Ziściło się marzenie tych środowisk politycznych w Polsce, które swoje niezadowolenie z prezydentury Lecha Wałęsy wyrażały w modnym na początku lat 90. minionego wieku haśle: \"Havel na Wawel\". Kryła się w nim z jednej strony niezgoda na dosyć przaśny styl sprawowania urzędu przez przywódcę \"Solidarności\", z drugiej zaś tęsknota za intelektualistą i człowiekiem należącym do grona najbliższych ideowych przyjaciół sprawującego wówczas rząd sporej liczby (może nawet większości) polskich dusz, Adama Michnika.
Odchodząc od omawiania swej najnowszej książki stwierdził, że w Polsce powinny odbyć się jak najszybciej wolne wybory pod nadzorem obserwatorów z Unii Europejskiej bądź innych organizacji międzynarodowych. To najlepszy dowód, że Havel postrzega sytuację w naszym kraju wyłącznie przez pryzmat, obowiązujący w "Gazecie Wyborczej" i Radiu Tok FM, ale odrzucony już przez większość Polaków, o czym najlepiej świadczą wciąż bardzo wysokie notowania Prawa i Sprawiedliwości w sondażach opinii publicznej.
Czy tak doświadczony polityk nie powinien być bardziej powściągliwy w swych sądach na temat problemów sąsiedniego kraju? Nawet jeżeli jest głęboko przekonany, że w Polsce panuje potworny totalitaryzm, zdecydowanie lepiej byłoby dla jego wizerunku medialnego (o który zawsze starał się umiejętnie dbać), gdyby wygłaszał swoje krytyczne uwagi w kuluarowych rozmowach lub przy kuflu piwa, pitym z przyjaciółmi znad Wisły, a nie podczas konferencji prasowej, czyli najbardziej oficjalnej części pobytu w Krakowie.
Havel nie musi podkreślać podobieństwa swojego sposobu myślenia do tego, które ciągle jeszcze - chociaż z mizernym już skutkiem - usiłują narzucić Polakom Adam Michnik i jego akolici. Powątpiewając w demokratyczny ustrój, panujący w naszym kraju i w bezstronność Państwowej Komisji Wyborczej (bo czymże innym jest domaganie się obecności międzynarodowych obserwatorów podczas wyborów?) popełnił - jako były prezydent - poważny dyplomatyczny nietakt i całkiem niepotrzebnie zraził do siebie wiele osób, odmiennie zapatrujących się na bieg polskich spraw, ale z życzliwością spoglądających na popularnego oraz lubianego u nas Vaszka.
Vaclav Havel najwyraźniej zapomniał, że nie jest już (i znowu) wyłącznie dysydentem, pisarzem oraz publicystą, a ze wszystkich słów, jakie powiedział w Polsce, w szeroki świat pójdą tylko te. A może zrobił to, co zrobił z pełną premedytacją? Tak, czy tak, szkoda.
Z Krakowa dla www.Poland.US
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE