Dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego zastawiła pułapki na turystów. Nie są to jednak wnyki, ani wilcze doły, lecz zamaskowane urządzenia elektroniczne wykrywające obecność człowieka w danym miejscu.
„Chodzi przede wszystkim o te rejony Tatr, w których nie ma szlaków, a mimo to pojawiają się tam turyści. Urządzanie nie są odpowiednikiem drogowych fotoradarów ale dają pracownikom parku informację, w której części Tatr najczęściej dochodzi do schodzenia z wytyczonych szlaków” - czytamy na stronie internetowej Radia Kraków-Małopolska.
Dyrektor TPN Szymon Ziobrowski podkreślił w rozmowie z krakowską rozgłośnią, że z miejsc odwiedzanych przez turystów jedynie Kasprowy Wierch objęty jest tą formą monitoringu. Jego pracownicy we współpracy z PKL już od kilku lat badają tam, ilu turystów, którzy wjechali wagonikiem na szczyt, kontynuuje dalej wycieczkę, a ile osób po krótkim pobycie wraca kolejką w dół.
„Jednocześnie przyrodnicy chcą się przekonać na ile skuteczne są tzw. potykacze czyli specjalne żerdzie montowane tuż obok szlaków, które mają zniechęcić turystów do schodzenia ze ścieżek i rozdeptywania znajdującej się obok roślinności” - napisano na stronie RK-M.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE