KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 22 listopada, 2024   I   04:52:11 AM EST   I   Cecylii, Jonatana, Marka
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Co jest zbrodnią wojenną?

28 listopada, 2007

Tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w afgańskiej wiosce Nangar Khel 16 sierpnia br. wywołały w Polsce wiele dyskusji. Dotyczą one m.in. budzącego sprzeciw nie tylko ludzi w mundurach sposobu zatrzymania oskarżonych o popełnienie zbrodni wojennej siedmiu żołnierzy naszego kontyngentu, zróżnicowania stopnia ich odpowiedzialności, sensowności trzymania w areszcie szeregowych, którzy posłusznie wykonywali rozkazy bez świadomości łamania międzynarodowych konwencji. O tych kontrowersjach kilkakrotnie pisałem już w portalu poland.us

Ostatnio coraz częściej podnoszone są także w publicznej debacie poważne wątpliwości wobec pochopnego oskarżania polskich żołnierzy o zbrodnię wojenną. Pierwszy podniósł ten problem generał Waldemar Skrzypczak, dowódca wojsk lądowych, który przypomniał, że taki zarzut można stawiać jedynie wówczas, gdy mamy do czynienia ze świadomym działaniem z premedytacją.     Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Wojna ma swoje twarde prawa, ale trzeba też umieć dostrzegać różnice pomiędzy przypadkowym ostrzałem wioski, co do której istniały podejrzenia, że mogli znajdować się w niej terroryści, a cynicznym mordowaniem cywilów, dokonywanym w akcie zemsty bądź chęci zademonstrowania swojej przewagi nad bezbronnymi ludźmi.     

Jeśli oficer nakazuje swoim podwładnym wyprowadzić mieszkańców jakiejś miejscowości z ich domów czy chat, postawić pod murem i rozstrzelać, podlegający mu żołnierze mają nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek odmówić wykonania takiego rozkazu, słusznie podejrzewając, że może to być zachęta do popełnienia zbrodni wojennej. Jeżeli w toku walki otrzymują oni jednak polecenie ostrzelania z pewnej odległości konkretnego celu,  ponieważ znajduje się tam uzbrojony przeciwnik, trudno mówić o mordowaniu ludności cywilnej z premedytacją.    

Ileż to razy w czasie II wojny światowej pociski zbaczały z kursu i trafiały nie tam, gdzie powinny. Jakże częste były też przypadki zrzucenia bomb, czy położenia ognia z ciężkich dział na własnych lub sojuszniczych oddziałach. W 1944 roku we Francji niektórzy brytyjscy i amerykańscy dowódcy związków taktycznych w ogóle rezygnowali z lotniczego bądź artyleryjskiego wsparcia, twierdząc że przynosi im ono większe straty w ludziach niż pójście do ataku bez niego. Takie jest po prostu oblicze wojny i trzeba się z tym pogodzić, nie zaprzestając oczywiście starań o zminimalizowanie tragicznych pomyłek tego rodzaju.     

Oburza mnie bezrefleksyjne przyrównywanie przez część krajowych dziennikarzy tego, co stało się w Nangar Khel z masakrami, jakich dopuszczali się na przestrzeni wieków z pełną premedytacją skrajnie zdemoralizowani oficerowie i żołnierze różnych armii (często walczących zresztą w słusznej sprawie). To skrajna nieuczciwość, wyrządzająca ogromną krzywdę moralną aresztowanym uczestnikom feralnego patrolu. Nie zasłużyli sobie na takie analogie i dobrze, że słychać coraz więcej głosów w obronie ich honoru.     Na razie nie można jeszcze dokonywać żadnych racjonalnych ocen, ponieważ zbyt mało wiemy o kulisach dramatu z 16 sierpnia. Może była to fatalna pomyłka w rozeznaniu zagrożenia, może błąd celowniczego lub wada moździerza, z którego strzelał, a może któryś z oficerów niewiadomego do tej pory szczebla stracił panowanie nad emocjami? Trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać na ustalenia sądu.    

Na pewno nie wolno jednak nazbyt pochopnie szermować pojęciem zbrodni wojennej, bo nic nie wskazuje na to, abyśmy mieli z nią do czynienia w tym wypadku. A jeżeli  nawet okazałoby się, że jest jednak inaczej, to nie popełnili jej najmłodsi rangą członkowie patrolu, który nieszczęśliwie otworzył ogień w kierunku Nangar Khel.     

Ciężkich słów należy używać z taką samą ostrożnością, jak wyznaczać cele dla dział, haubic, moździerzy i karabinów.

Jerzy Bukowski