„Rosyjska agentura wpływu uaktywnia się w sprawie sowieckich pomników” - napisał Zenon Baranowski w „Naszym Dzienniku”.
Zwrócił on uwagę, że jedna z takich grup o nazwie Stowarzyszenie Przyjaźni Polsko-Rosyjskiej domagała się styczniu 2012 roku od Sądu Rejonowego Warszawa-Praga Północ informacji, z jakich środowisk rodzinnych i organizacyjnych pochodzą osoby, które „sprofanowały” warszawski pomnik Braterstwa Broni Polsko-Sowieckiej i zostały zatrzymane „na gorącym uczynku przez policjantów z Pragi Północ”.
Sąd odmówił odpowiedzi stwierdzając, że „brak jest podstaw prawnych do udzielenia informacji odnośnie osób oskarżonych”.
Mimo to pełnomocnik stowarzyszenia Zbigniew Kornell skierował wniosek o umożliwienie mu udziału w procesie jako przedstawicielowi społecznemu. W uzasadnieniu napisał, że wymaga tego „ważny interes państwowy dla dobra dobrych relacji polsko-rosyjskich”, a statut organizacji przewiduje „przyjaźń z państwem rosyjskim w każdej możliwej dziedzinie”. Sąd miał rozpoznać ten wniosek na pierwszej rozprawie, ale nikt ze Stowarzyszenia się nie stawił.
„- Pojawiła się w aktach sprawy informacja o tym towarzystwie broniącym idei tego monumentu, natomiast ich w procesie nie ma, nie uzyskało statusu procesowego” - powiedział autorowi artykułu obrońca jednego z oskarżonych mecenas Krzysztof Wąsowski.
Na pisma Stowarzyszenia powołał się natomiast prokurator wskazując, że są w społeczeństwie grupy, które opowiadają się za dalszym istnieniem tego typu pomników.
„- Rozumiem, że w społeczeństwie, jak wskazuje prokurator, istnieją sentymenty jakichś ludzi do tego typu monumentów, ale z punktu widzenia procesowego nie odgrywają oni żadnej roli, a z punktu widzenia moralnego jestem co najmniej zdziwiony, że ktoś taki, jeżeli poczuwa się do przynależności do Narodu Polskiego, chce sympatyzować z taką ideą, której tak naprawdę skutkiem było niszczenie Narodu Polskiego” - podkreślił na łamach gazety Wąsowski.
Członek polsko-rosyjskiej grupy do spraw trudnych profesor Włodzimierz Marciniak ocenia, że takie przypadki pojedynczo można uznać za pewne kurioza, ale połączone są przejawem pewnej prawidłowości.
„- Zastanawiający jest czas pojawiania się, pewna regularność tego typu inicjatyw i zachowań, na ogół zawsze w sytuacjach konfliktowych i spornych. Ja bym tego nie tłumaczył agenturą, chociaż może tak być, ale raczej nazwijmy to agenturą wpływu. Chyba mamy do czynienia z tego typu środowiskami, które w tego typu sytuacjach są gotowe bronić racji, tak jak one je rozumieją, często bez formalnej inicjatywy, Rosjan. To - zdaje się - ujawnia istnienie wielu środowisk, być może w tej chwili rozproszonych w Polsce, jednak gotowych w takim czy innym stopniu w sytuacjach konfliktowych przyznawać stronie rosyjskiej rację” - powiedział Baranowskiemu sowietolog z Polskiej Akademii Nauk.
A członek sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych poseł Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Sellin dodał:
„- Wiadomo, że tylko Rosja się tymi pomnikami interesuje. Ma poczucie jakiegoś zobowiązania wobec nich, ich dalszego istnienia i w związku z tym ci ludzie czują się pewnie zobowiązani, żeby się tym też interesować. Jeżeli są Polakami, obywatelami polskimi, to powinni wiedzieć, co ta armia przyniosła Polsce - wcale nie wolność, tylko inne zniewolenie, i to na wiele lat.”
Stowarzyszenie bacznie obserwuje postępy procesu w sprawie pomalowania farbą pomnika „Czterech Śpiących”. W maju br. do sądu trafiło pismo zapytaniem, czy nie doszło przypadkiem do prowokacji wobec niego.
„W czasie pierwszej rozprawy sądowej w sprawie profanacji pomnika Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni na warszawskiej Pradze miało dojść do zakłócania przebiegu rozprawy i znieważania sędziego. Czy to prawda? Jeśli to prawda, to czy jest to zaznaczone w protokole akt sądowych i czy ustalono, jakie środowiska dopuściły się tych aktów awanturnictwa? Pytam, ponieważ nasze środowisko (Stowarzyszenie) nie było obecne wtenczas na Sali rozpraw i mogło dojść do ewentualnej prowokacji pod naszym adresem” - napisał Kornell.
W lutym i marcu Stowarzyszenie skierowało pisma do władz Pieniężna i Szczecina, broniąc tamtejszych pomników generała Iwana Czerniachowskiego i żołnierzy sowieckich.
„Padają w nich obficie sformułowania żywcem wzięte z komunistycznej retoryki okresu PRL. Wcześniej Stowarzyszenie broniło też podobnego pomnika w Katowicach. A kilka miesięcy temu wystąpiło do władz Krakowa wraz z dwoma innymi organizacjami o nadanie jednemu z rond imienia sowieckiego marszałka Iwana Koniewa” - czytamy w „ND”.
Sellin nie ma wątpliwości:
„- Z przestrzeni publicznej powinny zniknąć pomniki sławiące Armię Czerwoną, która nam wcale wolności nie przyniosła. Jeśli oni bronią pomników, to znaczy, że bronią pamięci armii, która rozszerzała Imperium Zła, jak to słusznie nazwał Ronald Reagan i na pewno z polskim patriotyzmem nie mają wiele wspólnego” - powiedział Baranowskiemu.
W procesie przed warszawskim sądem Daniel L. i Wojciech B. są oskarżeni o zdewastowanie pomnika Braterstwa Broni i pomnika Armii Czerwonej z parku Skaryszewskiego.
„- Ten proces to kolejna strata pieniędzy polskiego podatnika, prowadzenie tego typu spraw, które już na poziomie prokuratury powinny być dawno prawidłowo rozstrzygnięte. Rozumiem robienie sobie statystyk przez prokuraturę, ale to jest zbyt duży koszt. Prowadzenie sprawy w sprawie zbezczeszczenia pomnika, gdzie nie ma pomnika, gdzie prokurator nawet nie podjął trudu, żeby zbadać, czy to jest pomnik w rozumieniu prawnym, sąd za pierwszym razem wyraźnie to podkreślił, do tej pory w aktach sprawy nie znajduje się żaden oficjalny urzędowy dokument, jakiekolwiek potwierdzenie, że to ma status pomnika państwowego” - podkreślił w rozmowie z „Naszym Dziennikiem mec. Krzysztof Wąsowski.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE