Ryba psuje się od głowy, a zły przykład idzie z góry. Te przysłowia nasunęły mi się na myśl, kiedy przeczytałem w „Gazecie Wyborczej”, że nauczyciele w gimnazjach i w liceach otrzymają specjalny program antyplagiatowy, którym przeskanują wypracowania i zadania domowe uczniów, aby wychwycić wszelkie „zapożyczenia”.
Zostanie on wdrożony w około 3,3 tysiąca polskich szkół, obejmie więc 1,2 miliona uczniów oraz 115 tys. nauczycieli.
„System będzie porównywał zadania uczniów z zasobami internetowymi i bazami prac, które stworzą szkoły. Nie tylko w języku polskim, ale również w obcych” - czytamy w „GW”.
Do tej pory z plagiatami mieliśmy do czynienia jedynie na poziomie szkół wyższych. Dokonywali ich nie tylko studenci piszący prace zaliczeniowe, semestralne, licencjackie, magisterskie, a nawet doktorskie, ale także niektórzy pracownicy naukowi. Ta na wskroś nieuczciwa droga na skróty do zaliczenia semestru (roku), uzyskania dyplomu bądź stopnia naukowego stała się jedną z głównych bolączek w środowisku akademickim, z którą od kilku lat - z różnymi efektami - usiłują się zmagać jego szczególnie wyczuleni na fałsz przedstawiciele.
Niestety, demoralizująca plaga rozprzestrzenia się również w szkołach średnich, których uczniowie chętnie i nagminnie ułatwiają sobie życie, sięgając do gigantycznych zasobów sieci internetowej w każdej dziedzinie (przedmiocie). Obawiam się, że wkrótce będziemy z nią mieli do czynienia także w podstawówkach, ponieważ dzieci szybciej uczą się korzystania z komputera niż ich - zwłaszcza starsi - nauczyciele.
Nie wiem, czy wprowadzany w liceach i w gimnazjach program antyplagiatowy okaże się skuteczny, ale już sama groźba w postaci możliwości przyłapania ucznia na internetowym ściąganiu powinna odnieść pożądany skutek. A ponieważ - by raz jeszcze odwołać się do ludowych mądrości - czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, więc ze słabością należy walczyć za młodu.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE