Są jeszcze w Polsce ludzie, których śmiało można określić mianem społeczników z powołania. Owładnięci jakąś pasją, potrafią poświęcić mnóstwo czasu i energii, a także pieniędzy na jej zrealizowanie ku pożytkowi innych. Ich nazwiska rzadko trafiają do mediów, a niemal nigdy na pierwsze strony gazet, czy do telewizyjnych newsów.
Ktoś może powiedzieć: cóż, wiele instytucji państwowych i samorządowych prowadzi taką działalność. Tak, ale pan Krusenstern robi to wszystko sam, korzystając jedynie z doraźnej pomocy ludzi dobrej woli, których zdoła przekonać do udzielenia mu pomocy. Na szczęście znajduje coraz to nowych sojuszników w kombatanckim gronie, z którymi kołacze do drzwi wielu urzędników, podpierając się w rozmowach z nimi autorytetem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i Muzeum AK w Krakowie.
I choć często ma już serdecznie dosyć użerania się z bezduszną często (ale na szczęście nie zawsze) biurokracją, proszenia o darmowe bilety na przejazdy oraz wstępy do muzeów, posiłki, noclegi (wiele razy macha ręką i wyciąga pieniądze z własnej, emeryckiej kieszeni), to jednak nie ustaje w swych wysiłkach. Satysfakcją i potwierdzeniem słuszności wybranej drogi jest dla niego radość ponad 600 dzieci, którym zapewnił już kilkunastodniowy wakacyjny pobyt w Krakowie, skąd zabiera je na wycieczki do Zakopanego, Wieliczki, na Jasną Górę.
Cieszę się, że mogę chociaż w ten sposób oddać należny szacunek panu Jerzemu Krusensternowi - człowiekowi wielkiego serca, którego nazwisko znane jest dzisiaj bardziej w polskich dzielnicach Wilnach i w obwodzie solecznickim na Litwie, niż w Krakowie.
Z Krakowa dla www.Poland.US
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE