Jednym z głównych haseł wyborczych Platformy Obywatelskiej była konieczność jak najszybszego odsunięcia od władzy szkodzącego – jej zdaniem – Polsce Prawa i Sprawiedliwości. W języku polityki przekłada się ono na gotowość sformowania rządu zaraz po wygranych wyborach, a przynajmniej – zważywszy na potrzebę dogadania się z potencjalnymi koalicjantami – przedstawienia opinii publicznej kandydatów na premiera i najważniejszych ministrów.
Nic takiego jednak nie nastąpiło. Owszem, media prześcigają się w spekulacjach, kto obejmie jakie ministerstwo, ale zarząd zwycięskiej partii nie chce wydać żadnego komunikatu w tej sprawie. Co gorsze, termin ogłoszenia składu nowego rządu odsunięty został w czasie aż do 10 listopada, co najlepiej świadczy, że Platforma w dalszym ciągu pozostaje partią ludzi niezdecydowanych i prawdopodobnie nie bardzo jednak – mimo buńczucznych zapowiedzi – przygotowanych do wzięcia prawie pełnej odpowiedzialności za kraj.
Rozumiem, że przywódców PO czekają bardzo trudne rozmowy z liderami Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale nie zwalnia ich to od odpowiedzialności za wyraźne i jednoznaczne potwierdzenie przedwyborczych zapowiedzi, że to Donald Tusk obejmie stanowisko szefa nowego gabinetu. Tymczasem słyszymy od niego coraz bardziej enigmatyczne sformułowania na ten temat, nie mówiąc już o milczeniu w sprawie obsady kilku kluczowych resortów, jakie z pewnością nie dostaną się w ręce ludowego koalicjanta, a więc decyzja w ich sprawie pozostaje wewnetrzną sprawą Platformy, czyli powinna być już dawno podjęta oraz – wziąwszy pod uwagę głoszone przez to ugrupowanie hasła o potrzebie przywrócenia przejrzystości w naszym życiu politycznym – publicznie ogłoszona.
Zdumiewa mnie ten brak zdecydowania zarządu zwycięskiej partii. Czyżby miała się potwierdzić słuszność określenia jej jako „ciamciarowatej” przez schodzącego z politycznej sceny Romana Giertycha?
W takich sytuacjach uzasadnione stają się najróżniejsze domysły i plotki. Może liderzy PO myślą o całkiem innej koalicji? Może grają na rozbicie PiS i przyciągnięcie do siebie kilkudziesięciu jej posłów, aby uzyskać większość bez konieczności wchodzenia w układy z wyjątkowo pazernym na stanowiska PSL? A może rację mają ci, którzy twierdzili, że już kilka tygodni przed wyborami Platforma dogadana była w sprawie koalicji rządowej z Lewicą i Demokratami?
Takich wątpliwości rodzi się całe mnóstwo. Nie wpływają one korzystnie na obraz partii, której większość Polaków powierzyła swe przyszłe losy, bo uwierzyła w zapewnienia o jej profesjonalizmie, znakomitym przygotowaniu do rządzenia i gotowym od dawna składzie osobowym ekipy, mającej błyskawicznie zacząć wielkie sprzątanie po PiS.
Jeżeli także w innych sprawach PO będzie równie niezdecydowana i rozmemłana, to jej złoty sen o budowie zupełnie innej rzeczywistości niż ta, którą kreowali bracia Kaczyńscy, okaże się raczej nocnym koszmarem.
Prosto z Polski dla poland.us
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE