Polityków nie trzeba kochać. Mało tego, nie trzeba ich nawet szanować. Bo jak tu szanować kogoś, kto dla doraźnych korzyści (najpierw finansowych, potem politycznych) zmienia klub partyjny, przekonania, porzuca kolegów i przyjaciół i przenosi się do innej partii. Zawsze opozycyjnej, nieprzyjaznej wobec dotychczasowej partii zbiega. Przykład pierwszy z brzegu.
Powiem jeszcze w paru słowach o zmianach partyjnych szeregów. To chyba Wańkowicz powiedział, że tylko krowa nie zmienia przekonań (według mnie także koń i wieprzek), nikt siłą nikogo do partii nie ciągnie, ani w niej nie zatrzymuje. Jeżeli ktoś zmienia swoje barwy, bo nie podoba mu się aktualna polityka partii i jej linia programowa, to bardzo proszę, droga wolna. Jeżeli jednak, a tak czyni sto procent naszych "polityków", przechodzi do innego klubu, bo tam obiecują złote góry i mandat poselski (a to są niezłe pieniadze), to jest się zwyczajnym szmondakiem (tak w menelskich środowiskach określano kiedyś faceta bez honoru, ambicji, złodzieja bez manier i w ogóle zero) i politycznym renegatem. W PiS wcześniej uczynili tak Jurek, Mężydło, odszedł Borusewicz do Platformy, bo tam ma mieć znowu swoje dni, zaś w PiS Jarosław odebrał mu ewentualne przyszłe marszałkostwo senatu, tam ma przyjść Romaszewski. Tak wygląda patriotyzm i honor polskiego parlamentarzysty.
Honor Millera, prominentnego polskiego komunisty, wyraził się w przystąpieniu do partii lepperowskiej, bo ten człowiek związałby się nawet z belzebubem i stalinem, aby tylko trwać w polityce. Miller, to przede wszystkim stary pzpr-owski elektorat, ludzie, którzy jak powiedział Ludwik Dorn, bili pałą i kopali w nery. Natomiast Nelly Rokitowa w PiS, to raczej ciekawostka i wypadek przy pracy, niźli wielka polityka. Nelly, to po części Niemka i Rosjanka.
To stąd bierze się tak niska społeczna pozycja naszego parlamentu, jego nie dostosowanie do rzeczywistości, z tego wynikają niedopracowane ustawy, osobista i polityczna pozycja niejednego z "wybrańców narodu". Jeżeli takim wybrańcem mają być panie Hojarska i Begerowa, Błochowiakowa i Senyszyn, panowie Kalisz, Giertych, Lepper czy Niesiołowski, to chyba istotnie lepiej nie iść do urny. Oczywiście to nie jest tak, bo wybory są zbyt ważną sprawą, aby oddawać je w ręce takich właśnie ludzi, o których tu mowa. Zostając w domu i nie biorąc udziału w wyborach, to tak jakbyśmy oddawali głos na na opozycję i ludzi nam nieżyczliwych.
(zr) Magazyn Centrum
KATALOG FIRM W INTERNECIE