KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 29 listopada, 2024   I   10:43:09 AM EST   I   Błażeja, Margerity, Saturnina
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Oddalony pozew Ireny Dziedzic

06 lutego, 2015

Paweł Lisicki i Cezary Gmyz nie muszą zapłacić pół miliona złotych telewizyjnej gwieździe z czasów PRL Irenie Dziedzic, która chciała przeprosin i pieniędzy za tekst dotyczący jej jawnego procesu lustracyjnego oraz podania jej danych osobowych - poinformowała Niezależna za stroną internetową tygodnika „Do Rzeczy”.

Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił w całości powództwo Dziedzic za tekst Gmyza opublikowany na łamach „Rzeczpospolitej” w czasie, gdy jej redaktorem naczelnym był Lisicki uznając, że dziennikarze nie naruszyli dóbr osobistych prowadzącej przez lata słynny program publicystyczny „Tele Echo” i nakazał jej pokrycie kosztu procesu oraz pełnomocników pozwanych.
Niezależna przypomniała, że informację o zarejestrowaniu Ireny Dziedzic przez Służbę Bezpieczeństwa PRL jako tajną współpracowniczkę o pseudonimie „Marlena” podał w 2006 roku „Newsweek”, a potem „Misja Specjalna” Telewizji Polskiej.

„Z ewidencji operacyjnej SB wynikać miało, że było to w latach 1958-66. Dziennikarka zaprzeczała faktowi tajnej współpracy i wniosła do sądu o autolustrację. W 2010 r. Sąd Okręgowy uznał Dziedzic za kłamcę lustracyjnego i zakazał jej pełnienia funkcji publicznych na trzy lata. Ten wyrok został uchylony rok później w apelacji. Sąd II instancji uznał, że SO nie wykazał, by Dziedzic miała świadomość współpracy oraz by doszło do jej materializacji. W ponownym procesie sąd I instancji uznał, że nie ma <bezspornych dowodów> na podjęcie tajnej współpracy, przekazywanie informacji operacyjnych, świadomości współpracy i jej tajności. SO podkreślił, że informacje uzyskane przez SB od Dziedzic nie były istotne i nie można wykluczyć, że w ogóle nie pochodziły od niej, tylko od otaczającej ją <sieci agentów> lub z podsłuchu. Tym razem to IPN wniósł apelację domagając się ponownego rozpoznania sprawy przez sąd I instancji w związku z odnalezieniem nowych dokumentów w sprawie „Marleny”. Ostatecznie w 2013 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że Irena Dziedzic nie była kłamcą lustracyjnym. Nowe, dotyczącej jej dokumenty odnalezione przez IPN, sąd uznał za nieistotne dla sprawy” - czytamy w Niezależnej.


Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News