Nie wiem czy jest gdzieś w świecie skansen poświęcony rzece jako takiej, wiem natomiast, że jedyna rzeka, która takie swoiste muzeum posiada, jest Pilica. To najdłuższy lewy dopływ Wisły, rzeka wypływa z Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, niedaleko Ogrodzieńca, źródła swoje ma we wsi Pilica. I wpada Pilica do Wisły we wsi Pilica, ale to już Mazowsze. Ot, taka ciekawostka nazewniczo - geograficzna.
Pilica jest rzeką nierówną w sensie charakteru, potrafi płynąć wartko, aby za moment przejść na nurt niemal niewidoczny. Długa na 340 kilometrów, goni swoje wody z przeciętną szybkością 7 km na godzinę, przy spadku do 40 centymetrów na kilometr. Ale nie to zaświadczyło o ważności tej rzeki i jej skansenie. Pilica, często zmieniająca koryto, była zawsze trudna do przejścia przez wszystkie wojujące armie. Tu w czasie pierwszej wojny toczyła się bitwa łódzka, w czas drugiej tędy przebiegała ofensywa styczniowa armii czerwonej. I z tych to czasów zachowały się w rzece przedmioty, które woda co jakiś czas odkrywa, albo odkrywają je ludzie, którzy rzekę znają i pojęli jej tajemnice. Wydobyto więc z Pilicy opancerzony ciągnik artyleryjski niemieckiej Luftwaffe i jest to jedyny tego rodzaju pojazd na świecie, dziś dobrze zakonserwowany i eksponowany na zewnątrz. Wydobyto z rzeki dobrze zachowane niemieckie militaria, choć front szybko się tu przetoczył na przełomie 44. i 45. Są więc w tym swoistym skansenie wehrmachtowskie plecaki wojskowe, tzw. cielaki (takie właśnie używaliśmy w harcerstwie tuż po wojnie), jest wydobyta z dna rzeki amunicja, są elementy broni maszynowej, niewypały. Nie wiadomo dlaczego dziś zwane niewybuchami. Odnaleziono listy z tamtych czasów, jakieś dokumenty wojskowe, jest księga szyfrów. To z lat wojny. Wcześniejsze cymesy, to największy w Polsce zbiór kamieni młyńskich, najcięższy waży 630 kg; jest zachowany młyn, gdzie dziś pomieszczona została muzealna ekspozycja. Jest więc m.in. ruchomy model żaren, pokazujący proces mielenia zbożowego ziarna, są wagi wiejskie, gdzie za ciężarki służą przypadkowe elementy muzealne, to może być lufa rkm-u, resztka granatu, jakaś potężna śruba.
Tak to się kiedyś żyło, i dobrze, że jest ktoś, kto kultywuje tamte tradycje i dba o wizerunek dawnych lat. Dyrektorem i założycielem skansenu jest dziennikarz i historyk Andrzej Kobalczyk. Nie sądzę, aby miał ze swojej działalności jakieś pieniądze, jeżeli ma, to naprawdę groszowe. Ale to jest pasjonat, którego cieszy samo działanie, ukazanie publiczne przedmiotów, jakie odsłania rzeka. Ukazanie Pilicy, jako rzeki jedynej w swoim rodzaju. W każdym razie, ona taka jest dla Kobalczyka. (r)
"Magazyn Centrum"