- Złożyłem wikariuszowi generalnemu, biskupowi Markowi Solarczykowi, obszerną relację z obecności na Przystanku Woodstock. Można podsumować ją jednym zdaniem: cieszę się, że tam byłem, myślę, że większość moich intencji i zamiarów w kontakcie z ludźmi, którzy mnie tam zaprosili, dało się zrealizować - tak mówił dziennikarzom po wyjściu ze spotkania w siedzibie Kurii Diecezji Warszawsko-Praskiej kontrowersyjny kapłan, o którego ostatnich kłopotach niedawno tutaj pisałem (wszystkie cytaty za Katolicką Agencją Informacyjną).
Przyznał on, że „być może podczas spotkania padło jedno czy drugie słowo, które warto byłoby lepiej przemyśleć, być może w jednej czy drugiej wypowiedzi jakiegoś słowa zabrakło”, ale jego zamiarem było pojawić się na Przystanku Woodstock jako „katolicki kapłan, zaangażowany w życie Kościoła, w dialog chrześcijańsko-żydowski” i wydawało mu się, „że zwłaszcza pytania tych młodych wskazywały na to, że tak tę moją obecność odczytywano”.
Ponieważ nieoficjalny przekaz medialny jego wypowiedzi szybko trafił do szerszego kręgu odbiorców niż uczestnicy imprezy Jerzego Owsiaka, więc komuś mogło się wydawać, że chciał powiedzieć coś innego, niż faktycznie mówił i jeśli ktoś tymi sformułowaniami poczuł się dotknięty czy urażony, to przeprosił za to.
„Wyznał też, że szczególnie cieszy się ze swojej kapłańskiej posługi na Przystanku Woodstock, bo były osoby, które po jego wystąpieniu prosiły o spowiedź. Wskazuje to na to, że trafił w dobre miejsce, bo był nie tylko osobą odpowiadającą na pytania, ale także kapłanem, który może pojednać z Bogiem” - czytamy w depeszy KAI.
Na pytanie, czy wycofuje się ze słów, jakie padły na Przystanku Woodstock, ks. Lemański odpowiedział, że nie i winą za medialną burzę obarczył dziennikarzy, którzy komentowali komentarze, a potem komentowano ich komentarze, była to więc „taka samonakręcająca się spirala”.
„Natomiast gdy z bp. Solarczykiem analizowali ponad 80-minutowe nagranie ze spotkania z młodzieżą, okazało się, że biskup nie znalazł żadnych sformułowań, które można byłoby uznać za niewłaściwe, obraźliwe, niezgodne z nauczaniem Kościoła” - napisała KAI.
- To było wystąpienie do młodych ludzi, którzy byli na Przystanku Woodstock. Inaczej przemawia się do kleryków w seminarium, inaczej do teologów na sympozjum, inaczej do młodych ludzi na Przystanku Woodstock. Przekaz był skrótowy, natomiast nie miałem na celu zaimponowania tym ludziom czy złagodzenia nauczania Kościoła. Oni wiedzą, że ja przed przyjściem do nich byłem na Mszy Świetej, a po tym spotkaniu wyspowiadałem wiernych. Oni wiedzą, że nie zamierzam przestać być księdzem i nie zamierzam wyrzec się jakiegokolwiek elementu nauczania Kościoła - dodał duchowny.
Jego zdaniem niektóre ze sformułowań były sprowokowane pytaniami, które do niego skierowano pod wpływem emocji, jakie tam panowały.
- Jak ktoś przerywa oklaskami to trudno dokończyć zdanie, które być może powinno mieć dalszy ciąg - wyjaśnił.
Wkrótce na KAI opublikowała jednak oświadczenie rzecznika diecezji warszawsko-praskiej Mateusza Dzieduszyckiego:
„W związku z pojawiającymi się mylnymi informacjami prasowymi oświadczamy, że nie jest prawdą jakoby ksiądz biskup Marek Solarczyk miał stwierdzić, że w wystąpieniu księdza Wojciecha Lemańskiego na Przystanku Woodstock <nie dostrzegł żadnych sformułowań, które można uznać za niewłaściwe czy mijające się z nauką Kościoła?. Przeciwnie, podczas rozmowy z Ks. Wojciechem Lemańskim zostały wskazane fragmenty jego wypowiedzi, które należy uznać za niedopuszczalne, jak np. słowa wskazujące na brak szacunku dla Księży Biskupów, wysoce niestosowna wypowiedź dotycząca osoby prof. Bogdana Chazana.
Ksiądz Wojciech Lemański wyraził żal z powodu niektórych niefortunnych sformułowań, użytych przez niego podczas wystąpienia na Przystanku Woodstock, przeprosił także tych, którzy mogli tymi słowami poczuć się urażeni, zadeklarował także, że jego intencją nie było głoszenie poglądów sprzecznych z nauką Kościoła Katolickiego. Te wyjaśnienia zostały przyjęte przez księdza arcybiskupa Henryka Hosera i księdza biskupa Marka Solarczyka. Ksiądz arcybiskup Henryk Hoser SAC zdecydował, że wobec elementów skruchy okazanych przez księdza Wojciecha Lemańskiego wstrzymuje nałożenie na niego kary suspensy, udzielając w ten sposób kapłanowi kredytu zaufania w duchu Bożego Miłosierdzia.
Liczymy, że ksiądz Wojciech Lemański skoryguje niewłaściwe elementy swojego zachowania i wykorzysta owoce spotkania z księżmi biskupami dla dobra Kościoła.”
Oliwy do ognia dolał znany krakowski ateista profesor Jan Hartman z Twojego Ruchu, publikując na swoim blogu list do ks. Lemańskiego:
„Kościół katolicki jest instytucją upadłą. Jest tak wiele powodów, żeby rzucić tę pracę i odejść z tej organizacji! Niech Pan się na to zdobędzie, niech Pan zrzuci sutannę! Tak jak tylu mądrych i wrażliwych księży przed Panem - Obirek, Bartoś, Węcławski, żeby wymienić najbardziej znanych.
Czy będzie Pan tkwić w stanie duchownym na złość biskupom, którzy marzą tylko o tym, aby pan odszedł? Będąc dojrzałym mężczyzną, chce się Pan bawić w podchody z Hoserem, z którym zresztą i tak Pan nie wygra? To dziecinny, niepotrzebny upór. Skoro Pana tam nie chcą, skoro Pana wciąż poniżają i szykanują, to po co w tym tkwić?
Gorąco Pana proszę, niech sobie Pan da spokój. Proszę wyjść z kruchty i czynić dobro pośród wolnych i światłych ludzi, tak jak Pańscy poprzednicy, których nazwiska wyżej wspomniałem. Jak Pan wie, wszyscy byli księża witani są przez światłe elity z otwartymi ramionami i wszystkim okazywana jest wszelka pomoc. Tak będzie również w Pańskim przypadku.
Niech Pan do nas wraca! Wraca, mówię, bo tak naprawdę należy Pan do nas. Czekamy na Pana!
Ukłony, JH.”
Trudno przewidzieć dalsze losy ks. Wojciecha Lemańskiego, ponieważ jest on nieobliczalny i bardzo kocha siebie, a zwłaszcza swój wizerunek medialny. Pytanie: czy miłość do Chrystusa i Kościoła oraz posłuszeństwo przełożonym są większe?
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE