Jeżeli ktoś ma jeszcze wątpliwości, czy w Polsce działają ludzie o sowieckiej mentalności, powinien zapoznać się z poczynaniami Stowarzyszenia Kursk, współpracującego z wciąż jeszcze czynnymi w naszym kraju ortodoksyjnymi komunistami.
Jak poinformował „Nasz Dziennik”, regularnie składa ono - w ramach „walki z rusofobią” - wnioski do władz państwowych i samorządowych o remonty obiektów ku czci Armii Czerwonej, których kilkaset mamy jeszcze na polskiej ziemi.
Stowarzyszenie deklaruje, że jego celem jest opieka „nad miejscami pamięci Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego” jako główna forma walki z szerzoną - jego zdaniem - nienawiścią do Rosji. Przewodniczący Kurska Jerzy Tyc pochwalił się rosyjskim mediom, że w ciągu ostatnich dwóch lat odnowiono 2 cmentarze, 7 grobów żołnierzy i 7 pomników.
Zastanawiam się, czy gdyby o rejestrację poprosiło w naszym kraju stowarzyszenie o nazwie Tannenberg, którego celem byłoby zwalczanie antyniemieckich nastrojów i opieka nad miejscami pamięci żołnierzy Wehrmachtu, otrzymałoby pozytywną odpowiedź.
Warto może przypomnieć, że Konstytucja RP zabrania w 13. artykule publicznego propagowania ideologii totalitarnych, a więc na równi faszyzmu i komunizmu, a w kodeksie karnym takie przestępstwo zagrożone jest karą pozbawienia wolności do 2 lat. Istnienie Kurska (pomijając problem, czy nie jest ono rosyjską agenturą) i program jego działania stoją w ewidentnej sprzeczności z polską racją stanu. Dlaczego jest więc tolerowane w niepodległej Rzeczypospolitej?
Do polskiej oraz katolickiej tradycji należy dbanie o groby żołnierzy obcych armii rozsiane na naszej ziemi, nawet jeżeli byli oni agresorami, najeźdźcami i okupantami. Powinny się one jednak znajdować na cmentarzach, a nie na placach i ulicach miast. Wszelkiego rodzaju monumenty, tablice i inne przejawy gloryfikowania Armii Czerwonej powinny z nich natomiast bezpowrotnie zniknąć tak, jak pozbyliśmy się po 1945 roku reliktów po nazizmie.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE