Radosław Sikorski przeżywa od ponad pół roku najgorsze chwile w swojej karierze politycznej.
Zaczęło się od afery taśmowej, potem była storpedowana przez myślącego o posadzie dla siebie Donalda Tuska próba zakotwiczenia się w strukturach europejskich, następnie pozorny awans, a faktyczna degradacja ze stanowiska ministra spraw zagranicznych na funkcję marszałka Sejmu, niedługo później problem „kilometrówek”, a parę dni temu tygodnik „Wprost” ujawnił, że jako szef MSZ wysyłał swoje przemówienia do konsultacji anglojęzycznej byłemu ambasadorowi Wielkiej Brytanii w Polsce Charlesowi Crawfordowi, który otrzymał za te usługi ponad 250 tysięcy złotych.
Wprawdzie MSZ poinformowało, że „wszystkie tezy i retoryka to dzieło ministra”, który „pisał je kilka tygodni i poprawiał do ostatnich godzin”, ale faktem jest, że pieniądze zostały wypłacone brytyjskiemu dyplomacie.
„Zakres prac pana Charlesa Crawforda dotyczył poprawek o charakterze edytorskim jakie wynikały m.in. z tłumaczenia przemówień na język angielski. W latach 2010-2014 skonsultowanych zostało 14 wystąpień ministra Radosława Sikorskiego. Średni koszt konsultacji przemówienia wyniósł 19 tys. zł. Zamówienia konsultacji realizowane były zgodnie z obowiązującymi przepisami” - czytamy w odpowiedzi MSZ na artykuł tygodnika.
„Wprost” przypomniał, że w tym samym czasie w resorcie pracowała - jako osoba odpowiedzialna za tłumaczenia na język angielski - córka ówczesnego ministra finansów Jacka Vincenta Rostowskiego. Warto też pamiętać, że obecny marszałek Sejmu zawsze chwalił się swoją ponoć nienaganną, oxfordzką angielszczyzną.
Czy Sikorski przetrwa tę nawałnicę?
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE