Aż wierzyć się nie chce, że bardzo doświadczony, superostrożny (a często nieufny i podejrzliwy) w stosunku do ludzi polityk, jakim jest niewątpliwie Jarosław Kaczyński, dał się tak długo wodzić za nos podstawionemu mu przez \"układ\" Januszowi Kaczmarkowi.
Skoro było (jest) tak, jak twierdzi Kaczyński, to poniósł on jedną z najbardziej spektakularnych porażek w swojej karierze. Mając do dyspozycji wszystkie organa, instytucje i służby państwa, nie potrafił skutecznie prześwietlić Kaczmarka przed powierzeniem mu pierwszej, a potem następnej ważnej funkcji. Hodował na swej piersi groźną żmiję, karmiąc ją smakowitymi kąskami w całkowitej niewiedzy na temat jej prawdziwej natury.
Trudno wyobrazić sobie większą klęskę człowieka, dla którego podejrzliwość stanowi podstawę funkcjonowania w życiu publicznym, co zresztą jest całkiem zrozumiałe, zważywszy na to, jak brutalnie traktowano braci Kaczyńskich i z prawa, i z lewa w III Rzeczypospolitej. Przypadek Kaczmarka mogłaby przyćmić chyba jedynie zdrada Zbigniewa Ziobry, gdyby okazało się, że także najwierniejszy ich wychowanek oraz podwładny również został im sprytnie podsunięty przez „układ”.
Na wynurzenia Kaczmarka patrzę – podobnie jak większość Polaków, także tych nieprzychylnych Kaczyńskim – z dużą doza krytycyzmu. Jest jednak coś, co przekonuje mnie, że przynajmniej w części mogą być one jednak oparte na faktach, które rzeczywiście miały miejsce: gdyby cała ta sprawa stanowiła wielką prowokację „układu”, to musiałbym przyznać, że mistrzowie podejrzliwości polskiej polityki zostali tym razem ograni jak dzieci. A w to trudno mi po prostu uwierzyć.
Jedno wydaje mi się natomiast pewne. Obojętne, jak potoczy się dalej ta historia i komu bardziej uwierzą Polacy (a to już wkrótce wykażą badania opinii publicznej), najbliższa kampania wyborcza PiS może przebiegać tylko i wyłącznie pod dwoma hasłami: albo wykazania triumfu nad po raz kolejny zdemaskowanym, ale wciąż jeszcze groźnym „układem” (jeśli elektorat da wiarę Kaczyńskim), albo budowania atmosfery strachu przed nim, skoro okazał się tak potężny, że jego agenci potrafili przeniknąć – pod okiem wyspecjalizowanych służb – do samego jądra ekipy rządowej (jeśli wyborcy uwierzą w rewelacje Kaczmarka).
Z Krakowa dla www.Poland.US
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE