Niedawno pisałem tutaj o pladze plagiatów naukowych popełnianych nie tylko przez studentów, ale także przez doktorantów, a nawet habilitantów, a już są nowe informacje w tej materii.
Do krakowskiej prokuratury wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez sześciu byłych studentów krakowskich uczelni - poinformowało Radio Kraków-Małopolska.
W opinii Najwyższej Izby Kontroli, mieli oni bezprawnie kopiować fragmenty cudzych opracowań naukowych do swoich prac magisterskich, za co grożą im kary do trzech lat więzienia.
„Dodatkowo bulwersować może fakt, że większość osób podejrzanych o plagiat rozpoczęła już pracę na stanowisku nauczyciela. Kończyli oni studia o profilu pedagogicznym” - czytamy na stronie internetowej krakowskiej rozgłośni.
Rzecznik NIK Dariusz Nowak powiedział na antenie RK-M, że promotorzy tych prac byli całkowicie zaskoczeni, a system wychwytywania plagiatów na uczelniach jest nieszczelny.
- Programy antyplagiatowe łatwo obejść, a promotorzy nie mają możliwości sprawdzania wszystkich swoich podopiecznych. Niektórzy wykładowcy, których kontrolowaliśmy, prowadzili nawet do stu przyszłych magistrów jednocześnie - dodał Nowak..
O tym, że sześć wykrytych plagiatów stanowi jedynie wierzchołek góry lodowej, przekonany jest m.in. etyk z Klubu Jagiellońskiego Sebastian Gałecki.
- Trudno zresztą się dziwić. W naszym kraju jest ogromne przyzwolenie na oszukiwanie w szkołach czy na uczelniach. Sam znam przypadek prorektora do spraw. nauczania z mojej uczelni, któremu udowodniono plagiat w pracy doktorskiej. Nie spotkały go żadne konsekwencje, do tej pory nie został usunięty ze stanowiska. Pobłażliwe podejście do oszukiwania w szkole wynosimy choćby z domów. Rodzice opowiadają w żartach, jak w szkole udało im się ściągnąć na klasówce czy też na maturze. Dodatkowo kary za oszustwo w szkołach w Polsce są zaskakująco niskie. Dla przykładu w Stanach Zjednoczonych jednokrotne ściąganie na egzaminie grozi wydaleniem ze szkoły i całkowitym zablokowaniem kariery naukowej. W Polsce tymczasem ściągającego ucznia czeka najczęściej upomnienie, obniżenie oceny lub powtórzenie egzaminu - powiedział w rozmowie z reporterem Radia.
O rosnącej liczbie udanych i nieudanych prób oszustwa w tej dziedzinie obszerną pracę napisał doktor Marek Wroński, który od lat zajmuje się łowieniem plagiatów. Opublikował już kilka tysięcy takich przypadków, których dopuścili się pracownicy naukowi.
Ostatnio ten problem pojawił się na kierunkach przygotowujących do zawodów niosących tak ogromną odpowiedzialność, jak medycyna czy studia inżynierskie.
- W tej chwili prowadzone są u nas dwa postępowania dotyczący oszustw. Jeden dotyczy plagiatu w pracy inżynierskiej, a drugi próby podstawienia kogoś, by napisał egzamin zamiast studenta. Nie wiadomo jeszcze, jakie kary spotkają tych studentów - przyznał na antenie krakowskiej rozgłośni rzecznik Akademii Górniczo Hutniczej Bartosz Dembiński.
„O problemie oszustw na uczelniach zdaje się już wiedzieć ministerstwo, które na dniach planuje uruchomić ogólnouczelniany program antyplagiatowy i zobowiązać promotorów do weryfikowania w nim prac licencjanckich, inżynierskich i magisterskich. W tej chwili system testowany jest już na wydziałach filologicznych UJ. Jeżeli testy na terenie całego kraju wypadną pomyślne, pod kątem ewentualnych plagiatów sprawdzone mają zostać wszystkie prace magisterskie z ostatnich 5 lat” - napisano na stronie Radia Kraków-Małopolska.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE