Po ogłoszeniu wyników prezydenckich Wisła nie zawróci swojego biegu i nie pojawi się w niej zamiast wody mleko, miód, a tym bardziej piwo.
Niech więc wszyscy, którym wydaje się, że 25 maja obudzimy się w nowej Polsce i nic nie będzie już takie jak dawniej, jeśli wygra Andrzej Duda, a nadal będziemy żyć w starej i wszystko pozostanie po dawnemu, jeżeli nastąpi reelekcja Bronisława Komorowskiego wezmą do ręki Konstytucję RP, aby przekonać się, co naprawdę może, a także - i to chyba ważniejsze - czego nie może w naszym ustroju głowa państwa.
Zwycięstwo w najbardziej spersonalizowanych wyborach, jakimi jest wyścig o prezydenturę ma ogromne znaczenie prestiżowe, ale nie stanowi żadnego przełomu politycznego. Ten dokonuje się bowiem wyłącznie w wyborach parlamentarnych, jako że to Sejm i wyłaniany przez niego rząd są centrum sprawowania władzy państwowej w Polsce.
Jeżeli ktoś wziął na serio wszystkie obietnice, jakie złożyli w ostatnich tygodniach, a zwłaszcza dniach obaj kandydaci na Prezydenta RP i będzie oczekiwał od zwycięzcy ich natychmiastowej realizacji, bardzo szybko czeka go niemiłe rozczarowanie. Nawet wziąwszy pod uwagę niezwykłą aktywność ustawodawczą głowy państwa, jej skuteczność zależy od parlamentu, a temu pozostało już kilka tylko miesięcy - w tym wakacyjne - do końca kadencji i nie będzie kwapił się do przyjmowania ważnych aktów ustawodawczych.
Tak więc niechaj ci, którzy naiwnie dali się przekonać, że 24 maja nastąpi w Polsce polityczne trzęsienie ziemi, ponieważ obaj pretendenci będą musieli skrzętnie wywiązać się z tego, co obiecali rodakom, dadzą sobie na wstrzymanie, ponieważ nic takiego nie nastąpi, a wielkie przedwyborcze emocje szybko ustąpią miejsca prozaicznej codzienności, by ożyć z kolejnymi nadziejami na rzeczywistą wielką zmianę już jesienią br.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE