- Home >
- WIADOMOŚCI >
- Polska
Kazimierz Kemmer-\"Halny” aktywny do ostatnich chwil życia
25 czerwca, 2014
- Lepiej, żeby pan nie wiedział co konkretnie robiliśmy i jak to wyglądało w szczegółach - tak odpowiadał śp. podpułkownik Kazimierz Kemmer-„Halny”, ilekroć usiłowałem dowiedzieć się od niego, na czym polegała jego służba w specjalnym oddziału Kedywu, wykonującym m. in. wyroki śmierci na zdrajcach i kolaborantach.
A rozmawialiśmy często podczas ponad 30 lat naszej znajomości: w pierwszej siedzibie współorganizowanego przezeń Muzeum Armii Krajowej w Krakowie w pałacu Mańkowskich przy ulicy Topolowej (wcześniej mieściło się tam Muzeum Lenina), w nieodległej stołówce Uniwersytetu Ekonomicznego, w której co pewien czas jadał obiady, w trakcie odbywanych co dwa tygodnie posiedzeń Rady Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, na licznych spotkaniach weteranów Polski Podziemnej.
Kiedy poznaliśmy się już lepiej i polubiliśmy, Pan Kazimierz ze łzami w oczach opowiedział mi, jak w czasie akcji „Burza” został śmiertelnie ranny jego brat Tadeusz- „Zodiak” i umarł przy nim. To tragiczne wspomnienie nosił w sercu do końca życia, które właśnie dobiegło kresu.
Urodzony 21 czerwca 1923 roku w Zamku koło Lwowa Kemmer uczęszczał w czasie okupacji na tajne komplety. Służbę w konspiracji rozpoczął w Szarych Szeregach, a w maju 1940 roku został przyjęty do Sztafety Konspiracyjnej ZWZ-AK. Ukończył Szkołę Podchorążych w Dębicy, pełnił funkcję adiutanta dowódcy placówki „Działo” w Obwodzie Dębica o kryptonimie „Deser”.
„Wykładał minerstwo w Szkole Podoficerskiej; był związany z wywiadem lotniczym poligonu doświadczalnego V-2 Blizna-Kochanówka. Brał udział w organizowaniu dywersji i w walkach partyzanckich w szeregach 5. pułku strzelców konnych AK. Następnie służył w 1. pułku strzelców podhalańskich. Poszukiwany przez NKWD, ujawnił się w październiku 1945 r. Po wojnie skończył Wydział Lotniczy Akademii Górniczo-Hutniczej i pracował m.in. jako kierownik Ośrodka Technicznego PZMot. Był członkiem komisji, której zadaniem było uporządkowanie pomników i grobów wojennych. Pracował także przy projektowaniu uporządkowania terenu obozu zagłady w Krakowie-Płaszowie” - czytamy o nim na stronie internetowej Muzeum AK.
W 1980 roku nie mogło go zabraknąć w szeregach „Solidarności”, a dziewięć lat później w gronie założycieli Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Krakowie, w którym pracował w bardzo ważnej Komisji Weryfikacyjnej. Kiedy powstał Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej został członkiem Głównego Sądu Koleżeńskiego.
Od 2009 roku był członkiem Rady Honorowej Jednostki Wsparcia Dowodzenia i Zaopatrzenia Wojsk Specjalnych NIL.
Poznałem go, kiedy zaczęto w Krakowie myśleć o utworzeniu pierwszego w Polsce Muzeum Armii Krajowej. Był wielkim entuzjastą tego pomysłu, szybko objął funkcję prezesa Fundacji Muzeum Historii Armii Krajowej, która przygotowywała ten wielki projekt. Widywałem go wówczas często w pałacu Mańkowskich, jak nosił, opisywał, segregował eksponaty przynoszone i przysyłane przez rozsianych po całym świecie akowców. Jeździł z prelekcjami o Muzeum do USA i Anglii, gdzie pozyskiwał kolejne zbiory.
Kiedy Muzeum przeniosło się do nowej siedziby przy ulicy Wita Stwosza, został wiceprzewodniczącym jego Rady i niemal codziennie przychodził tam, aby służyć swoim doświadczeniem dyrekcji placówki, rozmawiać z odwiedzającymi ją kombatantami, opowiadać młodzieży o partyzanckich przeżyciach, wspierać wszelkie inicjatywy mające na celu konsolidację środowiska weteranów.
Już nigdy nie spotkam uśmiechniętego Pana Kazimierza ani w Muzeum, ani na UEK, ani na placu Kleparskim (siedziba Krakowskiego Oddziału ŚZŻAK oraz POKiN), ani na Plantach, kiedy idąc w kierunku dworca PKP toczył jeszcze ożywione dyskusje z kolegami, usiłując dociec trudnej prawdy o akowskiej przeszłości.
Niech mu drzewa na dębickim cmentarzu, na którym spocznie, szumią „Śpi, kolego, w ciemnym grobie”.
KATALOG FIRM W INTERNECIE