Nie chciałem o tej sprawie, która jest już głośna na całym świecie, pisać wcześniej, aby nie zapeszać. Teraz, kiedy stan zdrowia dwuletniego Adasia znalezionego w niedzielę w małopolskich Racławicach w stanie skrajnego wyziębienia uległ znacznej poprawie (oddycha samodzielnie i ma kontakt z rodzicami oraz z lekarzami) nie ma już jednak co zwlekać.
Możemy mówić zarówno o cudzie, jak o rekordzie. Tuż po przywiezieniu do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie chłopczyk był wychłodzony do 12,7 stopni Celsjusza. Wyszedł on w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach (istnieje podejrzenie, że jest lunatykiem) w samej pidżamce z domu swojej babci około godziny 3.00 rano i został odnaleziony około 6.00 przez zastępcę komendanta Komisariatu Policji w Krzeszowicach podkomisarza Michała Godynia (odznaczonego już za to brązową odznaką Zasłużony Policjant), który rozpoczął natychmiast fachową reanimację.
W szpitalu Adasia podpięto do urządzenia ECMO, które umożliwia tzw. pozaustrojowe utlenowanie krwi. We środę lekarzom udało się wybudzić go ze śpiączki farmakologicznej, po czym odłączono go od respiratora.
- Możemy tutaj już odważniej, w zasadzie całkiem odważnie mówić, że jest to wielki sukces i niebywała historia, by dziecko przeżyło tak skrajną hipotermię. Najważniejsza informacja jest taka, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Lekarze nie zaobserwowali negatywnych objawów u dziecka. Jego organy wewnętrzne funkcjonują dobrze. Wciąż problemem pozostaje stan mózgu po tak głębokiej hipotermii. Cały czas prowadzone są obserwacje kliniczne, które wydają się optymistyczne. To, że chłopiec jest w kontakcie także wiele mówi - powiedziała dziennikarzom rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego Magdalena Oberc.
Według specjalistów uratowanie osoby po takim wychłodzeniu organizmu graniczy z cudem. Doktor Tomasz Darocha z Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej, które działa w Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II stwierdził, że najbardziej wychłodzona osoba, której udało się skutecznie pomóc (kobieta ze Skandynawii) miała 13,7 stopni C.
O cudzie mówi także kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej i Intensywnej Opieki Kardiochirurgicznej profesor Janusz Skalski.
- Dziecko, które było na drugim świecie wróciło do nas. Teraz dwulatkowi potrzebna jest opieka i ciepło. Zrobimy wszystko, aby taki kontakt zapewnić, aby dziecko mogło przebywać z rodzicami i aby w pełni doszło do siebie. Szpitalna rehabilitacja może potrwać jeszcze kilkanaście dni - powiedział podczas konferencji prasowej.
Podkreślił również, że ogromne znaczenie dla sukcesu w wyprowadzeniu chłopca z tak poważnego wyziębienia organizmu miało nie tylko to, że był on zdrowym dzieckiem, ale także sposób działania wszystkich osób: od policjanta, który go znalazł, przez rodziców, aż po personel medyczny, który zapewnił mu transport i opiekę na kolejnych etapach ratowania mocno zagrożonego życia.
- Każdy wiedział, co ma robić. Trzeba walczyć o każdego pacjenta do końca. Szczególnie o dziecko - zakończył swoją wypowiedź prof. Janusz Skalski.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE