Rada Miasta Lublina przegłosowała nadanie jednemu z miejskich placów imienia wieloletniego rektora Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w czasach PRL i zdeklarowanego komunisty - profesora Grzegorza Leopolda Seidlera.
„Uchwała przeszła głosami PO, SLD oraz radnych, którzy w tamtym roku wystąpili z klubu PiS. Seidler ma być patronem placu przed Chatką Żaka między ulicami Langiewicza i Radziszewskiego. Po długiej dyskusji, w której niezależny radny Piotr Kuty przedstawił nawet negatywną opinię IPN w sprawie uhonorowania lubelskiego komunisty, ostatecznie projekt poparło 15 radnych przy 13 będących przeciw. Zadziwia zawłaszcza metamorfoza dwóch byłych radnych PiS, Piotra Kowalczyka i Zbigniewa Targońskiego, którzy przed ponad rokiem zerwali ze swoim dotychczasowym ugrupowaniem, wstąpili do PSL i teraz zagłosowali za komunistą jako patronem placu w miasteczku uniwersyteckim” - opisał przebieg posiedzenia RML „Nasz Dziennik”.
Gazeta przypomina, że było to już trzecie podejście do takiego uczczenia prof. Seidlera - członka PZPR w latach 1949-1989, który zasłynął oficjalnym poparciem dla junty Wojciecha Jaruzelskiego i wprowadzenia stanu wojennego, za co w nagrodę został w 1985 roku posłem na Sejm. Po rozwiązaniu macierzystej partii przedzierzgnął się w rotarianina.
Zdaniem radnego miejskiego prof. Mieczysława Ryby z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, nie można tracić z pola widzenia faktu, że prof. Seidler jest dla środowiska postkomunistycznego niezwykle symboliczną postacią jako wysoki funkcjonariusz aparatu władzy i partii oraz autor wielu prac inspirowanych marksizmem.
„Czy taka postać zasługuje na to, by stawiać ją za wzór dla młodzieży? Czy budowniczym komunizmu w Polsce należą się pomniki? Schizofrenia podczas obrad Rady Miasta polegała jeszcze na tym, że równocześnie dyskutowano o upamiętnieniu ostatniego żołnierza wyklętego, Józefa Franczaka ps. <Laluś>, który walczył na Lubelszczyźnie i został zamordowany dokładnie w tym czasie, gdy Seidler robił karierę partyjną. Wchodzimy więc w obszar niewyobrażalnego wręcz relatywizmu. Zamiast usuwać z przestrzeni publicznej pozostałości komunizmu, wprowadzamy nowe nazwy upamiętniające ludzi władzy z totalitarnego ustroju. I tak jak za sprawą PKWN Lublin zasłynął jako pierwsza stolica komunistycznego, sowieckiego rządu, tak dzisiaj, głównie za sprawą radnych Platformy Obywatelskiej, miasto nasze zasłynęło uczczeniem działacza komunistycznego na poziomie uniwersyteckim”- napisał prof. Ryba na swoim blogu w „ND” .
Warto dodać, że na jednej z poprzednich sesji lubelscy radni odrzucili projekt nazwania fragmentu jednej z ulic położonej w pobliżu pomnika Katyńskiego aleją Ofiar Komunizmu.
Zdaniem prof. Ryby głosowanie w sprawie placu prof. Grzegorza Seidlera to przymiarka do przyszłych partyjnych sojuszy.
„- Wydaje się, że jest to przymierzanie się i na niwie samorządowej, i parlamentarnej do koalicji PO - SLD i na ołtarzu tego sojuszu Platforma poświęca tak znaczące kwestie symboliczne” - powiedział gazecie.
A na blogu dodał:
„Zastanawia postawa Platformy Obywatelskiej? Dlaczego decydują się oni na stawianie na piedestał piewców komunizmu, sami przyznając się do korzeni solidarnościowych? Wszystko dlatego, że są kompletnie bezideowi. Ich ideą jest co najwyżej własny interes i kariera polityczna. Ponieważ przyszły, rządowy układ koalicyjny planują zbudować z SLD, już dzisiaj przymilają się do swego partnera realizując jego projekty również w przestrzeni ideowej. Jeszcze raz zatem warto na koniec stwierdzić, że nie ma się co dziwić współczesnej patriotycznej młodzieży polskiej, iż wzorem swych ojców na różnych patriotycznych manifestacjach ciągle krzyczy: <Precz z komuną>”.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE