KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Poniedziałek, 25 listopada, 2024   I   01:11:19 AM EST   I   Elżbiety, Katarzyny, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Jak ksiądz Maliński nawracał esbeków

24 października, 2007

Dzień po wyborach trafiła do księgarń długo oczekiwana książka krakowskiego księdza Mieczysława Malińskiego pt. \"Ale miałem ciekawe życie\".

Autor już od dawna dawał do zrozumienia, że da tą publikacją skuteczny odpór wszystkim pomówieniom, jakoby kiedykolwiek współpracował z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa.

Kiedy treść książki przestała już być tajemnicą, okazało się że nie zawiera ona nic więcej, niż deklarował jej autor wcześniej, konsekwentnie i wbrew ujawnianym faktom odrzucając zarzuty o świadomą, tajną kolaborację z SB. Po raz kolejny powtarza on wersję "ewangelizowania esbeków" i niepodpisywania żadnych podsuwanych przez nich dokumentów, zawierających zgodę na współpracę. Nie przeczy jednak, że rozmawiał z nimi dosyć często i to w różnych miejscach, także ustalanych przez nich "na mieście".

Według pracowników Krakowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej oraz prowadzącego badania naukowe nad relacjami księży z bezpieką na terenie Archidiecezji Krakowskiej księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, ks. Maliński został zarejestrowany najpierw jako kontakt informacyjny, a następnie jako tajny współpracownik SB o pseudonimie "Delta" (a także "Mechanik" i "Czarnos").

Co więcej, w archiwach IPN znajdują się dokumenty, wskazujące na pozyskanie go do współpracy już w 1955 roku, kiedy przebywał w Rabce. Rok później bezpieka zrezygnowała z jego usług, by powrócić do udanego - zdaniem badaczy - werbunku w 1965 roku.

Ks. Maliński broni się zwłaszcza przed przypisywaniem mu pseudonimu "Delta", twierdząc, że nosiło go kilka osób. Tej wersji zdecydowanie zaprzecza jednak dr Marek Lasota, który jako pierwszy pracownik IPN opisał dokumenty dotyczące wieloletniego przyjaciela Karola Wojtyły. Według niego nie ma w archiwach Instytutu nic, co mogłoby potwierdzać taką tezę. W odpowiedzi na wynurzenia ks. Malińskiego wzywa go, by ujawnił swoją wiedzę na temat innych "Delt".

Ks. Zaleski odpiera z kolei naiwny argument o ewangelizowaniu funkcjonariuszy SB, przypominając że każda dobrowolna rozmowa z nimi zawsze niosła zarzewie niebezpieczeństwa narażenia kogoś na szwank. Dla bezpieki nie było bowiem nieważnych (neutralnych) informacji i często ktoś, komu wydawało się, że sprytnie wyprowadził ją na manowce lub nawet wpędził w ślepy zaułek, tak naprawdę dostarczał jej cennych wiadomości, mogących poważnie zaszkodzić osobom, o których im opowiadał.

Ks. Maliński stosuje w swej książce znaną zasadę: najlepszą formą obrony jest atak. Przedstawia więc siebie jako ofiarę komunizmu, człowieka nieustannie w epoce PRL inwigilowanego, represjonowanego i prześladowanego, komu wyrządzono teraz wielką krzywdę bezpodstawnymi pomówieniami. Ma ogromny żal do "Tygodnika Powszechnego" i innych pism o zaprzestanie publikacji jego artykułów, kreuje się na osobę, która wyszła zwycięsko z rozmów z funkcjonariuszami SB; nie wyklucza, że niektórzy z nich nawrócili się pod ich wpływem.

Jezuickie Wydawnictwo WAM, które opublikowało "Ale miałem ciekawe życie", nie ustosunkowuje się do sprawy stawianych ks. Malińskiemu poważnych zarzutów o współpracę z bezpieką. Mimo że skrytykował on także wydane przez nie pozycje, w których znalazły się pochodzące z archiwum IPN informacje o "Delcie", postanowiło dać mu szansę na odniesienie się do tej sprawy w sposób, jaki uzna za stosowny, bez żadnych nacisków czy skrótów (książka liczy prawie 500 stron).

Głos zabiorą wkrótce z pewnością pracownicy Instytutu, których ks. Maliński oskarża o zawodową nierzetelność. Już wcześniej stwierdzili oni jednoznacznie, że mało jest tak dobrze udokumentowanych (pomimo braku podpisanego zobowiązania do współpracy, które w przypadku księży nie zawsze było jednak pobierane) historii wieloletniego donoszenia bezpiece, jak właśnie w jego przypadku. Wywołani do odpowiedzi na pewno nie będą się od niej uchylać, podobnie jak ks. Zaleski, którego wiarygodność również została poddana w wątpliwość przez autora "Ale miałem ciekawe życie".

Prosto z Polski dla poland.us   
Jerzy Bukowski