Dlaczego wyjazd D. Tuska do Brukseli w celu organizowania kolacyjek dla Cesarzowej Merkel - bo do tego sprowadza się jego funkcja - jest największym skandalem w historii III Rzeczpospolitej? Dlaczego były już premier rządu polskiego zgodził się układać widelce na stole, przy którym będą rozmawiali premier Niemiec, W. Brytanii, Francji czy Włoch? Przede wszystkim dlatego, że nas przeciętnych obywateli w brutalny sposób oszukano - przez ostatnie lata, D. Tusk mówił wielokrotnie, że do Brukseli się nie wybiera. Czy D. Tusk myśli, że Polacy są idiotami, którzy zapominają we wtorek to co on powiedział w poniedziałek? Tak, on tak myśli.
Tak on i jego przyboczna gwardia myślą, że zaleją społeczeństwo polskie lawiną propagandowych sloganów o sukcesie Polski o wzrastającym prestiżu naszego kraju, kiedy jest dokładnie odwrotnie co każdy, komu jeszcze red. Olejnik i red. Lis nie odebrali zdrowego rozsądku, widzi i słyszy codziennie.
W sprawie Ukrainy nie mamy nic do gadania. Nic. Ponieważ Cesarzowa powiedziała w sposób jasny, że najważniejsze dla Europy są dobre stosunki z Rosją, zostaliśmy od stołu negocjacyjnego wyrzuceni nawet nie do kuchni, a po prostu na dwór. Na otarcie łez Cesarzowa zleciła swojemu dworowi mianowanie Tuska na głównego ochmistrza Unii Europejskiej. Tusk wygrał. Polska przegrała. I przegrywa nadal, ponieważ to Putin rządzi strategią Niemiec czyli tzw. Unii Europejskiej.
Czy D. Tusk zdaje sobie z tego sprawę, że robi karierę w Brukseli kosztem naszych żywotnych interesów? Czy zdaje sobie sprawę, że odsunięcie nas - na rozkaz Putina - od stołu negocjacyjnego w kwestii Ukrainy, stawia nas w sytuacji tragicznej? Sytuacji przypominającej do złudzenia wiosnę 1939 roku? Handel polityczny pt. wy Polacy zamkniecie mordę, a my wam damy prestiżowe stanowisko w UE jest dowodem ostatecznym na to, że Niemcy traktują nas jak swoją gospodarczą kolonię, jak kraj, który nie ma nic do gadania. Taki jest efekt rządów PO.
Ale być może D. Tusk myśli, ze będzie - dzięki swojej funkcji - mógł wpłynąć na politykę UE wobec Rosji i Ukrainy? Otóż taka szansa - minimalna - istniałaby pod warunkiem, ze D. Tusk - tak jak R. Dmowski - znałby perfekt pięć języków obcych. Nie zna żadnego i fakt ten ogranicza jego możliwości negocjacyjne do zera. Paradygmatem polskiej polityki wobec Europy jest bowiem wystąpienie R. Dmowskiego na konferencji w Wersalu w 1919 roku. Przywódca endecji tłumaczył wtedy przywódcom europejskim sprawy polskich granic na Śląsku w ich narodowych językach, przerzucając się z angielskiego na francuski czy włoski jakby w tych krajach się urodził. Powalił swoja inteligencją na kolana wrogiego nam premiera W. Brytanii i wzbudził podziw wśród wszystkich uczestników konferencji. W 60 lat później byłem na kolacji u byłego ambasadora Francji w Polsce, który opowiadał mojej żonie i mnie, jak jego dziadek - także dyplomata - podziwiał R. Dmowskiego za znajomość języków i kultury francuskiej. W Paryżu w kilku pięknych pałacach przybite są tablice pamiątkowe z napisem, że w tym miejscu wybitny polski polityk w 1919 roku negocjował w sprawie kształtu granic Polski wygłaszając mowy dla uczestników konferencji pokojowej w Wersalu.
D. Tusk nie zna żadnego języka obcego, ba nie wie nawet, że nie można się go nauczyć w kilka miesięcy, ale stwierdził - co zakrawa na kpiny - że za trzy miesiące będzie mówił po angielsku jak lord Acton. Nie będzie mówił. Będzie cały czas czuł się upokorzony, że nie rozumie co się do niego mówi. Będzie Panem Nikt. Politykiem z zasznurowanymi ustami. Czy nasz były premier tego nie rozumie? Pisałem kilkakrotnie pozytywnie o jego wysiłkach przedstawienia Polski wyzbytej kompleksu antyrosyjskiego, Polski należącej do szerszego grona państw europejskich, Polski która musi - w imię wspólnej europejskiej strategii - zrezygnować z narzucenia swojego punktu widzenia na temat Putina naszym partnerom z UE. Strategia ta poniosła całkowita klęskę.
Cesarzowa mówiąc, że nie życzy sobie tarczy antyrakietowej na terenie Polski, sprowadziła nas na ziemię. Dla Niemiec jesteśmy narodem, który ma paść na kolana i słuchać rozkazów płynących z Berlina. Kanclerz Merkel kontynuuje politykę największych wrogów Polski, która polegała zawsze na porozumiewaniu się z Rosją, naszym kosztem. Politykę Bismarcka, politykę Fryderyka II, politykę... proszę sobie samemu dopisać nazwisko. To są fakty. Dla Merkel liczy się tylko interes Rosji. Polska - jak zawsze - jest dla niej polem zamieszkałym przez barbarzyńców, którzy mają funkcjonować - zgodnie ze słowami Lutra - jak katoliccy niewolnicy niemieckich panów.
Czy my jako Naród, możemy się przeciwko tej niemieckiej pogardzie, zbuntować? Możemy i dlatego w najbliższych wyborach samorządowych będę głosował na PiS, zdając sobie doskonale sprawę z jego ograniczeń organizacyjnych i intelektualnych. Ideologia, że Polacy mają do wyboru między mafią a sektą, staje się powoli niebezpieczna i głupia. J. Kaczyński podpisując porozumienie z Gowinem i Ziobro, udowodnił, że jest zdolny do kompromisu, a taka postawa jest zaprzeczeniem przywódcy sekty. Muszę mieć nadzieje, że PiS stanie się powtórnie partią polityczną. Grupą ludzi uprawiających politykę. Moja żona była przez krótki okres tłumaczem J. Kaczyńskiego i opowiadała mi, że prezes PiS dyskutując ze swoimi współpracownikami o polityce powtarzał często: „dyskutujemy o polityce, najważniejszej działalności człowieka i dlatego proszę o spokój i dyscyplinę wypowiedzi”.
Mam nadzieję, że PiS rozpocznie rozmowę o polityce z całym Narodem, bowiem sytuacja Polski jest tragiczna. Nigdy - od 1989 roku - nie byliśmy tak osamotnieni. Nigdy III Rzeczpospolita nie znajdowała się w sytuacji tak tragicznej. Opuściły nas nawet Węgry - kraj, który walczył z Rosją w 1848 i 1956 roku. Być może to jest największa porażka Polski od 1989 roku. Ta prawda, że Polska jest politycznie sama jak palec, że jej interesy są sprzeczne z interesami nie tylko naszych tradycyjnych wrogów, ale także tradycyjnych przyjaciół, nie dotarła jeszcze do wszystkich wyborców z tego prostego powodu, że ludzie boją się nagiej rzeczywistości, ludzie wolą bajki niż opis tego co i tak i tak widzą, ale nie chcą dopuszczać do świadomości.
W takiej sytuacji rolą polityków jest przypominanie obywatelom o tym jak jest naprawdę i co należy zrobić, by z tego politycznego kąta bezsiły wyjść. Czy przywódcy PiS wiedzą o tym? Czy rozpoczną rozmowę i dyskusje z całym Narodem? Tym bardziej, że dymisja Tuska i mianowanie marszałek Kopacz na funkcje premiera jest skandalem jeszcze większym niż ucieczka twórcy potęgi PO do Brukseli.
Dlaczego marszałek Kopacz została premierem? Dlatego, ze jest to zgodne z interesem osobistym D. Tuska. A interes Polski? Interes Polski - odpowiadają nadworni linoskoczkowie PO - jest tożsamy z interesem Tuska. Do czego doprowadzi ta skandaliczna nominacja? Do jeszcze większego zrostu aparatu państwowego z aparatem partyjnym PO. W konsekwencji do jeszcze - jeśli to w ogóle możliwe - większej korupcji, która jest rakiem zżerającym społeczeństwo obywatelskie w naszym kraju.
W książce pt e-korupcjs.pl w rozdziale poświeconym tzw. infoaferze, stwierdziłem, że rządy PO doprowadziły do powielania procesu tzw. uwłaszczenia nomenklatury, który według politologów był kamieniem węgielnym stosunków własnościowych w początkach III Rzeczpospolitej. Andrzej M. - główny bohater infoafery - jako dyrektor Biura Łączności Policji uważał, że kody źródłowe programów wykonanych przez państwowych urzędników są nie własnością państwową tylko jego własną, że może nimi dowolnie dysponować. Dokładnie tak samo uważali dyrektorzy przedsiębiorstw państwowych w latach 1984-1989, którzy dokonywali w podległych im zakładach przesuwania kapitału z sektora państwowego w ręce prywatne czyli własne i kolegów z partyjnej nomenklatury. W jaki sposób to robiono? Dyrektor zakładu był jednocześnie właścicielem spółki (w jej zarządzie zasiadali partyjni notable), która wykorzystywała aparat produkcyjny zakładu państwowego do produkcji towarów, które stawały się własnością spółki prywatnej. W dzień zakład produkował dla państwa. Na nocnej zmianie na tych samych maszynach dla spółki prywatnej. Andrzej M. i jego koledzy byli ideowymi synami uwłaszczonej komunistycznej nomenklatury. Dlatego można stwierdzić, że w tej perspektywie korupcja z czasów rządów PO jest pochodną „okrągłego stołu” i Magdalenki. Jest fundamentem funkcjonowania III Rzeczpospolitej. Rządy premier Kopacz pogłębią jeszcze bardziej ten proces, proces zabójczy dla polskiego społeczeństwa.
Piotr Piętak
e-korupcja.pl
KATALOG FIRM W INTERNECIE