Do poważnej awantury doszło dzisiaj rano na początku trasy z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka, którą usiłowało zablokować kilkudziesięciu obrońców praw zwierząt, nie dopuszczając do przejazdu nią konnych wozów (fasiągów) z turystami.
Okazało się, że chociaż ich pikieta była legalna, to nie mieli jednak zgody na blokadę drogi. W chwili, kiedy zaczęli to robić, przedstawiciel gminy Bukowina Tatrzańska ogłosił, że dalszy protest jest nielegalny.
Zanim opuścili miejsce zgromadzenia, zaczęli zachowywać się agresywnie wobec górali, a że ci są krewkimi ludźmi, zaczęły się przepychanki, w wyniku których lekko poszkodowany został (prawdopodobnie z powodu kopnięcia przez konia) jeden z ekologów. Ktoś z protestujących użył z kolei gazu pieprzowego, przez co ucierpiał pomocnik jednego z fiakrów. W odpowiedzi na te wydarzenia górale podnieśli do góry kartki z napisem: „Stop pseudoekologom”.
- Nasz protest polegał na siedzeniu na drodze, ponieważ nie chcieliśmy dopuścić do popełnienia przestępstwa polegającego na znęcaniu się nad zwierzętami - powiedziała Polskiej Agencji Prasowej Anna Plaszczyk z fundacji Viva i zapowiedziała, że w najbliższym czasie do prokuratury trafią zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstw dotyczących m.in. narażenia na utratę zdrowia lub życia poprzez wjechanie w tłum zaprzęgiem konnym.
„Policja wylegitymowała najbardziej aktywnych uczestników - część z nich była wcześniej notowana przez policję. Jak zaznaczył rzecznik zakopiańskiej policji Roman Wieczorek, te osoby nie reprezentowały żadnej ze stron - ani fiakrów, ani obrońców praw zwierząt” - czytamy w depeszy PAP.
Rzecznik zakopiańskiej policji nie wyklucza, że po przeanalizowaniu nagrań niektórym osobom zostaną przedstawione zarzuty.
Ekolodzy twierdzą, że fasiągi są przeciążone, czemu sprzeciwiają się hipolodzy, środowiska akademickie, Związek Hodowców Koni oraz Główny Lekarz Weterynarii oraz - oczywiście - sami górale.
- Wożenie turystów to jest nasza codzienna praca. Konie wszędzie pracują zgodnie ze swoją naturą. Za działaniami ekologów działa lobby biznesowe, które chce nas stąd wyprzeć - powiedział PAP prezes fiakrów wożących turystów do Morskiego Oka Stanisław Chowaniec.
Podobną opinię wyraził w rozmowie z „Gościem Niedzielnym” prezes Związku Podhalan Andrzej Skupień:
- Proszę pamiętać, że fiakrzy mają stosowne pozwolenia. Jest to dla nich miejsce pracy, utrzymują swoje rodziny. Nie dajmy się zwariować. Jako Związek Podhalan będziemy stać także na straży podhalańskich zwyczajów, w których koń był od zawsze obecny.
„Zdaniem ministra środowiska kluczowe jest szukanie najlepszych rozwiązań w tej sprawie, respektujących zarówno interes górali, jak i dobro zwierząt. Jak poinformował w przesłanym PAP komentarzu szef resortu Maciej Grabowski, wymaga to wspólnego działania m.in. starosty, dyrektora parku, fiakrów i firm dostarczających nowoczesne rozwiązania techniczne, oraz stowarzyszeń ochrony praw zwierząt. - Szczególnie obecny etap testowania różnych metod i rozwiązań domaga się współpracy i dobrej woli. Liczę, że właśnie tak się stanie - podkreślił minister” - czytamy w depeszy Polskiej Agencji Prasowej.
A kierujący fasiągami woźnice nie pozostawiali dzisiaj wątpliwości, mówiąc licznie obserwującym dzisiejszy protest dziennikarzom:
- Jeździli my do Morskiego Oka, jeździmy i jeździć będziemy. To jest ziemia naszych przodków, a konie od tego wszystkiego zwariują.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE