- Home >
- WIADOMOŚCI >
- Polska
Polska potrzebuje reform a nie rewolucji
Antyreformy B. Szydło 25 czerwca, 2015
Czy B. Szydło wie, że zapowiadając rewolucję, polegającą na utworzeniu nowych ministerstw pogłębi jeszcze bardziej najważniejszą chorobę III Rzeczpospolitej jaka jest resortowość? Czy zdaje sobie sprawę, że powołanie Ministerstwa Rozwoju "z prawdziwego zdarzenia", Ministerstwa Energetyki, likwidację Ministerstwa Skarbu Państwa, zwiększenie roli Ministerstwa Gospodarki doprowadzi do dalszej dezorganizacji administracji publicznej? Najwyraźniej nie.
PiS jak wszystkie partie III Rzeczpospolitej nie rozumie, że poprawa jakości funkcjonowania państwa prowadzi przez ograniczenie władzy ministerstw, a nie ich zwiększenie. Najważniejsze pytanie polskiej polityki - dlaczego instytucje państwowe III Rzeczpospolitej ze sobą nie współpracują? Jakie są tego przyczyny?
Na wstępie przypomnijmy, że wiele cech obecnego systemu administracji publicznej powiela rozwiązania systemowe z lat 70-tych ubiegłego wieku. Reforma administracyjna z 1975 roku usankcjonowała w strukturze administracyjnej dominacje interesów resortowych i w efekcie doprowadziła do głębokiej dezorganizacji administracji terenowej. Drastyczna przewaga resortowych (pionowych) mechanizmów zarządzania i niezdolność do uruchamiania mechanizmów koordynujących, była - przed 1989 roku - ograniczana (w minimalnym stopniu) przez integrującą role aparatu PZPR. Po 1989 roku, gdy aparat partyjny przestał funkcjonować w administracji publicznej, działania rządu ujawniły ze zdwojoną siłą swą resortową naturę. Do dzisiaj znaczna część kadr administracyjnych umie funkcjonować tylko w syndromie „resortowym”.
Nieumiejętność myślenia w kategoriach relacyjnych (poziomych) jest cechą charakterystyczną kultury urzędniczej (szczególnie centralnej) w Polsce. Mówi to wprost prezes Belka. Wszelki rozwiązania antyresortowe napotykały i napotykają nadal potężny opór ze strony gremiów centralnej biurokracji rządowej, wśród kierowników branżowych instytucji i jednostek organizacyjnych pragnących pozostać w układach resortowych. Te lobby resortowe ujawniło się podczas reformy administracyjnej - w zamyśle właśnie antyresortowej - przeprowadzonej za rządów premiera Buzka.
Prawdziwa recydywa resortowa nastąpiła po wyborach w 2001 roku. Prof. Izdebski i prof. Kulesza tak ją oceniają w klasycznej książce o nasze administracji:
„Marginalizacji ulega nowy mechanizm wspierania rozwoju regionalnego, po którym tak wiele obiecywały sobie władze lokalne i regionalne. Miejsce kontraktów regionalnych ponownie zajmują resortowe dotacje celowe. Ustawa o zasadach wspierania rozwoju regionalnego została w 2004 r. zastąpiona centralistyczną ustawą „O Narodowym Planie Rozwoju”. Prowadziło to do ograniczenia aktywnej roli samorządu województwa w sferze rozwoju regionalnego i szerzej do radykalnego osłabienia zdolności samorządu polskiego co do absorpcji środków Unii Europejskiej”.
Reasumując można postawić hipotezę, że cechą systemową III Rzeczpospolitej jest syndrom organizacji resortowej oparty zarówno na interesach jak i kulturze centralnej kadry urzędniczej. Resortowość, czyli fakt, że ministerstwa w III Rzeczpospolitej pełnią rolę magnackich latyfundiów, zabija państwo, niszczy je od środka, dezorganizuje to co stanowi istotę funkcjonowania państwa czyli przepływ informacji między jego instytucjami.
System informacyjny administracji publicznej w naszym kraju charakteryzuje się skrajną autonomizacją. Ta cecha stanowi treść książki e-korupcja.pl, w której ten problem przedstawiam w sposób szczegółowy. Prawie wszystkie infrastrukturalne systemy informacyjne są systemami autonomicznymi, co oznacza ich dezintegrację, w tym sensie, że każdy infrastrukturalny system tworzy własne środowisko informacyjne. Takim przykładem jest system podatkowy, który założył własny rejestr podatników, we własnym zakresie go aktualizuje, we własnym zakresie gromadzi wszystkie informacje, itd. Konsekwencja: minimalna wymiana informacji między systemami, efekt ekstremalna redundancja (powtarzalność danych). Co w takiej sytuacji należy robić?
Jednym z wyjść - koniecznych reform - mogłoby być powołanie nowej międzresortowej agencji rządowej. Agencja ta miałaby głos decyzyjny, co oznacza, że żadne ministerstwo nie mogłoby rozpocząć projektu informatycznego bez jej akceptacji. Agencja ograniczałaby władzę poszczególnych ministerstw, ograniczałaby resortowość, byłaby czynnikiem przywracającym prerogatywy władzy i decyzyjności rządowi. Jakie byłyby jej zadania? Wymieńmy je w następującej kolejności:
- opracowanie i aktualizacja koncepcji i modelu infrastruktury informacyjnej państwa
- zatwierdzenie założeń infrastrukturalnych systemów informacyjnych państwa
- opracowywanie standardów informacyjnych
- kontrola stosowania standardów informacyjnych
- audyt systemów
- koordynacja współdziałania
- badania naukowe
- założenie instytutu informacyjnego administracji
Jednak realizacja tych zadań przez nową agencje doprowadzi - w sferze informacyjnej - do przezwyciężenia syndromu Polski resortowej tylko wtedy, jeżeli jednocześnie nastąpi reorganizacja, precyzyjniej uszczuplenie kompetencji kilku ministerstw odpowiedzialnych dotychczas za niektóre rejestry informacyjne.
Piotr Piętak
e-korupcja.pl
KATALOG FIRM W INTERNECIE