To był dla mnie prawdziwy szok. Jedna z polskich stacji telewizyjnych zapytała w kuluarach Sejmu kilku ważnych polityków, co oznacza po polsku angielski skrót OECD. Żaden z nich nie potrafił go prawidłowo rozwinąć! A byli to nieprzypadkowi posłowie. Znaleźli się wśród nich m.in. wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego - Paweł Kowal oraz przewodniczący komisji spraw zagranicznych Sejmu poprzedniej kadencji - Paweł Zalewski.
Rozumiem, że problem z wyjaśnieniem, czym jest OECD, mogą mieć ludzie nie żyjący na co dzień sprawami wielkiej polityki. Gotów jestem nawet przyznać, że nie każdy szeregowy poseł musi znać polską nazwę tej organizacji, chociaż wydaje mi się to dziwne, bo przecież od parlamentarzystów wolno wymagać orientacji w bieżących problemach politycznych, zwłaszcza tak nagłośnionych.
Brak mi natomiast słów na skomentowanie beztroskiej niewiedzy, wykazanej w tym zakresie przez naszych czołowych specjalistów od polityki zagranicznej, dla których pytanie dziennikarza powinno być przecież dziecinnie łatwe. W pierwszej chwili pomyślałem, że może chcieli sobie oni zażartować z telewidzów, puścić oko do opinii publicznej, zaimponować tak modnym dzisiaj wśród polityków i lubianym przez młodych Polaków "luzactwem".
Niestety, wszystko to było całkiem na serio. Politycy wszystkich klubów parlamentarnych, indagowani przez reportera w kwestii OECD, zachowali się tak, jakby usłyszeli odeń ten skrót pierwszy raz w życiu. Trzeba przyznać, iż niektórzy z nich byli wyraźnie zawstydzeni swoją niewiedzą i doskonale zdawali sobie sprawę, że totalnie kompromitują się przed społeczeństwem, które powierzyło im ster państwowej nawy.
Marne to jednak pocieszenie.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE