- Home >
- WIADOMOŚCI >
- Polska
Przed 4 czerwca, 25 lat temu, na balkonie hotelu Polonia
04 czerwca, 2014
25 lat temu przez dwa gorące wiosenne miesiące dzieliłem czas między dom, uczelnię i hotel Polonia. Na szczęście wszystkie te miejsca były tak blisko siebie, że czasami pośpiesznie zjadałem śniadanie przy ulicy Radziwiłłowskiej (tam mieszkałem), a kawę lub herbatę piłem już w hotelowym apartamencie na rogu Basztowej i Pawiej, w którym ulokowało się na I piętrze biuro prasowe Małopolskiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarności”, po czym szybkim krokiem udawałem się na Akademię Ekonomiczną (dzisiaj w randze uniwersytetu) na Rakowicką, by przybliżać studentom idee greckich filozofów.
To były piękne, ale niestety ostatnie dni czegoś, co można by nazwać jednoznacznością politycznego wyboru, chociaż w moim przypadku nie do końca. Oprócz kandydatów, których znakiem rozpoznawczym były zdjęcia z Lechem Wałęsą do parlamentu chcieli także wejść przedstawiciele Konfederacji Polski Niepodległej, z którymi łączyło mnie wiele wspólnych przeżyć z antykomunistycznych batalii ulicznych z lat 80., z pracy przy odnowie kopca Józefa Piłsudskiego, z marszów szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej. Byłem więc wewnętrznie rozdarty i cały czas zastanawiałem się, na kogo oddać swoje głosy 4 czerwca.
Mało kto pamięta dzisiaj, że właśnie w Krakowie doszło do wyjątkowo spektakularnego pojedynku, ponieważ o ten sam mandat ubiegali się Jan Maria Rokita z MKO„S” i przywódca KPN Leszek Moczulski. Wysoko ceniłem Janka, ale serce podpowiadało mi, żeby poprzeć jednego z najbardziej zasłużonych i bezkompromisowych działaczy niepodległościowych.
Będąc członkiem biura prasowego Komitetu rzetelnie i lojalnie wypełniałem swoje obowiązki, do których należały m.in. regularne korespondencje dla Rozgłośni Polskiej Radia Wolnej Europy. To był już taki czas, że mogłem swobodnie korzystać z domowego telefonu (bezpieka nie przerywała rozmów), na który czasami dzwonili też dziennikarze Polskiej Sekcji BBC i Głosu Ameryki. Uważałem jednak za stosowne informować ich także o działaniach kandydatów z listy KPN, zwłaszcza że nie były one konfrontacyjne, ale ostentacyjnie życzliwe, zresztą z wzajemnością.
Doskonale pamiętam taki właśnie sojuszniczy wiec w ramach uroczystości 3-Majowych, który prowadziłem pod wieżą Ratuszową z udziałem jednych i drugich. Nie było między nimi cienia wrogości, co może wydawać się dziwne z dzisiejszej perspektywy.
Potem wszystko się, niestety, odmieniło i to bardzo szybko. Nie chcę jednak przy tej rocznicowej okazji roztrząsać przyczyn, dla których dawni przyjaciele stali się wrogami, a wspólny niegdyś przeciwnik przepoczwarzył się w polityczną hybrydę znakomicie radzącą sobie w obecnym rozgardiaszu moralno-historycznym, będącym rezultatem całkowitego zamazania wyrazistych granic między PRL a III RP.
Ćwierć wieku po tamtym 4 czerwca lepiej cieszyć się miłymi wspomnieniami i przywoływać zapomniane już dzisiaj znaczenie słowa „solidarność” pisane wprawdzie małą literą, ale oznaczające wielką, wspólną dla większości Polaków sprawę.
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie na stronie internetowej Radia RMF FM.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE