Dobra wiadomość z polskich stoków narciarskich: coraz więcej miłośników dwóch i jednej deski jeździ w kaskach. Wkładają je nie tylko osoby poniżej 16. roku życia, które mają taki obowiązek, ale także dorośli.
- To spowodowało, że z każdym rokiem do szpitali trafia coraz mniej osób z ciężkimi urazami głowy. Kiedyś dzieci jeździły w kaskach. Teraz zdziwienie budzi dorosły bez kasku. Widać ewolucję. To bardzo dobrze - powiedział Radiu Kraków-Małopolska doktor Marian Papież z zakopiańskiego szpitala, do którego codziennie (podobnie jak do nowotarskiego) trafia kilkudziesięciu poszkodowanych narciarzy i snowboardzistów.
„Część z nich ma na tyle poważne urazy kończyn czy stawów, że wymaga zabiegów operacyjnych a potem rehabilitacji. Winna jest brawura. Wielu narciarzy mając niewielkie umiejętności, szarżuje na nartach i potem na skutek upadku czy zderzenia odnosi bardzo poważne obrażenia. Od początku ferii zimowych zdarzył się też jeden śmiertelny wypadek na stoku” - czytamy na stronie internetowej krakowskiej rozgłośni.
Sam używając od dawna kasku, cieszę się z rozsądku rodaków, którzy chronią swoje głowy. Niestety, nikt nie wymyślił jeszcze podobnych zabezpieczeń dla rąk i nóg.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE