwczesne. Należało sprawdzić czy to na pewno nie są pomniki ku czci kogoś. Sprawa ponownie wróciła do rozpoznania przed sądem pierwszej instancji -dodał Wąsowski.
Decyzję jaką podjął Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Północ można uznać za przełomową. Postępowanie zostało formalnie umorzone z powodu małej szkodliwości czynu, ale prowadzący rozprawę sędzia stwierdził, że utożsamia się z popełnionym czynem i uznaje go za patriotyczny.
„Te pomniki są jego zdaniem hańbą dla narodu polskiego i polskich władz. Stwierdził, że musiał orzekać na podstawie przepisów, które są niezgodne z Konstytucją. Ochrona tego pomnika jest też niezgodna z ustawą zasadniczą. Sąd wskazał art. 5 o ochronie niepodległości państwa polskiego, art. 13 mówiący o zakazie promocji komunizmu i wreszcie art. 19, czyli ochrona weteranów. Dodał do tego art. 256 Kodeksu Karnego o przestępstwie promowania komunizmu. Sąd stwierdził wprost, że te pomniki promują komunizm, więc same w sobie są przestępcze i powinny zostać rozebrane. Sąd uznał, że co prawda czyn przestępczy zaistniał, ale szkodliwość społeczna czynu jest znikoma i dlatego umorzono postępowanie.
Okazuje się, że zaśmiecające polskie miasta pomniki ku czci morderców z Armii Czerwonej nie powinny znajdować się pod opieką polskich władz” - czytamy we wPolityce.
- Proces wykazał też, że miasto stołeczne Warszawa nie ma żadnych podstaw prawnych do opieki nad tymi pomnikami i robi to nielegalnie - powiedział portalowi mec. Wąsowicz
Ten wyrok jest precedensem, który otwiera szansę na ostateczne usunięcie sowieckich reliktów z naszej przestrzeni publicznej.
- Sąd sugerował, że w ogóle władze polskie powinny doprowadzić do demontażu tego typu monumentów. Padła nawet sugestia, że należałoby ścigać tych, którzy w latach 40. postawili te pomniki. A tak naprawdę powinno się ścigać polskie władze i władze Warszawy za niedopełnienie obowiązku w postaci demontażu pomników, które promują ustrój totalitarny.
Ten czyn, zdaniem sądu, nakazuje się pochylić polskiemu rządowi nad tym problemem - podsumował w rozmowie z portalem Krzysztof Wąsowicz.
Czyżby szło nowe w polskim sądownictwie w istotnej materii polityki historycznej?
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE