- Home >
- WIADOMOŚCI >
- Polska
Zamieszanie wokół ekshumacji Żołnierzy Wyklętych na Służewiu
12 lipca, 2014
W związku z przedwczorajszym wejściem policji i prokuratury na teren badań i ekshumacji prowadzonych na terenie cmentarza przy ulicy Wałbrzyskiej w Warszawie przez zespół Instytutu Pamięci Narodowej pod kierunkiem profesora Krzysztofa Szwagrzyka Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów poinformowała, że zawiadomienie do niej pochodzi od Dyrektora Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i zarazem Zastępcy Prokuratora Generalnego RP Dariusza Gabrela, czyli od… przedstawiciela IPN.
W komunikacie prokuratury czytamy, iż na cmentarzu ujawniono szkielety czterech osób, które znajdowały się poza oficjalnie utworzonymi grobami, co do których zachodzi uzasadnione podejrzenie przestępnego spowodowania śmierci. Nie ustalono tożsamości ofiar, ani też nie określono czasu i okoliczności ich zgonu, co „zgodnie z obowiązującymi przepisami skutkuje uznaniem, iż organem właściwym do prowadzenia sprawy jest jednostka organizacyjna prokuratury powszechnej, ze względu na miejsce ujawnienia szczątków”.
W tej sytuacji, Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów poczuła się w obowiązku wszcząć śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci czterech nieustalonych osób, czyli czynu opisanego w artykule 155 kodeksu karnego.
Komunikat wydało też kierownictwo IPN. Czytamy w nim:
„Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu stwierdziła, że na obecnym etapie brak jest wystarczających przesłanek do podjęcia czynności przez pion śledczy IPN. W związku z tym - uznając swoją niewłaściwość - prokurator IPN, działając na podstawie art. 304 par. 2 kodeksu postępowania karnego, poinformował jednostkę organizacyjną prokuratury powszechnej o fakcie odnalezienia podczas prac archeologicznych na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej szczątków ludzkich”.
Na pytanie Agaty Puścikowskiej z „Gościa Niedzielnego”, dlaczego sprawa badań i ekshumacji została przekazana prokuraturze Gabrel odpowiedział, że są to działania rutynowe, których podjęcie jest konieczne, gdy dochodzi do ujawnienia nieznanych zwłok.
- Dlaczego jednak podobne postępowanie nie było wszczynane np. podczas badań na powązkowskiej Łączce? - drążyła termat dziennikarka „GN”.
- W tamtym przypadku nie zostaliśmy poinformowani o znalezieniu szczątków - odparł Gabrel dodając, że badania na Łączce były prowadzone przy udziale Rady Pamięci Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Projekt realizowano wspólnie z IPN. Obecnie badania podlegają wyłącznie szefowi Instytutu.
- Wśród znalezionych na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej zwłok mogą być szczątki osób np. zamordowanych około 40 lat temu. Mogą to być żołnierze niemieccy lub więźniowie kryminalni, a nie ofiary zbrodni komunistycznych. Nie ma jednoznacznych dowodów, że to ofiary komunistów. Znalezione ciała nie miały np. śladów kul w czaszkach, nie były więc mordowane w podobny sposób jak ofiary pochowane na Łączce. Teraz sprawę będzie wyjaśniać prokuratura mokotowska - wytłumaczył.
- Nas interesują wyłącznie cztery ciała, które podjęliśmy z miejsca badań. Tylko tych ciał dotyczyło doniesienie. Obecnie szczątki te znajdują się w Zakładzie Medycyny Sądowej, gdzie specjaliści będą określać gdzie, w jaki sposób i kiedy odnalezione osoby zginęły. Sprawa dalszych ekshumacji i prace profesora Szwagrzyka nie są przedmiotem naszych zainteresowań ani nawet kompetencji, nie zajmujemy się nimi - powiedziała Puścikowskiej rzeczniczka mokotowskiej prokuratury.
Według anonimowego informatora, do którego dotarła redakcja „GN”, zachodzi ogromne prawdopodobieństwo, że znaleziono ofiary komunistów zamordowane w latach 40. „Niezależnie od tego, że nie miały śladów kul w czaszkach. Znaleziono bowiem mogiły nieoznakowane, ukrywane przed mieszkańcami Warszawy (w latach 40. obecny cmentarz był polem oddalonym od miasta). Znalezione ciała nie były pochowane w trumnach (prócz dwóch przypadków) lecz były po prostu wrzucane byle jak do jam grobowych, często po kilka osób do jednej jamy grobowej” - czytamy na stronie internetowej „Gościa”.
Dyrektor Sekretariatu Prezesa IPN doktor Krzysztof Persak stwierdził natomiast w rozmowie z Puścikowską, że celem badań na Służewiu było wyznaczenie rozmiarów pola, na którym odbywały się pochówki, a ponieważ ten etap został zakończony pojawienie się policji nie przerwało prac ekshumacyjnych.
Persak nie zna dalszych planów badań opisywanego terenu. Uważa, że po zakończeniu badań ciał przejętych przez prokuraturę sprawa być może wróci do prokuratorów IPN, jeżeli cztery ofiary, których dotyczy doniesienie, okażą się ofiarami zbrodniarzy komunistycznych.
- Nie ma natomiast przeszkód formalnych dla kontynuacji badań na terenie cmentarza przy ul. Wałbrzyskiej. Wszelkie teorie spiskowe, które mówią że działania policji i prokuratury są zorientowane na zablokowanie prac, są nieuprawnione - dodał dyrektor Persak.
Nieco inaczej widzi to prof. Szwagrzyk.
- To był przedostatni dzień prac. Kończyliśmy badania i rozpoczynaliśmy działania porządkowe. Około południa na terenie naszej bazy pojawiła się ekipa policji wraz z prokuraturą. Działamy legalnie, prowadzimy działania statutowe IPN. Wszystko w zgodzie z obowiązującym prawem i procedurami, bez najmniejszych nawet uchybień. Byłem szczegółowo przesłuchiwany. Tłumaczyłem, po co tu jesteśmy, kim jesteśmy, pokazywałem dokumenty itd. W końcu policyjna ekipa musiała znaleźć szczątki. Wielogodzinna akcja zakończyła się ok. godz. 20, po zakończeniu wszelkich formalności. Policjanci przejęli 5 trumienek ze szczątkami, które wcześniej wydobyliśmy. Na podstawie decyzji prokuratury szczątki te zostały przewiezione do zakładu medycyny sądowej. To jest absurdalne i do tej pory trudno mi uwierzyć w to, co się stało. Wszystkie osoby pracujące przy ekshumacji: specjaliści, naukowcy i wolontariusze były zaszokowane sytuacją. Od samego początku prac towarzyszyły nam media skrupulatnie opisując i filmując, co się działo. Wczoraj też z nami były.
Dziennikarze, osoby przecież postronne, nie byli w stanie ukryć swojego zaskoczenia całą sprawą. Tego, co się stało, nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Przyznam, że przedstawiciele policji i prokuratury sami byli zaskoczeni, sprawiali wrażenie również zażenowanych sytuacją. Starali się działać możliwie taktownie i pomagać nam we wszystkim. Widać było, że nie są w komfortowej sytuacji. Musieli wykonywać czynności służbowe, które tak naprawdę nie miały sensu. Doskonale przecież wiadomo, że zajmowali się szczątkami osób pomordowanych przez komunistów w latach 40., a nie współczesnym morderstwem. Byli w miejscu, w którym nie byli potrzebni. A być może zabrakło ich w wielu miejscach, gdzie rzeczywiście powinni się znaleźć. Nasze działania będziemy realizowali nadal, bez względu na to, przez co przyjdzie nam jeszcze przejść. Mam wspaniały, pełen pasji zespół, dla którego ta praca, przywracanie godności i tożsamości ofiarom systemu komunistycznego, jest nad wyraz ważna. Sprawę więc doprowadzimy do końca. Choć oczywiście sytuacja taka jak wczorajsza nie ułatwia nam działań. I jest po prostu bardzo przykra - powiedział Agacie Puścikowskiej dzień po interwencji policji.
Prezes fundacji „Łączka”, autor wielu książek o ofiarach i ich katach z czasów stalinowskich, dziennikarz „Super Expressu” i „Gazety Polskiej Codziennie”, który był obecny podczas tego zdarzenia na cmentarzu dał następującą interpretację w portalu Niezależna:
- Uważam, że to zwycięstwo ubeków i ubeckich rodzin nad żołnierzami wyklętymi i rodzinami tych żołnierzy. To zwycięstwo Polski oprawców nad Polską bohaterów. Przecież słyszeliśmy, że dalsze ekshumacje są uzależnione od decyzji rodzin ubeckich, powiedział to zarówno urzędnik pani prezydent Warszawy jak i prof. Friszke pytany o trzeci etap prac na Łączce. Powiedział w TVN, że jest problem prawny, że nie wyrażą zgody na ekshumacje rodziny pochowanych nad dołami śmierci. Niektórym ludziom z IPN najwyraźniej nie podobają się prace ekshumacyjne naszych żołnierzy niezłomnych, wyklętych, a także osoba prof. Krzysztofa Szwagrzyka. Mamy wypowiedź prof. Andrzeja Friszke, który jest przewodniczącym Rady IPN i pytany o komentarz wobec tego, co się dzieje powiedział, że bardzo dobrze, że prokurator zajął się tą sprawą, że ktoś sobie wchodzi na cmentarz i robi wykopki. To jest ewidentna wskazówka człowieka, który dosyć ważną rolę odgrywa w Instytucie i niektórzy nawet mówią, że faktycznie to on rządzi IPN, bo ma duże kompetencje, gdyż rada jest usytuowana wyżej niż prezes. Jeśli więc przewodniczący Rady IPN mówi takie rzeczy to popiera to, co się stało. On nie był zdziwiony tym co, miało miejsce na cmentarzu, ale uznał właśnie, że dobrze się stało. Wokół IPN czy instytucji kierowanej przez prof. Kunerta (ROPWiM - JB) jest silne lobby, które nie chce ekshumacji żołnierzy wyklętych. Tu jest sedno sprawy. Ewidentnie chodzi tu o utrącenie pozycji prof. Szwagrzyka i zarazem procesu ekshumacji. Nie znam innej osoby, która prowadziłaby tak profesjonalnie te działania. Jak pozbędą się Szwagrzyka to pozbędą się problemu.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE