KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 21 listopada, 2024   I   07:29:45 PM EST   I   Janusza, Marii, Reginy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Havel na Wawelu

06 września, 2007

Ziściło się marzenie tych środowisk politycznych w Polsce, które swoje niezadowolenie z prezydentury Lecha Wałęsy wyrażały w modnym na początku lat 90. minionego wieku haśle: \"Havel na Wawel\". Kryła się w nim z jednej strony niezgoda na dosyć przaśny styl sprawowania urzędu przez przywódcę \"Solidarności\", z drugiej zaś tęsknota za intelektualistą i człowiekiem należącym do grona najbliższych ideowych przyjaciół sprawującego wówczas rząd sporej liczby (może nawet większości) polskich dusz, Adama Michnika.

3 września 2007 roku były prezydent Czechosłowacji, a potem Czech przybył na Wawel, ale nie w roli głowy państwa, lecz w tej, w jakiej poznał go świat przed aksamitną rewolucją 1989 roku w Pradze, czyli pisarza, autora wydanych właśnie wspomnień pt. "Tylko krótko, proszę". Nie omieszkał jednak odwdzięczyć się za okazywaną mu przez wiele lat sympatię byłym działaczom Komitetu Obrony Robotników, zasilającym dzisiaj głównie Lewicę i Demokratów (także w szeregach Sojuszu Lewicy Demokratycznej, jak np. Andrzej Celiński) i uważającym rządy braci Kaczyńskich za dyktatorskie oraz z gruntu szkodliwe dla naszego kraju.
   
Odchodząc od omawiania swej najnowszej książki stwierdził, że w Polsce powinny odbyć się jak najszybciej wolne wybory pod nadzorem obserwatorów z Unii Europejskiej bądź innych organizacji międzynarodowych. To najlepszy dowód, że Havel postrzega sytuację w naszym kraju wyłącznie przez pryzmat, obowiązujący w "Gazecie Wyborczej" i Radiu Tok FM, ale odrzucony już przez większość Polaków, o czym najlepiej świadczą wciąż bardzo wysokie notowania Prawa i Sprawiedliwości w sondażach opinii publicznej.
   
Czy tak doświadczony polityk nie powinien być bardziej powściągliwy w swych sądach na temat problemów sąsiedniego kraju? Nawet jeżeli jest głęboko przekonany, że w Polsce panuje potworny totalitaryzm, zdecydowanie lepiej byłoby dla jego wizerunku medialnego (o który zawsze starał się umiejętnie dbać), gdyby wygłaszał swoje krytyczne uwagi w kuluarowych rozmowach lub przy kuflu piwa, pitym z przyjaciółmi znad Wisły, a nie podczas konferencji prasowej, czyli najbardziej oficjalnej części pobytu w Krakowie.
   
Havel nie musi podkreślać podobieństwa swojego sposobu myślenia do tego, które  ciągle jeszcze - chociaż z mizernym już skutkiem - usiłują narzucić Polakom Adam Michnik i jego akolici. Powątpiewając w demokratyczny ustrój, panujący w naszym kraju i w bezstronność Państwowej Komisji Wyborczej (bo czymże innym jest domaganie się obecności międzynarodowych obserwatorów podczas wyborów?) popełnił - jako były prezydent - poważny dyplomatyczny nietakt i całkiem niepotrzebnie zraził do siebie wiele osób, odmiennie zapatrujących się na bieg polskich spraw, ale z życzliwością spoglądających na popularnego oraz lubianego u nas Vaszka.
   
Vaclav Havel najwyraźniej zapomniał, że nie jest już (i znowu) wyłącznie dysydentem, pisarzem oraz publicystą, a ze wszystkich słów, jakie powiedział w Polsce, w szeroki świat pójdą tylko te. A może zrobił to, co zrobił z pełną premedytacją? Tak, czy tak, szkoda.

Z Krakowa dla www.Poland.US
Jerzy Bukowski